Architektura & Biznes 1/2013

Page 1


i





Celiane

TM







partner konkursu i forum miesięcznika Architektura & Biznes www.architekturaibiznes.com.pl

konkurs o NagrodÄ™ im. M. Nowickiego

forum wielkie projekty a renesans miast


Zapraszamy na targi BUDMA w dniach 29.01 - 01.02.2013 r., na których to mamy przyjemność być sponsorem następujących wydarzeń: Konkurs o Nagrodę im. Macieja Nowickiego „Architektura innowacyjna” oraz Forum „Wielkie projekty a renesans miast”.



Sięgamy wyżej Potrzebujesz czegoś lżejszego?

Sięgamy wyżej BauderPIR FA

Termoizolacja dachu lekkiego przemysłowego.

Efektywna termoizolacja dachu  mały ciężar  wysoka izolacyjność przy niewielkiej grubości  szybkość montażu FA. BauderPIR duży format (2400x1200 mm) Termoizolacja korzystny stosunek ceny dachu lekkiego przemysłowego. do jakości ■ mały ciężar ■ wysoka izolacyjność przy niewielkiej grubości ■ szybkość montażu ■ duży format (2400 x 1200 mm) Więcej informacji stosunek na stronie: ceny do jakości ■ korzystny

www.bauder.pl

Więcej informacji na stronie www.bauder.pl partner konkursu i forum miesięcznika Architektura & Biznes Systemy Dachów Stromych

Systemy Dachów Płaskich

Systemy Dachów Zielonych

www.architekturaibiznes.com.pl

konkurs o Nagrodę im. M. Nowickiego

forum wielkie projekty a renesans miast



miesięcznik A

RCHITEKTURA & BIZNES

WYDAWCA PUBLISHER Firma Wydawniczo-Reklamowa „RAM”, sp. z o.o. 30-015 Kraków, ul. Świętokrzyska 12, p. 513

Konto Bank Account No.

BANK PEKAO SA nr 96 1240 4533 1111 0000 5426 6812 NIP 677-000-91-35

na okładce: biblioteka miejska w Stuttgarcie

[patrz s. 70] proj.: Yi Architects

Redaktor naczelny Wydawnictwa „RAM”, Prezes President of Board and Editor-in-Chief

Romuald LOEGLER

Konsultant merytoryczny, Dyrektor wydawniczy

światło

Publishing Director

Andrzej KADŁUCZKA

light

Dyrektor ekonomiczny Business Development Director

redaktorka wydania/issue editor: Katarzyna BARAŃSKA

Ewa WCISŁO

BIURO WYDAWCY OFFICE

w następnym numerze/in the next issue

tel. 12 630-23-61

kamień

RAM.biuro@architekturaibiznes.com.pl

Kierownik Biura Wydawcy Publisher’s Office Manager Małgorzata ŚLUSAREK

stone

m.slusarek@architekturaibiznes.com.pl

1[246]2013

REDAKCJA EDITORIAL OFFICE 30-015 Kraków, ul. Świętokrzyska 12, p. 512, 516 tel. 12 630-23-60, 12 632-88-67; fax 12 632-69-30 redakcja@archibi.pl / redakcja@architekturaibiznes.com.pl

Redaktorka naczelna Editor-in-Chief Małgorzata TOMCZAK malgosia@archibi.pl / m.tomczak@architekturaibiznes.com.pl tel. 12 630-23-60

Sekretarz redakcji i redaktorka działu Wydarzenia Editorial Assistant and Features Editor

Magda BRONIATOWSKA

magda@archibi.pl / m.broniatowska@architekturaibiznes.com.pl tel. 12 630-23-60

Redaktorka Editor Marta KARPIŃSKA marta@archibi.pl / m.karpinska@architekturaibiznes.com.pl tel. 12 632-88-67

Redaktorka Editor Katarzyna BARAŃSKA katarzyna@archibi.pl / k.baranska@architekturaibiznes.com.pl tel. 12 632-88-67

Redaktorka Editor Beata SEWERYN beata@archibi.pl / b.seweryn@architekturaibiznes.com.pl tel. 12 632-88-67

Opracowanie graficzne Art Editor Lubomir NIKOLOV

J

eśli czytają Państwo te słowa, oznacza to, że pogłoski o końcu świata okazały się jednak mocno przesadzone. A skoro Natura postanowiła dać nam jeszcze szansę, najnowszy numer A&B poświęcamy fundamentalnemu dla życia na Ziemi zagadnieniu światła.

lubomir@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 630-23-63

Redaktor techniczny Technical Editor / DTP / IT Rafał PASTERNAK rafal@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 630-23-63

Korekta Proofreading Antonina DYCZEK Tłumaczenia angielskie English translations Jerzy JURUŚ Korespondenci Correspondents: Kaja PAWEŁEK (Warszawa), Anna CYMER (Warszawa), Michał DUDA (Wrocław), Marcin SZOSKA (Nowy Jork), Anna PLESZKO (Berlin), Marcin M. KOŁAKOWSKI (Lincoln), Anna POPIEL-MOSZYŃSKA (Paryż), Agnieszka STĘPIEŃ (Navarra), Aureliusz KOWALCZYK (Tokio)

PROMOCJA I REKLAMA PROMOTION & ADVERTISING 30-015 Kraków, Świętokrzyska 12, p. 514 tel./fax 12 632-69-30, tel./fax 12 630-23-64 reklama@architekturaibiznes.com.pl

Kierownik działu Head of Division Renata KIEPURA r.kiepura@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 632-86-60

Grażyna FRYCZ

O tym, jak ogromny wpływ ma ono na zdrowie i dobre samopoczucie człowieka, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jak ważną rolę światło naturalne odgrywa w percepcji architektury, opisuje natomiast w swoim obszernym eseju Barbara Stec. Odwołuje się w nim do projektów takich mistrzów architektury światła jak Le Corbusier, Peter Zumthor czy Kengo Kuma. Jego lekturę gorąco Państwu polecamy. Bardzo istotna dla jakości życia jest także przestrzeń publiczna naszych miast, której — jak zwykle — poświęcamy sporo uwagi. O jej metamorfozach w przeciągu ostatnich dziesięcioleci odzwierciedlających zachodzące przemiany społeczne bardzo ciekawie opowiada Dorota Wantuch-Matla. Publikujemy także rozmowę z Janem Gehlem, dzięki któremu miasta stają się bardziej przyjazne swoim mieszkańcom.

g.laszczyk@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 630-23-65

Stanisława SUCHAN-NOWAK s.suchan@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 634-39-59

Anna DRELICH

I właśnie takiej przyjaznej przestrzeni, wypełnionej dobrą architekturą i światłem życzymy Państwu i sobie w tym nowym roku.

a.drelich@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 632-69-30

Iwona MIELNICZEK i.mielniczek@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 630-23-64

Sekretarz ds. imprez architektonicznych Architectural Event Manager

Szymon WYSOKIŃSKI

s.wysokinski@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 632-34-02

Koordynator ds. imprez architektonicznych Architectural Event coordinator

Marta BĄK

m.bak@architekturaibiznes.com.pl; tel. 12 632-34-02

KOLPORTAŻ I PRENUMERATA CIRCULATION & SUBSCRIPTIONS

30-015 Kraków, Świętokrzyska 12, p. 517 tel: 12 632-82-45, 12 630-23-62 prenumerata@architekturaibiznes.com.pl

Kierownik działu Head of Division Rafał ZAWIŚLAK r.zawislak@architekturaibiznes.com.pl; tel. kom. 604 118 742

NAŚWIETLANIE: DM SYSTEM — Kraków DRUK: LEYKO — Kraków Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo adiustacji nadesłanych tekstów. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Wszystkie materiały publikowane w A&B są objęte ochroną prawa autorskiego.

W PRENUMERACIE TANIEJ!

2 lata 1 rok 6 miesięcy

270,00 zł (170,00 zł)* 150,00 zł (90,00 zł)* 78,00 zł (45,00 zł)*

* ceny dla uczniów i studentów

Katarzyna Barańska


W

N U M E R Z E


AKTUALNOŚCI AKADEMIA A&B Rozstrzygnięcie konkursu na najlepszy dyplom – Akademia A&B 2012 (Magda Broniatowska) 20

21

Bumerang w kampusie (Radosław Dydo)

22

KONKURSY – OKIEM KRYTYKA 22

Wrocławskie rewolucje (Mateusz Mastalski) Komentarz od Redakcji (Małgorzata Tomczak) s. 26

SPOTKANIA Po co odkrywać prostotę? (Marcin Mateusz Kołakowski, Maciej Jagielak)

28

Miasto – miejsce na reklamę? (Anna Cymer)

30

Marka „Warszawa” (Anna Cymer)

31

WYSTAWY Z motyką na słońce (Anna Popiel-Moszyńska)

32

Świadectwo niedogmatycznej moderny (Grażyna Krzechowicz)

33

MIASTO Jaka przyszłość czeka wielkie osiedla mieszkaniowe? (Małgorzata Kądziela)

28

34

WSPOMNIENIA I REFLEKSJE Krzywo znaczy więcej – Oscar Niemeyer (1907–2012) (Michał Haduch, Bartosz Haduch)

36

PATRONATY A&B Zielona przyszłość (Adam Długoszowski)

37

patronaty medialne A&B

37

SYLWETKI Wokół Le Corbusiera

38

Le Corbusier podwójnie klasyczny (Rafał Mazur) W stronę pewnego stanu ducha (Dorota Jędruch)

32 34

38


Rozstrzygnięcie konkursu na najlepszy dyplom – Akademia A&B 2012 N AG

PRACA DYPLOMOWA: EXPLORATORIUM — CENTRUM DOŚWIADCZALNE NA WESTERPLATTE W GDAŃSKU

RO

DA

AUTORKA: Dominika Falkowska (Wydział Architektury i Urbanistyki Politechniki Gdańskiej) PROMOTOR: dr hab. Lucyna Nyka, prof. nadzw. Politechniki Gdańskiej

20

A K A D E M I A

A & B

ŻN

IENIE

WYR

Ó

P

PRACA DYPLOMOWA: „Materiateka / La Matériautheque”, Île de Nantes AUTORKA: Paulina Witaszczyk (Wydział Architektury i Sztuk Pięknych, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego)

Ó

PROMOTOR: dr inż. arch. Krzysztof Ingarden

ŻN

IENIE

WYR

ierwsza edycja konkursu pt. „Akademia A&B” na najlepszy dyplom architektoniczny dobiegła końca. Spośród wielu nadesłanych prac udało nam się zaprezentować na łamach A&B kilkanaście. Postanowiliśmy nagrodzić trzy z nich. Główną nagrodę otrzymuje Dominika Falkowska za pracę pt. „Exploratorium — Centrum Doświadczalne na Westerplatte w Gdańsku”. Koncepcja ta urzekła nas nie tylko interesującą formą zaprojektowanego budynku, ale też pomysłem na zagospodarowanie przestrzeni Westerplatte i połączenie jej z różnymi punktami Trójmiasta. Godne pochwały jest tu również projektowanie z poszanowaniem kontekstu oraz z myślą o zróżnicowanych odbiorcach. Wyróżnienia postanowiliśmy przyznać dwojgu autorom — Paulinie Witaszczyk za pracę pt. „Materiateka / La Matériautheque” oraz Bartłomiejowi Gowinowi za projekt pt. „Anti_Gravity_Park w Ośrodku Wypoczynkowym Kozubnik w Porąbce”. Pierwsza z nich w ciekawy sposób podeszła do problemu zagospodarowania terenów dawnej stoczni w Nantes oraz do zagadnienia gromadzenia i prezentacji materiałów wykorzystywanych w budownictwie. U podstaw koncepcji drugiego z wyróżnionych architektów leży marzenie o lataniu. Główną atrakcją w nowym kompleksie wypoczynkowym miałaby być specyficzna „kapsuła lewitacyjna”, w której można byłoby zasmakować stanu nieważkości. Autorzy nagrodzonych prac otrzymują od nas roczną prenumeratę A&B oraz dyplomy. Wszystkim serdecznie gratulujemy! Zapraszamy też do udziału w kolejnej edycji „Akademii A&B”. Magda BRONIATOWSKA

PRACA DYPLOMOWA: Anti_Gravity_Park W ośrodku wypoczynkowym Kozubnik w Porąbce AUTOR: Bartłomiej Gowin (Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej) PROMOTOR: dr hab. inż. arch Jacek Gyurkovich

architektura & biznes 12013


2

01

3

Bumerang w kampusie

PRACA DYPLOMOWA: „PROJEKT DOMU STUDENCKIEGO UCZELNI ARTYSTYCZNEJ Z UWZGLĘDNIENIEM ZAŁOŻEŃ KAMPUSU AKADEMICKIEGO NA TERENACH POKOPALNIANYCH KWK ROZBARK” AUTOR: Radosław Dydo (Wydział Architektury, Budownictwa i Sztuk Stosowanych, Wyższa Szkoła Techniczna w Katowicach) PROMOTOR: prof. Janusz A. Włodarczyk; prowadząca: Anna Pierzchalska-Tuszyńska

T

ematem pracy jest dom studencki uczelni artystycznej w kontekście założeń urbanistycznych kampusu akademickiego na terenach pokopalnianych KWK Rozbark w Bytomiu. To teren z bogatą historią w centrum jednego z najbardziej dotkniętych przemianą ustrojową miast aglomeracji śląskiej. Miasta z przedostatniego miejsca w rankingu na najchętniej zamieszkane miasto w Polsce. Miasta umierającego. Mojego miasta. Wybrałem taki temat, gdyż w lokalnej prasie wiele pisano o problemie pokopalnianych terenów i próbie stworzenia w cechowni Kopalni Węgla Kamiennego Rozbark zamiejscowego Wydziału Tańca Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej z Krakowa. Tematem stał się więc akademik dla tancerzy z rozbudowanym programem mającym zapewnić zaplecze konferencyjne w czasie trwania dwóch imprez — „Teatromanii” oraz Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej. Mowa tu o wydarzeniach, które na stałe wpisały się już w kalendarz imprez kulturalnych Bytomia. Na ten cel z­ aadaptowane zostały istniejące budynki po kopalni Rozbark wraz z częścią nowo projektowaną. Całość osadzono w kontek ście kampusu — większego założenia urbanistycznego.

Historia i detal to motywy przewodnie, wszechobecne w projekcie. Ważne jest tu poszanowanie tradycji, podkreślenie historii tego miejsca z pokazaniem całego dramatu tych obiektów, kiedy to po zamknięciu kopalni jej budynki zostały pozostawione na pastwę złomiarzy. Ich działania doprowadziły do zawalenia się części konstrukcji dachu. Dlatego w miejsce starego dachu powstaje nowy, nawiązujący do wspaniałej architektury autorstwa słynnych Zillmannów, z transparentnym przekryciem mającym upamiętnić burzliwą przeszłość tych budynków. Koherentność założeń części nowo projektowanej i współbrzmienie jej z zastaną architekturą to efekt zastosowania prostych rozwiązań konstrukcyjnych i wykorzystania przemysłowych materiałów. Stalowa stolarka, blachy, kratownice i surowy beton tworzą nową formę wpisującą się w istniejący

układ i historię tego miejsca. Te proste materiały tworzą również industrialny, dynamiczny detal. Swoiste graffiti, autorski pomysł żywego rysunku, który tworzą mieszkańcy akademika i który zdobi jego ściany, pozwala na pełniejszą integrację i utożsamianie się studentów z ich domem. Schemat funkcjonalny akademika inspirowany był ideą trzepaka, przy którym zbierały się dawniej dzieciaki z kamienicy i gdzie kwitło życie towarzyskie. Podobnie tworzony jest rzut akademika, gdzie wokół wspólnego dziedzińca odśrodkowo lokowane są grupy pokoi. Forma dobudowanej bryły to hybryda rozwiązania odnalezionego w pobliskim budynku i syntezy ruchu wstęgi tancerki, tzw. ćwiczenia z szarfą. Wstążka i jej kształt to konsekwencja ruchu tancerki. Taniec to ruch, więc rozwiązanie formy budynku odpowiadało najlepiej obiektowi o takiej funkcji.

aksonometria

„Bumerang”, bo tak nazwałem swój akademik (ze względu na kształt rzutu), to budynek dla studentów, ale przede wszystkim budynek studentów. Radosław DYDO © Autor

przekrój

architektura & biznes 12013

A K A D E M I A

A & B

21


Wrocławskie rewolucje

Próba sprostania oczekiwaniom i wyzwaniom współczesnego świata niesie ze sobą szereg zmian, z którymi miasto i jego użytkownicy radzą sobie w rozmaity sposób. Stąd część działań i problemów w przestrzeni publicznej, z jakimi mierzy się dzisiaj Wrocław, jest podobna do sytuacji innego europejskiego miasta — Kopenhagi, gdzie w latach 60. mieszkańcy zmagali się z nadmiernym ruchem samochodowym w centrum. Co więcej, wydaje się, że władze Wrocławia postanowiły podążyć podobną drogą, gdyż od pewnego czasu wokół Rynku sukcesywnie realizowany jest program przypominający kopenhaską pedestrianizację ulic. Podobnie jak w duńskim przypadku, także i tutaj spotkało się to początkowo z niechęcią ze strony kierowców, którzy jednak szybko nauczyli się korzystać z nowego systemu. Kolejne plany magistratu można nazwać niemalże rewolucją, gdyż dotyczą one koncepcji scalenia obszaru

Starego Miasta. Zgodnie z nimi, południowa nitka ulicy Kazimierza Wielkiego, zwana także trasą W–Z, ma być wyłączona z ruchu drogowego i zamieniona w promenadę. Konsekwencją tego kroku będą znaczne zmiany komunikacyjne w całym mieście. Główny ruch ma zostać przeniesiony na inne ulice, a w przyszłości na planowaną obwodnicę staromiejską. Pierwszy etap planu polega na spowolnieniu ruchu na trasie W–Z, co będzie miało spore konsekwencje dla przecinającej ją ulicy

Świdnickiej i usytuowanego tam przejścia podziemnego dla pieszych. Obecnie ulica Świdnicka jest jedną z najważniejszych i najstarszych arterii Wrocławia. Pierwszym przełomowym momentem, mającym silny wpływ na jej obecny kształt, był rok 1807, kiedy to zburzono fortyfikacje, dzięki czemu ulica otworzyła się na Błonia Świdnickie — najbogatsze w tamtym czasie przedmieście. Już od XIX wieku Świdnicka była znana z eleganckich sklepów oraz domów handlowych, zaś wzdłuż ulicy ulokowane były pałacowe rezydencje, galerie sztuki i kawiarnie, a także ważne budynki użyteczności publicznej: Teatr Miejski (dzisiaj Opera Wrocławska) oraz nieistniejąca już siedziba Generalnej Komendantury. Drugim przełomowym momentem była zrealizowana w latach 1977–1991 trasa W–Z.

Przeprowadzona została szlakiem dawnej wewnętrznej fosy miejskiej. W tym celu zlikwidowano pozostałości po gęstej zabudowie w postaci budynków, ulic i zaułków, które przetrwały wojnę. Wtedy też przecięto historyczny bieg ulicy Świdnickiej, łącząc ją w tym miejscu przejściem podziemnym, charakterystycznym ze względu na dziwne, nienaturalne wymiary stopni schodów. Dla wielu przejście to wraz z otoczeniem jest jednak miejscem kultowym, bowiem to właśnie tutaj miały miejsce słynne happeningi Pomarańczowej Alternatywy. Od końca lat 90. widoczny jest powolny proces zamierania ulicy. O jej świetności świadczą już tylko pojedyncze perełki, takie jak dom handlowy Renoma czy hotel Monopol, które ulokowane są między ciucholandami i licznymi zamkniętymi

II NAGRODA (praca nr 34 – 983247) PROJEKT S3NS Igor Kaźmierczak – Architekt, Wrocław AUTORZY Igor Kaźmierczak, Zbigniew Bać, Elżbieta Głogowska, Jerzy Łątka, Przemysław Filar, Bartosz Jaskulski, Karol Mądrecki

OPINIA JURY [FRAGMENT] Nagrodę przyznano za zaznaczone posadzką, czytelne przecięcie nawierzchni ciągu pieszego ulicy Świdnickiej, przy jednoczesnym zachowaniu jej jednorodności w układzie pasmowym, zgodnym z kierunkiem układu komunikacyjnego trasy W–Z, za spójne stylistycznie elementy organizacji przestrzeni, elementy oświetlenia ulicznego oraz efektowne donice sprzyjające zmiennej aranżacji przestrzeni i umożliwiające organizację plenerów, wystaw i ekspozycji, podkreślające wysoki standard nowego miejskiego salonu. […]

22

K O N K U R S Y

O K I E M

K R Y T Y K A

architektura & biznes 12013


zagospodarowanie rejonu ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej we Wrocławiu I NAGRODA (praca nr 18 – 032917) PROJEKT Major Architekci – Marcin Major, Wrocław AUTORZY Marcin Major, Anna Owsiany, Wiktoria Sokalska, Natalia Leszczyńska, Magdalena Fichtner‑Marinova, Martyna Pietras, Łukasz Orłowski

Sąd konkursowy

OPINIA JURY [FRAGMENT] Nagrodę przyznano za właściwą skalę oraz klarowną kompozycję preferującą otwartość na potencjalne wydarzenia, za czysty i prosty układ funkcjonalny, za stworzenie miejsca uczestnictwa w aktywnościach proponowanych przez miasto i — jednocześnie — miejsca wymiany informacji o aktualnych wydarzeniach w mieście, za prostotę i elegancję formy nośnika informacji. […]

lokalami. Obecnie Świdnicka zbliża się już w swym wyglądzie do ulicy widmo. Dlatego istotnym krokiem podjętym w celu jej ratowania jest likwidacja przejścia i przeniesienie ruchu pieszego na poziom ulicy.

wspólny mianownik Założenie to stało u podstaw regulaminu konkursu na opracowanie koncepcji architektonicznej zagospodarowania terenu w rejonie skrzyżowania ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej. Zgodnie z jego wytycznymi, prace miały uwzględniać trzy główne elementy. Pierwszy to przestrzeń publiczna wraz z przejściem naziemnym i przystankami komunikacyjnymi w rejonie skrzyżowania ulic. Drugi to zabudowa przejścia podziemnego z propozycją nowej funkcji. Ostatnie zagadnienie to przebudowa tarasu baru Barbara jako przestrzeni

architektura & biznes 12013

Maciej Hawrylak — przewodniczący sądu konkursowego (SARP, Wrocław); Marek Wiśniewski — sędzia referent (SARP, Wrocław); Roman Rutkowski (SARP, Wrocław); Piotr Fokczyński (Architekt Miasta Wrocławia); Beata Urbanowicz (Koordynator Projektu Wystroju Plastycznego Miasta); Marek Żabiński (Biuro Rozwoju Wrocławia); Małgorzata Adamska — sekretarz organizacyjny konkursu (Wydział Architektury i Budownictwa, Urząd Miejski Wrocławia)

ekspozycyjnej. Związane jest to z ulokowaniem w miejscu dawnego baru siedziby Biura Festiwalowego Impart 2016 (mającego za zadanie promocję Wrocławia jako Europejskiej Stolicy Kultury w roku 2016). W pracach należało odnieść się również do wcześniej już omówionego nowego układu komunikacyjnego, uwzględniając przy tym jego etapowość. Na konkurs zorganizowany przez Gminę Wrocław wpłynęło czterdzieści pięć prac, z których cztery uhonorowano nagrodami, a trzy wyróżnieniami. Każda z nagrodzonych prac w indywidualny sposób podchodzi do tematu konkursu i wyraźnie różni się rozwiązaniami projektowymi. Zauważalny jest jednak pewien wspólny mianownik. Jest nim charakter nowego placu, który stanowi uzupełnienie i naturalny element siatki przestrzeni publicznych

Starego Miasta, będąc przy tym miejscem o bardzo określonym i unikatowym charakterze. W kilku pracach wyszczególnić można także odniesienia do wyjątkowej historii ulicy Kazimierza Wielkiego i jej gęstej zabudowy.

dyskusje i nieporozumienia Porównując wrocławski konkurs do tych, które mają miejsce np. w Danii czy Holandii, widać tu znaczącą różnicę w jakości nadesłanych projektów. Przyczyn tego stanu jest wiele. Z jednej strony konkurs był otwarty. W Skandynawii natomiast normalną procedurą jest organizowanie dla ważnych miejskich tematów konkursów zamkniętych lub z zaproszeniami i zwrotem kosztów. Stwarza to możliwość zatrudnienia profesjonalistów z różnych dziedzin. Kolejną sprawą jest samo przygotowanie

regulaminu konkursu. W tym przypadku problematyczne może być odczytanie intencji zamawiającego i celów inwestycji, co rodzi różne dyskusje czy nieporozumienia. Być może dlatego na konkurs wpłynęło kilka prac, które w ogóle nie odpowiedziały na zadany temat. Może należałoby na nowo przemyśleć kwestię nie tylko organizacji konkursu, ale też przygotowania jego regulaminu. Znowu, za przykładem Skandynawów, można by poszerzyć materiały wyjściowe o szczegółowe analizy urbanistyczne, wyniki i wnioski konsultacji społecznych. Co więcej, można by zorganizować warsztaty angażujące różne grupy interesariuszy, tak by pojawiła się interakcja pomiędzy organizatorem, uczestnikiem i użytkownikiem. Wszystkie te działania wpłynęłyby znacząco na podniesienie jakości przestrzeni publicznej.

K O N K U R S Y

O K I E M

K R Y T Y K A

23


III NAGRODA EX AEQUO (praca nr 30 – 694123) PROJEKT Wytwórnia Pracownia Projektowa — Piotr Zarzycki, Wrocław AUTORZY Piotr Zarzycki, Patrycja Kowalczyk, Izabela Jędrzejek, Paweł Owczarek, Mateusz Sikorski

OPINIA JURY [FRAGMENT] Projekt skromnymi środkami porządkuje przestrzeń. Harmonijnie nawiązano do istniejącej zabudowy, tworząc jednocześnie charakterystyczne zadaszenie dla nowej funkcji tarasu i znak wejścia do sali ekspozycyjno‑wystawienniczej w dawnym przejściu podziemnym. Zaprojektowana zieleń porządkuje zdewastowaną i dysharmonijną przestrzeń publiczną. Nowa posadzka charakteryzuje się elegancją rozwiązania (przy zachowaniu walorów ekonomicznych), a system mebli miejskich jest konsekwentny i formalnie spójny. […]

Kolejnym elementem mającym wpływ na jakość prac jest skład zespołów biorących udział w konkursie. Zespoły interdyscyplinarne praktycznie się tu nie pojawiły, większość uczestników to architekci. We wspomnianej już Danii w tego rodzaju konkursach biorą udział bardzo rozbudowane zespoły, w skład których oprócz architektów wchodzą często architekci krajobrazu, ekonomiści, a nawet i socjologowie. Inną sprawą jest też polski system edukacji — zajęcia z projektowania przestrzeni publicznej na wydziałach architektury praktycznie nie istnieją. Zdaję sobie sprawę z faktu, że wiele z powyższych postulatów jest życzeniowych i być może w tym momencie mało realnych. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że proces przekształceń przestrzeni publicznej w Polsce dopiero raczkuje, to

można mieć nadzieję na wypracowanie nowych modeli, dzięki którym będziemy mogli uzyskać przestrzenie nie tylko wysokiej klasy, ale przede wszystkim dobrze działające.

nowe definicje placu Koncepcja zaproponowana przez biuro +48 Grupa Projektowa (wyróżnienie honorowe) wybija się na tle pozostałych nagrodzonych prac. Wbrew planowi miejscowemu, który nie dopuszcza w tym obszarze zabudowy, na placu zaproponowano budynek. Nową kubaturą architekci chcieli odbudować utraconą skalę ulicy Kazimierza Wielkiego, dzięki czemu uzyskano plac o jasnych i klarownych granicach. Pod nadwieszeniem budynku umieszczono przystanek tramwajowy. W części podziemnej usytuowano salę wielofunkcyjną.

W projekcie zasugerowano także, aby tereny odzyskane w wyniku likwidacji nitki trasy W-Z wypełnić nową zabudową oraz zielenią. Dwa równorzędne wyróżnienia przyznano wrocławskim pracowniom: Buck. Architekci oraz ArC2 Fabryka Projektowa. Pierwsza z nich na nowo definiuje przestrzeń placu, proponując formę miejskiego forum. Schody tarasu sprzed dawnego baru Barbara płynnie przechodzą w łagodną rampę, która prowadzi do podziemnego pawilonu wystawienniczego. Na placu swobodnie rozmieszczono elementy małej architektury oraz zieleń. Założenie drugiej z wyróżnionych prac było bardziej sensoryczne. Jest to koncepcja z pogranicza architektury i sztuki. Wiążącym elementem jest w niej światło. Według autorów, scala ona trzy główne

elementy — taras, strefę podziemną oraz BF Impart 2016. Światło w wielofunkcyjnej części podziemnej występuje jako interaktywna LED-owa ściana, przechodząca w iluminację tarasu jako świetlisty plafon i zwieńczona „budynkiem widmo” — rzeźbiarskim akcentem odwołującym się do historycznej zabudowy. Sam plac jest wyznaczony m.in. przez regularnie rozmieszczone elementy oświetlenia czy dysze wytwarzające parę. Jedna z dwóch prac uhonorowanych trzecią nagrodą (ex aequo) przypadła pracy zespołowej wrocławskich architektów w składzie: Katarzyna Sobuś, Małgorzata Kocima, Marcin Wajda i Emilia Skarżyńska. Bazą do rozważań w ich projekcie była analiza zachowań różnych użytkowników. W jej efekcie autorzy przekształcili przestrzeń tak, by stała się ośrodkiem

III NAGRODA EX AEQUO (praca nr 38 – 111111) AUTORZY Emilia Skarżyńska Katarzyna Sobuś Małgorzata Kocima Marcin Wajda

OPINIA JURY [FRAGMENT] Projekt — balansując na granicy kontestacji warunków konkursu — wnosi wiele cennych i twórczych spostrzeżeń do dyskusji nad organizacją przestrzeni publicznej w zadanej konkursem lokalizacji. Autorzy posłużyli się bardzo oszczędnymi środkami, skutecznie rewaloryzując i podnosząc na nowy, wyższy poziom (dostosowany do współczesności i aspiracji miasta) istniejące już elementy zagospodarowania. […]

24

K O N K U R S Y

O K I E M

K R Y T Y K A

architektura & biznes 12013


zagospodarowanie rejonu ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej we Wrocławiu WYRÓŻNIENIE (praca nr 49 – 569557) PROJEKT Buck.Architekci, Wrocław AUTORZY Paweł Buck, Marek Buck, Dominika Buck, Monika Dobrakowska, Aleksandra Majdzik, Aleksandra Mrowca, Paweł Tatara

OPINIA JURY [FRAGMENT] Wyróżnienie przyznano za zaproponowanie homogenicznego rozwiązania nawiązującego stylem i charakterem do istniejących obiektów z końca lat 50., za skromne i oszczędne środki wyrazu, właściwe dyspozycje materiałowe i kolorystyczne, za trafne decyzje związane z kształtowaniem ulicy Świdnickiej i aranżacji pomieszczeń dawnego przejścia podziemnego. […]

WYRÓŻNIENIE (praca nr 19 – 272237) PROJEKT ArC 2 Fabryka Projektowa Sp. z o.o., Wrocław AUTORZY Mariusz Szlachcic, Renata Gajer-Hackemer, Robert Budny, Witold Śliwa, Łukasz Jagoda, Bartłomiej Szlachcic

OPINIA JURY [FRAGMENT] Zastosowane środki wyrazu z pogranicza architektury, etalażu i instalacji artystycznej budują klimat miejsca zwracającego uwagą swą poza- i ponadstandardową nową rzeczywistością. Odnoszą się wprost do delikatnej natury kultury jako zjawiska cywilizacyjnego. Zaproponowana architektura została zbudowana ze światła, mgieł i delikatnej konstrukcji obiektu chmury, zawieszonego nad głowami przechodniów. […]

WYRÓŻNIENIE HONOROWE (praca nr 37 – 232221) PROJEKT +48 Grupa Projektowa, Warszawa AUTORZY Zygmunt Szparkowski, Agata Filipek, Kamil Miklaszewski, Karol Szparkowski, Adrian Wyparło, Jacek Kamiński, Małgorzata Gołąbek, Izabela Kubicka

OPINIA JURY [FRAGMENT] Koncepcja pokazuje interesujące spojrzenie na sposób postępowania w zdegradowanych przestrzeniach wrocławskiego Starego Miasta, w lokalizacjach zdominowanych „urbanistyką przypadku” — zniszczeniami tkanki miasta po 1945 roku. To propozycja odbudowy dawnych proporcji pomiędzy ulicą, pierzeją i kwartałem. […]

architektura & biznes 12013

K O N K U R S Y

O K I E M

K R Y T Y K A

25


KOMENTARZ OD REDAKCJI Sporo i chętnie narzekamy na jakość przestrzeni publicznej w Polsce. Wszyscy bez wyjątku. Bez względu na przekonania i upodobania architektoniczne zgadzamy się, że chaos, rozlewające się przedmieścia, wszechobecna reklama wpł y wają na niską jakość przestrzeni naszych miast, a tym samym — negaty wnie na naszą psychikę i że coś z tym w końcu trzeba zrobić. Tak miło przecież podróżuje się po Skandynawii czy Szwajcarii, gdzie ład przestrzenny wyzwala w nas spokój. Tak chętnie powołujemy się na modny ostatnio casus São Paulo, gdzie jedna reforma burmistrza Gilberta Kassaba rozprawiła się z zanieczyszczeniami wizualnymi wyjątkowo skutecznie. Efekt takich działań łatwo sobie wyobrazić: mieszkańcy są zadowoleni, a przedsiębiorcy pozbawieni

reklam nie odnotowali spadków w obrotach firm. Wydaje się więc, że zyskali wszyscy. Zyskało miasto. Zyskała demokracja. W Polsce też próbujemy mierzyć się z tym tematem na różne sposoby. Organizujemy m.in. debaty, konferencje, konkursy, które w założeniu mają jakość tych przestrzeni podnieść. Wiele sobie po nich obiecujemy. W ostatnim czasie obserwujemy jednak, że decyzje dotyczące przestrzeni publicznej podejmowane są niejako w kontrze do naszych nastrojów. Jakby się coś zacięło. Z jednej strony nie chcemy reklam, a z drugiej w konkursie na zagospodarowanie rejonu skrz yżowania ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej we Wrocławiu zwycięża praca, której jeden z elementów śmiało ma szansę stać się kolejnym wielkim ­b illboardem. Pod pomysłem podpisują się członkowie jury,

wskazując ten konkretny projekt jako najciekawszy, oraz autorzy projektu. Z tą różnicą, że tym ostatnim w otwartym konkursie wolno zaproponować tak naprawdę wszystko. Na członkach jury spoczywa zaś odpowiedzialność za jakość wybranego projektu, a co za tym idzie — kształt wspólnej przestrzeni. Argumentowanie, że inwestor, czyli władze miasta, nie wykorzysta tej przestrzeni w „niewłaściwy” sposób w zadłużonym — dodajmy — po uszy mieście, jest raczej mało przekonujące. Kolejną zdumiewającą sprawą jest to, co możemy wyczytać z opinii jury do drugiej nagrody. Przyznanie drugiego miejsca jest niezw ykle nobilitujące, a w opinii jury czytamy m.in.: „nagrodę przyznano za […] efektowne donice sprzyjające zmiennej aranżacji przestrzeni […]”. Szanowni członkowie

i członkinie jury, pytam z niedowierzaniem (jeszcze raz uważnie patrząc na wizualizacje i owe „efektowne” donice): czy to jakiś ponury żart? I co oznacza tego rodzaju retoryka w tak ważnym konkursie? Refleksje dotyczące przestrzeni publicznej w Polsce są smutne. Zgadzamy się co prawda z tym, że jest źle, że dużo trzeba naprawić, że potrzebne są regulacje prawne, ale jak przychodzi do decyzji i rozstrzygnięć, to pozostajemy jako społeczeństwo europejskiego kraju cały czas w tym samym miejscu. Miejscu postkomunistycznych standardów i agresywnego kapitalizmu z wrzeszczącymi reklamami. Czy coś nas rzeczywiście blokuje, żeby żyć w przestrzeni ładnej, zdrowej i podobnej standardem do tych w Skandynawii czy Szwajcarii? Małgorzata TOMCZAK

aktywności społecznej. Interesujące wydaje się potraktowanie przejścia podziemnego jako miejsca o dużym potencjale architektonicznym. Część podziemna oraz prowadzące do niej schody są w projekcie tłem do eksperymentalnych form ekspozycji. Natomiast przestrzeń przed siedzibą BF Impart 2016 wypełniono wysoką zielenią oraz meblami miejskimi. Równorzędną trzecią nagrodę otrzymała koncepcja autorstwa Pracowni Projektowej Wytwórnia. Kompozycja placu zbudowana jest tu w oparciu o powtarzalne moduły o różnych funkcjach. Mają one w zamyśle autorów porządkować przestrzeń. Zaproponowano także, by podobne elementy porozrzucać na całej długości zamkniętej części trasy W–Z, tak by zyskała spójny charakter. Wejście do podziemnego centrum wystawienniczego

zlokalizowano w miejscu istniejących schodów od strony Rynku. Ważny akcent stanowi tu ogromna rama spinająca wejście do podziemnej galerii oraz do pomieszczeń BF Impart 2016. Druga nagroda została przyznana pracowni S3NS. Plac zaproponowany został tu jako układ różnej szerokości pasów poprzesuwanych w poziomie posadzki i podkreślających w ten sposób kierunek ulicy Kazimierza Wielkiego. Za sprawą tego rozwiązania uzyskano bardzo czytelny podział funkcjonalny, jednocześnie w zdecydowany sposób definiując granice placu. Jego rola jako miejskiego salonu uzupełniona została unikatowym charakterem mobilnych mebli w postaci przeskalowanych donic z drzewami oraz lamp. Zaproponowano też nowe wejście do galerii podziemnej, usytuowane przy siedzibie BF Impart 2016.

Praca imponuje analizą możliwych scenariuszy podczas etapowania inwestycji.

rytmie rozlokowano drzewa oraz meble miejskie. W przejściu podziemnym zaproponowano funkcje wystawiennicze. Wejścia umieszczono w miejscu istniejących schodów, jednak zwężonych i zastąpionych łagodnymi pochylniami. Architekci nie definiują jednoznacznie, czym jest multimedialny „przystanek kulturalny”. Zgodnie z ich intencją, ma to być element wzmacniający obraz ulicy Świdnickiej jako osi kulturalnej Wrocławia. Autorzy projektu proponują, by białe płaszczyzny-ekrany służyły jako np. miejsce promocji wydarzeń kulturalnych w mieście, a wewnętrzna przestrzeń wykorzystana została do ekspozycji instalacji artystycznych. Jednak śmiało można sobie wyobrazić, że taki ekran może posłużyć po prostu jako wielki billboard reklamowy. Wszystkie możliwości są bowiem prawdopodobne. Jednak to,

przystanek kultury W zwycięskiej pracy biura Major Architekci najbardziej charakterystycznym elementem są białe kubatury, które metaforycznie odtwarzają dawną zabudowę. Zaproponowano, by stalowy szkielet pokryty półprzezroczystym tworzywem funkcjonował jako multimedialny ekran. Jednocześnie pod konstrukcją zlokalizowano przystanki komunikacji publicznej. Stoi za tym również idea, by odbudować dawną kameralność miejsca i odtworzyć historyczny przekrój ulicy, tym samym definiując granice nowego placu przed siedzibą BF Impart 2016. Tam, gdzie dawniej usytuowany był taras baru, umieszczono łagodną pochylnię, na której w regularnym

PRACA KONKURSOWA NR 867977 PROJEKT BASIS — Biuro Architektoniczne Sirojć i Szkółka AUTORZY Dariusz Sirojć Krzysztof Szkółka Filip Kozak stud. Kacper Ciaś

OPIS AUTORSKI [FRAGMENT] Podstawowym założeniem proponowanego zagospodarowania jest próba jego wyraźnego zdefiniowania jako placu […]. Krzyżujące się trakty komunikacyjne […] oraz bezpośrednia dostępność atrakcyjnych części miasta to największe atuty miejsca. Obserwacja tych pozytywnych wątków stanu istniejącego stała się bardzo istotnym czynnikiem w kształtowaniu funkcji zagospodarowywanego terenu, ponieważ stanowić ma zalążek miejsca, które nazwaliśmy MEETING PLACE, w myśl idei „Wrocław miastem spotkań”. […]

26

K O N K U R S Y

O K I E M

K R Y T Y K A

architektura & biznes 12013


zagospodarowanie rejonu ulic Kazimierza Wielkiego i Świdnickiej we Wrocławiu PRACA KONKURSOWA NR 212121 PROJEKT Atelier Loegler, Kraków AUTOR Romuald Loegler WSPÓŁPRACA Kinga Włodarczyk, Bartłomiej Gowin, Dorota Hrabia, stud. Konrad Zmysło

OPIS AUTORSKI [FRAGMENT] Oprócz programowej i funkcjonalnej atrakcyjności nowo wykreowanej publicznej przestrzeni, ważnym aspektem pracy jest dzienne światło determinujące jakość przestrzeni, zachęcając do przebywania w niej […]. Projekt przewiduje połączenie remontu tarasu przy barze Barbara z wybudowaniem pod nim galerii jako nowej kubatury […]. Dalsza faza przekształceń organizacji ruchu […] przewiduje pogłębienie istniejącego tunelu i wykorzystanie jego przestrzeni dla potrzeb kawiarni — baru z letnim tarasem.

w jakim kierunku podąży projekt, zależy w dużej mierze od władz miasta. Można mieć jedynie nadzieję, że jeżeli podjęto decyzję uniemożliwiającą bankom zagarnięcie ulicy Świdnickiej, to komercja być może nie opanuje nowej inwestycji. Jednak to tylko nadzieja. Projekt, co ważne, polemizuje z pomysłem władz miasta na zagospodarowanie terenów dawnej trasy W–Z w mniej dosłowny sposób niż praca biura +48 Grupa Projektowa. Na tle pozostałych, nienagrodzonych prac, kilka wyróżnia się interesującym konceptem i zasługuje na opis. W projekcie biura BASIS nadrzędnym celem było formalne oraz funkcjonalne zdefiniowanie placu. Zaproponowano tam dwa wyraziste elementy w formie zadaszeń. Ich głównym zadaniem jest uporządkowanie przestrzeni. Przejście podziemne zostało

pozostawione w obecnej formie i wzbogacone o funkcję galerii. Bardzo ciekawa jest także koncepcja zaproponowana przez pracownię Atelier Loegler. W projekcie silnie skorelowano działania projektowe z etapowością wymaganą w regulaminie. Podczas remontu tarasu przewidziano ulokowanie pod nim pomieszczeń nowej galerii. Dalsze przekształcenia dotyczą przystosowania i przebudowy przejścia podziemnego oraz budowy ramp. Finalnie projekt daje interesujący efekt przestrzeni publicznej płynnie działającej na dwóch poziomach, gdzie głównym elementem budującym jakość jest światło.

długotrwały proces Miasto na projekt zagospodarowania omawianego terenu przeznaczy prawie

pięć milionów złotych. Biuro Festiwalowe Impart 2016 przeniesie się do baru Barbara w przyszłym roku. Do końca 2014 roku zrealizowany zostanie projekt podziemny, a część naziemna, według ostatnich doniesień, już po tym terminie. Natomiast z pomysłu zwężenia trasy W–Z do jednej nitki wycofano się na najbliższe pięć lat. Działania władz miejskich w sprawie transformacji trasy W–Z nie mają dobrego odbioru społecznego. Czy należy się tym głosem przejmować? Przykłady z innych krajów pokazują, że często niepopularne decyzje po pewnym czasie dają bardzo wymierne efekty. Palących problemów ulicy Świdnickiej jeden konkurs pewnie nie rozwiąże, ale może pomóc pośrednio. Nie mam wątpliwości, że dzięki niemu Świdnicka stanie się ulicą bardziej przyjazną pieszym, choć wiele barier pozostaje

jeszcze do zniesienia. By zmiany dały wymierny efekt, potrzebne są działania. Obecnie punkty handlowe i usługowe są tam rozrzedzone. Wiele lokali leżących przy ulicy Świdnickiej pozostaje w prywatnych rękach, a magistrat nie może dyktować ich właścicielom, co mają z nimi zrobić. Być może trzeba tu szukać alternatywnych rozwiązań, jakie proponują sami uczestnicy konkursu i zamiast wzmacniać rolę ulicy handlowej, pójść na przykład za pomysłem biura Major Architekci, nadając jej funkcję kulturalną lub, jak w jednym z wywiadów mówił Zbigniew Maćków (również uczestnik konkursu), wprowadzić funkcję menedżera ulicy. Dyskusja powinna trwać, podobnie jak sama ewolucja Świdnickiej. A jest to z pewnością proces długotrwały. Mateusz MASTALSKI

PRACA KONKURSOWA NR 121500 PROJEKT Maćków Pracownia Projektowa, Wrocław AUTORZY Zbigniew Maćków, Katarzyna Pielak, Michał Zawadzki WSPÓŁPRACA Maria Roj, Bartłomiej Witwicki

OPIS AUTORSKI [FRAGMENT] […] W przedstawionej propozycji staraliśmy się wygenerować najbardziej atrakcyjną przestrzeń publiczną, działającą jako silny atraktor w ciągu ulicy Świdnickiej. Realizacji nieskomplikowanego obiektu w ramach skromnego budżetu chcieliśmy nadać potencjał generowania różnorodnych działań w skali miejskiej. W naszej opinii, dobrze zaprojektowana przestrzeń publiczna może napędzać działanie innych funkcji i przez to […] może stać się katalizatorem przemian ulicy. […]

architektura & biznes 12013

K O N K U R S Y

O K I E M

K R Y T Y K A

27


W dniach 13–14 października 2012 roku odbyła się w Łodzi druga edycja spotkania pt. „Cohabitat Gathering”, któremu przyświecało hasło: „Simplicity Rediscovered” — prostota odkryta na nowo. Dwudniowa konferencja dotyczyła nie tylko samej architektury, lecz także sposobów budowania społeczności, produkcji zdrowej żywności i wreszcie — nowatorskich sposobów finansowania takich działań. Dwanaścioro zaproszonych prelegentów dostarczyło uczestnikom inspiracji z różnych dziedzin, które zebrane razem można odczytać jako zapowiedź lepszej, bardziej przyjaznej dla ludzi przyszłości… O ile, oczywiście, zechcemy dać się zainspirować.

fot.: Monika Lotkowska

Po co odkrywać prostotę?

Barbara Jones opowiada o budowaniu z kostek słomy oraz o roli kobiet w architekturze

Marcin Mateusz Kołakowski: O pierwszej edycji „Cohabitat Gathering” z 2011 roku pisałem: „Prawdopodobnie

przeciwstawić kryzysom ekologicznym i ekonomicznym. Znacznie bliżsi praktyki niż teoretyzowania.

­source, obecnie jest już używane na całym świecie. MMK: Druga sesja od początku

najciekawsza, a może i najważniejsza

budować czy udoskonalać niskim kosztem i z powszechnie dostępnych materiałów. Co jednak najważniejsze, know-how i wiedzę o budowie swoich urządzeń ­Solar Fire udostępnia za darmo.

architektoniczna konferencja w Polsce”.

MMK: Z drugiej strony, nie było tu

zapowiadała się ciekawie, zwłaszcza

Uważałem wtedy (i nadal tak uważam),

bynajmniej śladu amatorstwa. O jakości

w kontekście obecnego światowego

że takie spotkanie otwiera nowe drzwi

merytorycznej zadecydował jednak

kryzysu. Na szczęście, nie mówiono tam

MMK: Ta druga sesja miała moc

w myśleniu o przestrzeni i architekturze,

przede wszystkim wysoki poziom

o lęku i zaciskaniu pasa, lecz o nadziei…

poszerzania horyzontów. W 2011 roku

zgodnie z mottem Grupy Cohabitat:

zaproszonych prelegentów i intensywny

Można było uwierzyć, że w ekonomii

pisałem jeszcze o low-techu. Dziś czuję,

„integrowanie natury, technologii

program podzielony na cztery sesje:

istnieje szansa na trzecią drogę pomiędzy

że trzeba pisać o czymś więcej. Po tej

i społeczeństwa”.

wspólnota, finansowanie, architektura

dzikim wolnym rynkiem a totalitarnym

sesji zdałem sobie sprawę z tego, że

Maciej Jagielak: W tym roku nasze spotkanie nie było konferencją w klasycznym sensie tego słowa. Architektura była tam obecna, lecz jako część większej całości, jako jedna z podstawowych potrzeb człowieka.

i żywność.

centralnym sterowaniem.

historia alternatywnej technologii może

MJ: Już podczas pierwszej sesji można było odczuć, że mamy do czynienia z praktykami. Model wspólnotowego zamieszkiwania, nazywany cohousing, przedstawił prof. Dick Urban Vestbro, który nie tylko pisze na ten temat, ale przede wszystkim od wielu lat mieszka w jednym z takich miejsc. Cohousing to dobrowolne wspólnoty mieszkaniowe, w których członkowie mają niezależne domy lub mieszkania, lecz decydują się działać razem w określonym zakresie. Cohousing umożliwia np. organizowanie opieki nad dziećmi czy wzajemną pomoc sąsiedzką. Może ucieleśniać się na przykład w tak codziennych momentach jak wspólnie przygotowywane obiady. Prof. Vestbro zdołał wykazać, jak takie rozwiązanie może podnosić jakość życia w mieście, a także, że przynosi ono mieszkańcom konkretne oszczędności finansowe i czasowe. W podobnym tonie dr Helen Jarvis mówiła o kopenhaskiej Christianii, demonstrując na tym znanym przykładzie siłę wspólnego działania. Okazuje się, że lokalna, dobrze zorganizowana społeczność jest w stanie zapewnić mieszkańcom uznawanym za „wykluczonych społecznie” opiekę, której nie oferuje im państwo. Najbardziej współczesna okazała się prezentacja estońskiego architekta Martena Kaevatsa, który wraz z przyjaciółmi zorganizował na potrzeby swojej lokalnej społeczności internetową platformę komunikacji zwaną „Community Tools”. Narzędzie to ułatwia integrację i zarządzanie np. aktywnej grupie mieszkańców, ale może też być wykorzystane do komunikacji pomiędzy mieszkańcami a urzędnikami. W Tallinie to zadziałało, a ponieważ całe oprogramowanie jest darmowe, do ściągnięcia jako open

MJ: Hasło Franka Kresina: „Rzeczy, których działania nie rozumiesz, nie należą do ciebie” (If you can’t open it, you don’t own it) zapadło pewnie w pamięć wielu słuchaczy. Co najważniejsze, Kresin umiał poprzeć swoją ideę demokratyzacji techniki praktyką na amsterdamskim uniwersytecie i kursach pt. „Jak zrobić prawie wszystko”. No i, przede wszystkim, doświadczeniami jego Waag ­Society i warsztatów produkcyjnych Fablab. To właśnie tam łączą się nowe możliwości techniczne z koncepcją całkowicie otwartej i udostępnionej dokumentacji (open hardware). Nowoczesne narzędzia i wiedza, jak je stosować, udostępniane są każdemu zainteresowanemu… i to bez ograniczenia geograficznego, bo Fablaby istnieją w różnych krajach i dzięki kamerom internetowym są ściśle ze sobą powiązane. Argumenty Kresina, że jesteśmy na progu e-rewolucji, w wyniku której będziemy mogli tworzyć własne produkty i ich części oraz wymieniać się swobodnie i za darmo wiedzą o technologii, były antytezą kultury niedostępnych oprogramowań i restrykcyjnych praw autorskich. Kropkę nad „i” w tej sesji postawił Eerik Wissenz — założyciel fińskiej firmy Solar Fire, która chce wywołać „solarną rewolucję”. Proponowany przez nią wynalazek może być stosowany zamiast drogich ogniw fotowoltaicznych i umożliwiać tym samym masowe korzystanie z energii słonecznej, także w krajach rozwijających się. Chodzi o modułowy, wysokotemperaturowy, stałoogniskowy system kumulowania energii solarnej za pomocą luster i stosunkowo prostych rozwiązań wykorzystujących parę jako medium i węgiel drzewny jako „akumulator”. Urządzenie zaprojektowano tak, by można było je

mieć kolejne pozytywne rozdziały i nie

MMK: Z organizacją spotkania związane były spore emocje. Całe wydarzenie powstało w oparciu o tzw. crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe na zasadzie „małe wpłaty pomnożone przez dużą liczbę ludzi”. Dało to organizatorom pełną niezależność od jakichkolwiek sponsorów, a jednocześnie do ostatniej chwili przed rozpoczęciem nie było pewności, czy da się zebrać pieniądze, czy nie — jak przed sportowym wydarzeniem albo wyborami prezydenta.

MJ: Szczerze mówiąc, nie bardzo wierzyłem, że może się to udać, gdy na tydzień przed imprezą brakowało jeszcze ponad połowy budżetu. Wydawało mi się, że tym razem Paweł Sroczyński — główny organizator projektu — za wysoko postawił poprzeczkę… MMK: A jednak udało się. Jest to prawdziwy dowód na to, że oddolne metody finansowania projektów mają sens, także w naszym kraju. Dzięki temu sukcesowi wszyscy uczestnicy mogli mieć też uzasadnione i bardzo przyjemne poczucie, że wspólnie stworzyli tę konferencję.

MJ: To poczucie wspólnoty wyróżniało ostatni „Gathering”. Udział w nim wzięli ludzie, którym zależy na tym, żeby coś robić, żeby po prostu było nam wszystkim lepiej. Szukający prostych i sensownych odpowiedzi na pytanie o to, co można

28

S P O T K A N I A

chodzi tu tylko o prostotę, lecz bardziej o demokratyzację technologii, jej dostępność i tworzenie takich rozwiązań, które dawałyby ludziom wiarę w to, że mogą być aktywni, że mogą tworzyć mądrze i w zgodzie z naturą.

MJ: To przekonanie powinno być szczególnie ważne dla architektów. Podczas sesji poświęconej architekturze o swoich dokonaniach opowiedziała, między innymi, Barbara Jones — postać niemal legendarna w dziedzinie budowania z kostek słomy. Uczestniczyła ona we wznoszeniu trzystu budowli w tej technologii i wykształciła podczas setek kursów czy warsztatów całą generację „słomianych budowniczych”. MMK: Wykład Jones był elektryzujący. Szczególnie ważny wątek, który poruszyła, dotyczył jednak nie materiałów, lecz roli kobiet w architekturze. Zaczęła od tego, że spora część Londynu — o czym mało kto wie — zbudowana została właśnie przez kobiety w czasie odbudowy zniszczeń wojennych. Jej odwoływanie się do prostych, dostępnych dla wszystkich rozwiązań to ważna alternatywa wobec masowej produkcji domów. Co istotne, przykłady działalności Jones, takie jak choćby zespół socjalnych domów szeregowych w Waddington (North Kesteven), pokazują, że słoma może znaleźć szerokie zastosowanie zwłaszcza tam, gdzie w ramach niskiego budżetu chce się budować energooszczędne obiekty.

MJ: Osobny artykuł można by napisać o ideach Barbary Jones dotyczących wykonywania fundamentów bez cementu, np. zastępując standardowe rozwiązania płytkimi fundamentami ze żwiru (ang.

architektura & biznes 12013


fot.: Ján Šlinský

fot.: Maciej Jagielak

Cohabitat Gathering

jeden z domów socjalnych w Waddington w Anglii, do którego budowy wykorzystano kostki słomy, proj.: Amazonails

rubble trench). Z pewnością wielu architektów zdziwiło, że ubijając w starych oponach żwir, można osiągnąć wystarczające fundamenty dla domów jednorodzinnych. Przykłady realizacji ­J ones pokazują jednak , że to alternat y w y wykonalne.

„Agrokruh” — system ekologicznej uprawy roślin, proj.: Ján Šlinský

zastanowi się raz jeszcze. Wszystkie możliwe (i niemożliwe) miejsca w przestrzeni publicznej: klomby i trawniki, skwery i szkolne podwórka w tym mieście stały się pożytecznymi ogrodami, z których każdy może np. wyrwać marchewkę czy rzodkiewkę. „Warzywna rewolucja” zdrowego jedzenia, ale przede wszystkim

licznych publikacji z dziedziny

daje okazję do wspólnej aktywności,

mechaniki gruntów i fundamentacji,

zarówno starszym, jak i młodszym.

pokazał metody wznoszenia ścian

*** MJ: Na zakończeniu pierwszego dnia i po debatach dnia drugiego czuło się, że „Cohabitat” stworzył coś nowego i ważnego w Polsce… że alternatywa dla wygodnych, bezpiecznych schematów, którymi myślimy na co dzień, jest możliwa. Co szczególnie godne podkreślenia, obyło się bez wielkich słów o ekologii i zrównoważonym rozwoju. Wystarczyło zebranie odpowiedniej grupy zainteresowanych w jednym miejscu i skonfrontowanie ich z praktyczną wiedzą z różnych dziedzin — która na co dzień, choć dostępna, jest rozproszona, a to utrudnia korzystanie z niej.

ze względu na ich zdrowotne właściwości oraz efektowny wygląd. Zarówno powaga prelegenta, jak i profesjonalizm wykonania prezentowanych przykładów dobitnie świadczą o tym, że budowanie z ziemi to dziś już nie eksperyment, lecz „dojrzała” technologia.

MJ: Wykład Radosława Barka pokazał z kolei, jak bardzo współczesna architektura z materiałów naturalnych jest osadzona w tradycji. Historia może inspirować do tworzenia bardziej społecznej przyszłości budownictwa, której zasady zawierają się w wygłoszonych przez Radosława Barka postulatach „Karty drahimskiej”: każde miejsce opowiada swoją historię; twoim miejscem jest dom, miejscowość, miasto, środowisko; masz prawo do współuczestnictwa w inicjatywach obywatelskich zmierzających do tworzenia lepszych przepisów dotyczących twojego otoczenia; każdy ma prawo do pięknego krajobrazu, życia w zdrowym środowisku i harmonijnym otoczeniu. Warto dodać, że prawdziwą rewelacją i swoistym podsumowaniem festiwalu była prezentacja prawdopodobnie najbardziej pozytywnej i anarchistycznej babci w Europie: Mary Clear — współzałożycielki Incredible Edible — jednej z najbardziej zwykłych, a przy tym niezwykłych organizacji społecznościowych w Anglii. MMK: Jej prezentacja wzbudziła owacje na stojąco. Działający pod nazwą Incredible Edible mieszkańcy małego miasteczka bez żadnej biurokracji i pozwoleń zaczęli sadzić wszędzie jadalne rośliny… Komu się to wydaje mało rewolucyjne, niech

architektura & biznes 12013

wynalazek firmy Solar Fire — modułowy, wysokotemperaturowy, stałoogniskowy system kumulowania energii solarnej

MMK: W Łodzi mówiło się serdecznie i ludzko, ale jednocześnie rzeczowo i konstruktywnie. Bardzo świeże i dobre stało się połączenie tematyki architektury, ekonomii, żywności i społeczeństwa. Takie podejście

© Incredible Edible

wykonywane w prestiżowych obiektach

ulokowało w odpowiednim kontekście architekturę, która ostatnio zbyt często cierpi na narcyzm. Byliśmy świadkami tworzenia postulowanego od dawna mostu pomiędzy różnymi środowiskami.

inwazja roślin w przestrzeni publicznej miasteczka Tomorden w Anglii — akcja grupy Incredible Edible wnętrze kościoła w Karlsruhe, którego ściany zostały wzniesione z ubijanej ziemi

MJ: Przy czym „Cohabitat” to nie tyko coroczna konferencja „Gathering”, ale też szereg akcji, projektów i spotkań. Wśród nich wymienić trzeba już dziś europejskie spotkanie budowniczych domów ze słomy (European Strawbale Gathering), które odbywa się co dwa lata, a dzięki Grupie Cohabitat odbędzie się w Polsce w wakacje 2013 roku. Marcin Mateusz Kołakowski — doktor nauk technicznych; wykładowca i pracownik naukowy na University of Lincoln; architekt projektujący w Anglii i Polsce.

fot.: Georg Maybaum

z ubijanej ziemi, które w Niemczech są

© Solar Fire

zapewnia mieszkańcom dostęp do MMK: Prof. Georg Maybaum, autor

Maciej Jagielak — członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Budownictwa Naturalnego

S P O T K A N I A

29


Miasto – miejsce na reklamę? Życie lubi pisać zaskakujące scenariusze. Awantura związana z kolejną tymczasową siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej, jaka wybuchła tuż przed otwarciem festiwalu „Warszawa w Budowie”, znacznie lepiej zobrazowała przewodnie hasło ubiegłorocznej imprezy: „Miasto na sprzedaż” niż główna festiwalowa wystawa.

dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej

kiedy to jej tytuł nabrał zupełnie nowego znaczenia. Ubiegłoroczna edycja festiwalu „Warszawa w Budowie” miała zainaugurować funkcjonowanie nowej (znów tymczasowej) siedziby MSN. Jakiś czas temu muzeum otrzymało we władanie piękny, przeszklony modernistyczny pawilon dawnego Domu Meblowego Emilia. Jednakże w czasie trwania jego remontu władze miasta sprzedały pawilon deweloperowi marzącemu o tym, by gmach zburzyć i zbudować w jego miejscu wieżowiec. Miało to nastąpić dopiero wtedy, gdy wygaśnie umowa najmu z MSN, jednak niespodziewanie pawilon znalazł się w gminnej ewidencji zabytków, na co deweloper zareagował wypowiedzeniem powyższej umowy. Na razie negocjacje pomiędzy stronami konfliktu toczą się za zamkniętymi drzwiami, a MSN rezyduje w nowej siedzibie. Wciąż jednak nie wiadomo, jak długo ten stan potrwa. Ekipa MSN, będąca zakładnikiem w walce między miastem a deweloperem, nie przyjęła na szczęście postawy ofiary, a wsparli ją w tym widzowie — wystawę pt. „Miasto na sprzedaż”

Ha-Ga (Anna Lipińska) „Wkrótce w stolicy zabłysną neony. Warsaw by night”, ilustracja z pisma „Szpilki” nr 48, 1956

© MiastoMoje­AwNim.pl

W 2012 roku, nieco inaczej niż w poprzednich edycjach, wszystkie wydarzenia związane z projektem „Warszawa w Budowie” koncentrowały się wokół głównej wystawy — to ona stała się punktem odniesienia dla okołofestiwalowego programu. Przygotowana przez zespół pod przewodnictwem Tomasza Fudali ekspozycja — otwarta 12 października i trwająca do 19 grudnia — prezentowała rzetelnie przygotowany materiał ikonograficzny dotyczący istnienia reklamy w przestrzeni Warszawy. Przetrząsając prasowe oraz filmowe archiwa, a także muzealne magazyny, twórcy wystawy zebrali imponujący materiał pokazujący, jak szyldy, plakaty, ogłoszenia i neony kształtowały estetykę stolicy na przełomie XIX i XX wieku, w latach międzywojennych, w czasie okupacji i PRL-u. O ile wycieczka przez historię była urocza (stare szyldy z lat 20. czy starsze o czterdzieści lat neony wzbudzają sentyment), o tyle współczesność raczej przerażała. Nie ma się co na ten temat rozpisywać — zawłaszczanie ulic polskich miast przez wielkoformatową reklamę jest

Elżbieta Dymna, Marcin Rutkiewicz „Polski outdoor. Reklama w przestrzeni publicznej”, dokumentacja fotograficzna z lat 2007–2012

powszechnie znanym faktem. Temu zjawisku zresztą poświęcona była większość debat i spotkań toczących się w ramach festiwalu. I choć właściwie wszyscy są za tym, by kwestie reklamy w mieście uporządkować, nikt nie wie, jak zrobić to skutecznie. Uporządkowanie przestrzeni publicznej w Warszawie może nastąpić dopiero wtedy, gdy przestanie być ona zarządzana jak firma, w której każde przedsięwzięcie podyktowane jest kalkulacją ekonomiczną. O tym, że na razie nie ma na to szans, przekonaliśmy się na kilka dni przed wernisażem wystawy pt. „Miasto na sprzedaż”,

30

S P O T K A N I A

w ciągu pierwszych dziesięciu dni jej trwania zobaczyła rekordowa ilość ponad dziesięciu tysięcy osób. Starsi warszawiacy zapewne z rozrzewnieniem patrzyli na kolejkę ciągnącą się przed wejściem do pawilonu Emilia — takie same „ogonki” stały tam trzydzieści–czterdzieści lat temu w oczekiwaniu na dostawę mebli… Kontrowersje związane z siedzibą MSN (wliczając w to dwa międzynarodowe konkursy architektoniczne, skandal z zakończeniem współpracy z Christianem Kerezem i ostatnie perturbacje wokół pawilonu Emilia) splotły się z głównym

przekazem wystawy pt. „Miasto na sprzedaż”. Pokazały dobitnie, że choć wśród mieszkańców miasta szacunek do otaczającej przestrzeni i świadomość architektoniczna znacznie ostatnio wzrosły, urzędnicy stołecznego Ratusza nadal Warszawę widzą jako zbiór działek, z których każda ma swoją wartość mierzoną w złotówkach, a w swojej pracy za cel stawiają sobie raczej przetrwanie do kolejnych wyborów, niż stworzenie dalekosiężnej wizji dla miasta. To dlatego siedziba MSN nie znajduje się na liście urzędniczych priorytetów, a podległe Ratuszowi firmy zarządzające miejską zielenią, drogami czy budynkami nie są w stanie zlikwidować nielegalnych reklam czy zapanować (nawet w granicach już istniejącego prawa) nad chaosem bill­ boardów, plakatów, ulotek i szyldów. Na absurd zakrawa fakt, że kilka tygodni temu gigantyczna płachta z reklamą zawisła na zabytkowym i świeżo wyremontowanym gmachu… Ministerstwa Budownictwa. Dostawszy do dyspozycji dużą przestrzeń ekspozycyjną, zespół MSN przygotował wystawę na temat co prawda nienowy i dyskutowany od lat, jednak podszedł do niego z odpowiednim przygotowaniem merytorycznym. Dodatkowym atutem ekspozycji była stworzona specjalnie na tę okazję przez pracownię WWAA scenografia. Bogata w eksponaty wystawa pt. „Miasto na sprzedaż”

pokazała, że reklama jest integralną częścią miejskiej przestrzeni, jej naturalnym składnikiem, na który nie ma sensu się obrażać. Zawsze jednak trzeba pamiętać o tym, że jej istnienie w obrębie śródmieścia powinny ograniczać pewne ramy narzucające stosowną estetykę. Doskonale obrazują to fotografie z lat 60. ubiegłego wieku, na których widać rozświetlone neonami warszawskie ulice. W okresie międzywojennym czy w PRL-u dla branży reklamowej pracowali najlepsi graficy, malarze, architekci, a nawet artyści awangardowi (na wystawie można zobaczyć komercyjne projekty m.in. Henryka Stażewskiego). Dziś liczy się jednak intensywność przekazu, nie jego jakość. W katalogu festiwalowym Marcin Rutkiewicz ze Stowarzyszenia „MiastoMoje­AwNim” napisał: „Chaos w przestrzeni publicznej nie jest problemem garstki sfrustrowanych estetów. Stan tej przestrzeni świadczy o kulturze kraju dobitniej niż liczba teatrów i muzeów. Obcując na co dzień z wizualnym chaosem, stępiamy własną wrażliwość, przenosimy zgodę na nieporządek i bylejakość do przestrzeni prywatnych”. Bałagan w otaczającym nas mieście nie znika, gdy zamkniemy drzwi od własnego mieszkania. Anna CYMER Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

architektura & biznes 12013


Marka „Warszawa” We współczesnym świecie miasto jest traktowane jak produkt. Musi wyrobić sobie markę, podlega takim samym zasadom marketingowym jak pasta do zębów czy samochód. Twórcy wystawy pt. „Chwała miasta” pokazują, w jaki sposób Warszawa może się chwalić swoją architekturą. „Proponowana przez nas perspektywa formułuje […] inną wizję promocji miasta — skierowaną do wewnątrz, opartą na sile mieszkańców tworzących miasto, a także na wiedzy o znaczącym, a niesłusznie znanym jedynie niewielkiemu kręgowi specjalistów, dorobku architektów tu pracujących” — piszą kuratorzy ekspozycji. Postanowili oni pokazać Warszawę jako przestrzeń, w której rodziły się (i nierzadko realizowały) naprawdę szalone wizje, w której działali odważni architekci i która jest też wspaniałym terenem do miejskich eksploracji. Wystawa miała skromną formę, ale ogromną wagę informacyjną — jej twórcy pokazali widzom kilkanaście związanych z Warszawą zagadnień architektonicznych oraz urbanistycznych, które zaistniały w mieście w XX i XXI wieku, a które nie mogłyby powstać w żadnym innym miejscu. Opisane zostały też fenomenalne warszawskie osiedla: funkcjonalistyczny Rakowiec — przedwojenna awangardowa realizacja Heleny i Szymona fragment planu urbanistycznego „Warszawa funkcjonalna”, proj.: Jan Chmielewski, Szymon Syrkus, 1934

© Archiwum zab masp, nr 14.8 / dzięki uprzejmości Muzeum ASP w Warszawie

widok kompleksu sportowego SKS Warszawianka, proj.: Jerzy Sołtan, Zbigniew Ihnatowicz, Lech Tomaszewski, Włodzimierz Wittek, Wiktor Gessler, Wojciech Fangor, I etap, 1956

© Jacek Damięcki / archiwum Fundacji Bęc Zmiana

makroinstalacja „Chmura na placu Piłsudskiego”, proj.: Jacek Damięcki, 1994

architektura & biznes 12013

została przez przedwojennego awangardowego modernistę Bohdana Lacherta w stylistyce socrealistycznej. Taka właśnie jest Warszawa — miasto, w którym splatają się ze sobą metropolitalne wizje

© archiwum Fundacji Bęc Zmiana

Punktem wyjścia dla tegorocznej edycji organizowanego przez warszawską Fundację Bęc Zmiana od 2008 roku cyklu pt. „Synchronicity. Projekty dla Warszawy przyszłości” była refleksja dot ycząca sposobu, w jaki promuje się stolica Polski. Okazuje się bowiem, że choć nakłady Ratusza na promocję wzrosły do pięćdziesięciu dziewięciu milionów złotych, a w czasie Euro 2012 odwiedziły Warszawę setki tysięcy kibiców, chwali się ona przede wszystkim… pustymi działkami. Większość działań promocyjnych miasta koncentruje się bowiem wokół prezentacji stolicy na targach nieruchomości jako terenu pod zabudowę. Nic dziwne go, że sami warszawiacy nie identyfikują się z zabudową miasta, skoro tak rzadko pokazuje się ją jako wartość. I to właśnie zagadnienie wzięli na wars z tat Małgor z ata Kuciewic z , Jakub Szczęsny i Bogna Świątkowska, przygotowując wystawę pt. „Chwała miasta”.

Syrkusów, która w latach 60. zyskała swoją kontynuację; Przyczółek Grochowski Zofii i Oskara Hansenów (zwany też Pekinem) czy tzw. kopulaki — mało znany zespół domków kopułowych przy ul. Ustrzyckiej

(zbudowane w latach 1961–66, proj.: Andrzej Iwanicki). Kuratorzy wystawy przypomnieli też przesuwanie budynków (w tym cofnięcie o dwadzieścia jeden metrów kościoła Narodzenia NMP na potrzeby budowanej trasy W–Z i obrócenie o siedemdziesiąt cztery stopnie Pałacu Lubomirskich) czy duże założenia sportowe, takie jak projektowany przez Jerzego Sołtana kompleks Warszawianki. Stolica Polski to miasto paradoksów: powstawały tu plany urbanistyczne, które miały zmienić Warszawę w supernowoczesną metropolię, takie jak choćby „Warszawa funkcjonalna” Szymona Syrkusa i Jana Chmielewskiego, ale do dziś nowe osiedla projektuje się według „struktury pola”, w układzie zagonów na polu uprawnym. Na wystawie można było poznać wizjonerskie projekty odbudowy stolicy z 1945 roku, które opracowywał słynny Maciej Nowicki, a także dowiedzieć się, że Warszawa ma swój charakterystyczny sposób murowania z cegły. Ekspozycja prezentowana była do końca grudnia 2012 roku w nowo powstałym lokalu Państwomiasto, który ma się stać miejscem dyskusji i spotkań dla osób zainteresowanych otaczającą je przestrzenią (kulturalną, społeczną, architektoniczną). Placówkę otwarto w dzielnicy Muranów, którą wzniesiono (dosłownie) na ruinach warszawskiego getta, a zaprojektowana

i małomiasteczkowe rozwiązania. W stolicy można przeprowadzać szalone eksperymenty architektoniczne i urbanistyczne, ale zarazem główny plac miasta od sześćdziesięciu lat jest pustkowiem, na zagospodarowanie którego nikt nie ma pomysłu. Ale właśnie te cechy miasta, które u wielu wzbudzają skrajne uczucia, są jego wartością. Warszawa wciąż jest miejscem, w którym wszystko jest możliwe i wystarczy chwila uwagi, by te niezwykłości dostrzec. Pokazali je kuratorzy wystawy „Chwała miasta”, podkreślając swój zamysł: „Proponujemy narrację o mieście ­opartą na lokalnej anegdocie, ukazującą Warszawę jako idealne pole doświadczalne dla wizjonerskich i eksperymentalnych przedsięwzięć — chcemy, by przyćmiła puste hasła promocyjne pełne pasujących do każdego miasta przymiotników i powierzchownie traktowanej historii”. Ekspozycja poza tym, że pokazała bogactwo zaistniałej i niezrealizowanej architektury, była też dowodem na to, że dwumilionowa europejska stolica nie musi promować się tylko za sprawą odbudowanej Starówki czy działek przeznaczanych pod banalne wieżowce. Markę „Warszawa” tworzy o wiele więcej składników, które świadczą o jej niepowtarzalnej tożsamości. Anna CYMER Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości Fundacji Bęc Zmiana.

S P O T K A N I A

31


Z motyką na słońce

fot.: Gaston Bergeret

Od 24 października do 9 grudnia 2012 roku paryskie Cité de l’Architecture & du Patrimoine we współpracy z francuskim Ministerstwem Kultury i Komunikacji Wizualnej zaprezentowały szóstą już edycję „AJAP Albums des jeunes architectes et des paysagistes”, czyli „Albumów młodych architektów oraz architektów krajobrazu”, wybieranych co dwa lata. scenografię wystawy tworzy siedemnaście prostopadłościennych modułów, po jednym dla każdej z wyróżnionych pracowni

powierzono jednej z ekip wyróżnionych w poprzedniej edycji — tym razem byli to FREAKS freearchitects. Złożyło się na nią siedemnaście prostopadłościennych modułów (po jednym na każdy wyróżniony zespół) z pomalowanej na czarno stali. Każda pracownia miała do swojej dyspozycji po cztery arkusze formatu A0 (przyjętego jako standard konkursowy) przewijające się cyklicznie niczym miejskie plakaty reklamowe. Pierwszy arkusz prezentował portret oraz rys biograficzny architektów, zaś pozostałe przedstawiały trzy wybrane projekty. Tak jak w latach poprzednich, tak i teraz dominowały raczej prace koncepcyjne i projekty konkursowe niż założenia zrealizowane, choć i tych ostatnich tym razem było całkiem sporo. W obecnej edycji AJAP znalazło się dużo naprawdę ciekawych i dobrych projektów. Ogromnie podobały mi się prace wszystkich trzech pracowni architektury krajobrazu. Staranny dobór roślin

miejska tymczasowa działka uprawna, proj.: Atelier Roberta, 2011

Ogród Gastronomiczny, proj.: AC&T Paysages & Territoires, 2011

© Vincent Pfrunner

© AC&T Paysages & Territoires

Z roku na rok AJAP cieszy się coraz większą popularnością wśród młodych (maksymalnie trzydziestopięcioletnich) twórców — tym razem swoje kandydatury złożyło aż dwieście czterdzieści pracowni. Prestiżowe jury pod przewodnictwem Frédérica Borela oraz Michela Desvigne’a wyróżniło siedemnaście pracowni, z czego aż czternaście to pracownie architektoniczne. Podstawowym celem ministerstwa oraz Cité jest jak największa i jak najskuteczniejsza promocja nowych talentów oraz ułatwienie pierwszych kontaktów między architektami i inwestorem zamówień publicznych, które — jak wiadomo — przynoszą większe pieniądze i rozgłos niż w przypadku zamówień indywidualnych. Każdej edycji AJAP towarzyszą także starannie wydany katalog, strona internetowa oraz liczne spotkania. Dodatkowym atutem promocyjnym jest również fakt, że tradycją już stało się podróżowanie ekspozycji po Francji i Europie. Tak jak w latach ubiegłych, scenografię wystawy

32

W Y S T A W Y

© Luc Boegly

wieża wielofunkcyjna przy Uniwersytecie Paris 7, proj.: Antonini+Darmon Architectes, 2011

© Ciguë

butik australijskiej marki Aesop w Paryżu, proj.: Ciguë, 2011

i przemyślana kompozycja przyciągały do realizacji o nazwie Ogród Gastronomiczny (proj.: AC&T Paysages & Territoires), którą oddano do użytku w 2011 roku, a powstała obok bardzo dobrej restauracji w Reims. Z kolei projektantki z Atelier Roberta — Alice Mahin, Chloé Sanson oraz Céline Aubernias — zaprezentowały proste, lecz ciekawe założenie stanowiące refleksję na temat miejskiej, tymczasowej działki uprawnej. Projekt powstał w 2011 roku w ramach Festiwalu Ogrodów na Wodzie w Amiens. Trzeci równie ciekawy i także zrealizowany projekt to ogród w środku kwartału nowoczesnej zabudowy w podparyskiej miejscowości Boulogne-Billancourt autorstwa D’ici là paysagistes, czyli Claire Trapenard & Sylvanie Grée (jak widać kobiety są mocną stroną francuskiej szkoły krajobrazu!). Zamiast powtarzalnych schematów kwietnych klombów, rabatek czy trawników projektantki zdecydowały o stworzeniu przestrzeni niebanalnej. Niewielki zagajnik smukłych sosen, wysokie ozdobne trawy i długie, poprowadzone śmiałą linią betonowe ławki świetnie wpisują się w otaczającą zabudowę, sprzyjają relaksowi i skutecznie przenoszą w klimaty nordyckie. Wśród pracowni architektonicznych z radością odkryłam projektantów paryskiego sklepu australijskiej marki Aesop, który w moim osobistym rankingu na najładniej zaprojektowany butik stoi naprawdę wysoko. Utrzymaną w tonacji bieli i czerni, mieszczącą się w modnej dzielnicy Marais maleńką przestrzeń (zaledwie czterdzieści metrów kwadratow ych) stworzyli Alphonse Sarthout i Erwan Levêque. Wraz z czterema innymi osobami tworzą oni kolektyw architektoniczny Ciguë. Zaprezentowali oni też dwa inne równie interesujące projekty — koncepcję wspaniale wpisujących się w krajobraz drewnianych chat górskich w rumuńskim Braszowie oraz industrialne wnętrze paryskiej restauracji 104, do której zaprojektowali również wyposażenie. Z kolei pracownia Antonini+Darmon Architectes przyciągała zrealizowanym projektem, czyli wspartą na wysokich słupach wieżą

o lekkiej białej elewacji z anodyzowanego aluminium. Oddany do użytku w 2011 roku obiekt zawiera pomieszczenia przeznaczone dla wydarzeń kulturalnych oraz stowarzyszeń studenckich i stanowi dobudowę do budynku dawnych składów mieszczącego obecnie część uniwersytetu Paris 7. Z kolei ciekawym, niewielkim Centrum Pedagogicznym z drewna, szkła i betonu, powstałym w Haraucourt, mogli pochwalić się projektanci z zespołu Gens. Z dużą przyjemnością obejrzałam również realizację pracowni Mu — renowację i rozbudowę domu jednorodzinnego w Tours. Zmieniające się cyklicznie plansze A0 z projektami laureatów AJAP przy piątym obrocie odsłaniały długi, stworzony ze wszystkich siedemnastu modułów pejzaż księżycowy. Nowa przestrzeń dla wyobraźni, nieprzekształcone jeszcze przez człowieka terytorium, pole doświadczeń dla przyszłych lub młodych pokoleń… Wątpię, aby autorzy scenografii wystawy znali polskie przysłowie „porywać się z motyką na słońce”, a jednak gdy patrzyłam na ową panoramę, przyszło mi ono do głowy. Start młodych projektantów łatwy z pewnością nie jest i, niestety, często dobrze ilustruje go powyższe powiedzenie. Atuty nowego pokolenia, „nieobciążonego” jeszcze latami pracy i rutyny zawodowej, czyli: kreatywność, duże zasoby energii i innowacyjność to ogromne zalety, jednak kryzys, duża konkurencja, brak doświadczenia czy trudna sztuka autopromocji doprowadzają do częstego zniechęcenia na początku drogi zawodowej. Wybierane w Polsce co roku najlepsze dyplomy i przyznawane pojedynczym projektom nagrody „imienia…” to dobry początek. Z niecierpliwością wyglądam jednak wystawy i promocji typu AJAP organizowanej przez SARP, Izbę Architektów oraz odpowiednie ministerstwo — to naprawdę dodające motywacji, ciekawe i potrzebne wydarzenie. Anna POPIEL-MOSZYŃSKA Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości paryskiego Cité de l’Architecture & du Patrimoine.

architektura & biznes 12013


fot.: Martin Gerlach jun. / dzięki uprzejmości Wien Museum

© Galerie Julius Hummel / dzięki uprzejmości Wien Museum

Świadectwo niedogmatycznej moderny

widok na osiedle Werkbundu od południa; w tle Czerwona Góra, 1932

architektura & biznes 12013

dzień otwarcia osiedla Werkbundu — 4 czerwca 1932 roku

fot.: Albert Hilscher © ÖNB / dzięki uprzejmości Wien Museum

powierzchni niewielkich domów. Wystawa w Lainz stanowiła ucieleśnienie społecznej i estetycznej utopii lepszego, „szczęśliwego” życia w duchu wypływającym z założeń modernizmu. Chodziło o nowoczesną, bliską natury kulturę mieszkaniową w zagęszczonych strukturach osiedlowych. Na osiedlu Werkbundu odrzucono jednak funkcjonalistyczny dogmat na rzecz indywidualizmu i otwartych rozwiązań koncepcji przestrzennych. Dążenie Josefa Franka do tworzenia humanistycznej moderny, jego postawa wynikająca z liberalnego humanizmu i socjaldemokratycznych ideałów postrzegane są dzisiaj jako wiedeńska specjalność w recepcji modernizmu. Wzorcowe osiedle Werkbundu dawało jednocześnie alternatywną odpowiedź na program budowlany „Czerwonego Wiednia” — kolosalne bloki mieszkaniowe budowane niczym twierdze obronne. Josef Frank przeciwstawił im dom jednorodzinny, bliźniak bądź szeregowiec w otoczeniu zieleni. Ogólną wizję osiedla usytuowanego na planie zbliżonym do trójkąta zaprojektował Josef Frank. Trzydziestu architektów (i jedna architektka) z Austrii i z zagranicy przyczyniło się do sukcesu całości. W projekcie wzięli udział zarówno „ojcowie” modernizmu — Adolf Loos i Josef Hoffmann, jak i cała średnia generacja kolegów Franka oraz młode, wschodzące „gwiazdy”, takie jak Margarete Schütte-Lihotzky, Oswald Haerdtl czy najmłodszy — Ernst Plischke. Frank zaprosił do współpracy także kolegów z zagranicy — André Lurçata z Francji, Hugo Häringa z Niemiec, Gerrita Rietvelda z Holandii, Jacques’a Groaga z Moraw czy Richarda Neutrę z Kalifornii. Za koncepcję kolorystyczną osiedla odpowiedzialny był węgierski malarz Laszlo Gabor. Osiedle stało

technicznej awangardy. „Miarą wszystkiego musi być człowiek” — postulował Josef Frank. Wiedeńskie osiedle Werkbundu wprowadziło model życia, którego potencjału i siły oddziaływania nie da się pominąć — jego pluralistyczna estetyka wywarła duży wpływ na architekturę wnętrz drugiej połowy XX wieku. Grażyna KRZECHOWICZ

przestrzeń mieszkalna autorstwa Josefa Franka, 1932

fot.: Martin Gerlach jun. / dzięki uprzejmości Wien Museum

Z okazji jubileuszu osiemdziesięciolecia tego wydarzenia Wien Museum zorganizowało w dniach 6 września 2012 roku — 13 stycznia br. wystawę przypominającą ówczesne osiągnięcia wiedeńskiego mieszkalnictwa. Ekspozycja pt. „Osiedle Werkbundu w Wiedniu 1932. Manifest nowego mieszkalnictwa” naświetla historyczne tło powstania osiedla i jego polityczno-kulturalne uwarunkowania. Osiedle Werkbundu zakorzenione było w ideach ruchu ogródków działkowych, który rozwinął się po I wojnie światowej jako dzikie osadnictwo wynikające z potrzeb chwili, przechodząc z czasem w zorganizowane formy spółdzielcze propagujące małe domy z ogródkami uprawnymi. Założony w 1912 roku na wzór niemieckiego, austriacki Werkbund, jako związek architektów, rzemieślników i przemysłowców połączył idee ruchu osiedlowego z nowoczesnym budownictwem mieszkaniowym — wysoka jakość architektury w powiązaniu z produkcją przemysłową miała umożliwić jej powszechną dostępność. Wiedeńskie osiedle powstałe w 1932 roku pod kierunkiem Josefa Franka, jednego z założycieli Werkbundu, stanowiło odpowiedź na wystawę mieszkaniową odbywającą się w 1927 roku na osiedlu Weißenhof w Stuttgarcie (jej kierownikiem artystycznym był Ludwig Mies van der Rohe) i zaprojektowane według podobnych wzorców osiedle Werkbundu we Wrocławiu (1928). W przeciwieństwie do osiedla w Stuttgarcie, w Wiedniu nie chodziło o demonstrację innowacji technicznych czy stylistycznych, ale o prezentację różnych form mieszkaniowych — o maksymalny komfort przy optymalnym wykorzystaniu

się międzynarodowym pokazem osiągnięć architektonicznych. Zaprojektowane domy stanowiły różne warianty budynków osiedlowych z płaskimi dachami, od jedno- do trzypiętrowych, o powierzchni mieszkalnej 57–126 metrów kwadratowych, z około dwustumetrowymi ogródkami. Podpiwniczone domy budowane były z pustaków ceglanych, otynkowane, w pastelowych kolorach, z oknami o różnych formach podkreślających rzemieślnicze wykonanie. Ogrody z tarasami stanowiły oczekiwane rozszerzenie mieszkań. Mimo wielkiego zainteresowania osiedlem tylko nieliczni mogli sobie tam pozwolić na kupno domu — sprzedanych zostało jedynie czternaście obiektów, reszta została wynajęta i w 1938 roku przeszła na własność miasta. Międzynarodowa krytyka oceniła bardzo pozytywnie osiedle w Lainz, nazywając je „najnowocześniejszym miastem ogrodem na świecie”. Koncepcja wnętrz domów powstałych na osiedlu, przy całej swej różnorodności, w jednym aspekcie była jednolita — poza sypialnią brakowało pomieszczeń o specjalnym przeznaczeniu, takich jak jadalnia. Pojawiły się też nowe typy mebli: rozkładane łóżka, niskie stoły z klapami, składane krzesła, wysokie stołki kuchenne, stojące lampy. Domy miały wbudowane szafy sypialne, kuchenne i przedpokojowe. Oprócz oryginalnych mebli na wystawie można oglądać model całego osiedla wykonany przez studentów wiedeńskiego Uniwersytetu Technicznego. Towarzyszą mu modele niektórych domów i bogata dokumentacja fotograficzna ukazująca na historycznych ujęciach wygląd zewnętrzny i wyposażenie wnętrz domów. Dokumentację fotograficzną uzupełniają nieznane dotąd rysunki i plany ukazujące proces powstawania osiedla — np. szkice domów Josefa Hoffmanna z zaznaczonymi kolorowymi fasadami. Dziś na osiedlu w oryginalnym stanie pozostały sześćdziesiąt cztery domy poddawane aktualnie restauracji. Od 1978 roku osiedle znajduje się na liście zabytków. Otacza je nimb mitu — pozostało świadectwem kreatywnego sceptycyzmu w obrębie modernizmu, zarówno wobec patosu robotniczych „twierdz” mieszkalnych, jak i dogmatyzmu

przestrzeń mieszkalna w Domu 45 autorstwa Jasques’a Groaga, 1932

fot.: Julius Scherb / dzięki uprzejmości Wien Museum

Latem 1932 roku w Lainz — 13. dzielnicy Wiednia — na ówczesnych zachodnich krańcach miasta zaprezentowane zostały nowe formy mieszkalnictwa w postaci siedemdziesięciu kompletnie umeblowanych domów z ogródkami, powstałych na osiedlu wybudowanym z inicjatywy Werkbundu. Trwająca dwa miesiące prezentacja osiągnięć architektonicznych modernizmu przyciągnęła ponad sto tysięcy zwiedzających i odbiła się szerokim echem nie tylko w Austrii, ale i na całym świecie jako największa wystawa architektury mieszkalnej w Europie.

krzesło „A 63 F” projektu Josefa Franka

W Y S T A W Y

33


fot.: Beata Komar

fot.: Beata Komar

Jaka przyszłość czeka wielkie osiedla mieszkaniowe?

W lutym 2011 roku zespół polskich naukowców składający się z pracowników Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej oraz Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach wraz z partnerem niemieckim (The Helmholtz Centre for Environmental Research — UFZ) rozpoczął realizację projektu badawczego zatytułowanego „Wczoraj, dziś i jutro polskich i niemieckich wielkich osiedli mieszkaniowych. Studium porównawcze modeli rozwoju urbanistycznego i ich akceptacji na przykładzie Katowic i Lipska”.

Celem przedsięwzięcia było stworzenie scenariuszy rozwojow ych mogących stanowić podstawę do podejmowania decyzji o przekształceniach istniejących osiedli oraz ukierunkowanych działaniach zwiększających ich atrakcyjność jako miejsc obecnego lub przyszłego zamieszkania. Badaniami w projekcie objęto wielorodzinne osiedla: Grünau w Lipsku, a po stronie polskiej — Tysiąclecia, Ignacego Paderewskiego i Alfonsa Zgrzebnioka w Katowicach. Oceniano, między innymi, jakość techniczną, funkcjonalną i behawioralną, a także strukturę i kapitał społeczny oraz problemy administracyjne, ekonomiczne i ekologiczne. Podczas realizacji projektu analizowano opinie mieszkańców na temat warunków zamieszkania i wizerunku osiedli, przeprowadzono też wywiady z pracownikami urzędów miast, projektantami osiedli i zarządcami spółdzielni mieszkaniowych. W studiach porównawczych ujęto oceny przepisów Prawa budowlanego oraz wskaźniki jakości urbanistycznej

czy funkcjonalno-programowej osiedla, budynków i mieszkań, a także bezpieczeństwa, stopnia prywatności, czytelności układu przestrzennego, przebiegu modernizacji (w tym termomodernizacji) w kontekście cyklu życia budynków, procesów agregacji i dezagregacji czy analizy skutków prywatyzacji. Zorganizowana 13 listopada 2012 roku na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach konferencja, podczas której dokonano podsumowania dotychczas zrealizowanych działań badawczych, stanowiła jeden z ostatnich etapów projektu. Kierująca nim prof. Elżbieta Niezabitowska, wprowadzając zgromadzonych słuchaczy w założenia projektu, wyjaśniła, że jednym z głównych powodów, dla których do badań wybrano wspomniane osiedla, był zbliżony czas ich powstania.

Grünau w Lipsku

fot.: Beata Komar

u góry strony i poniżej: osiedle Grünau w Lipsku

34

M I A S T O

Lipskie osiedle, planowane początkowo na sto tysięcy mieszkańców, w 2009 roku zasiedlone było przez około czterdzieści pięć i pół tysiąca ludzi. Według danych statystycznych zebranych podczas trwania projektu, począwszy od 1995 roku ich liczba spada rocznie o około osiem procent. W 2003 roku, kiedy na terenie Lipska zanotowano mniej więcej dwadzieścia procent pustych mieszkań, w obszarze Grünau wyburzono siedem tysięcy sześćset opustoszałych lokali. Ankieta, której w yniki zaprezentowała dr Annegret ­H aase z Helmholtz Centre, wskazywała na średnią wieku mieszkańców osiedla wynoszącą powyżej sześćdziesięciu lat. Ponad sześćdziesiąt sześć procent z nich zamieszkuje tu dłużej niż piętnaście lat, zaś większość zdecydowana jest nie opuszczać Grünau. Wysoka średnia wieku mieszkańców zmusza do przeanalizowania przyczyn kształtujących tamtejszą strukturę społeczną. Okazuje się, że ważnym czynnikiem polaryzującym mieszkańców w poszczególnych regionach

osiedla jest rozdźwięk pomiędzy poziomem ich wykształcenia i zarobków. Pomiędzy poszczególnymi gospodarstwami domowymi istnieją spore różnice w dochodach. Niezadowolenie starszych mieszkańców spowodowane jest również utrudnionym dostępem do mieszkań (sześciopiętrowe bloki bez wind).

katowickie blokowiska Wskazane powyżej problemy okazują się być aktualne również w odniesieniu do polskich osiedli. Adam Bartoszek — profesor socjologii z Uniwersytetu Śląskiego — zaprezentował w zarysie wyniki badań problemów społecznych, jakie dają o sobie znać w przestrzeni miejskiej Katowic. W oparciu o pozyskane dane wykazał on, że podobnie jak w przypadku osiedla lipskiego podstawowym problemem, z jakim przyjdzie się mierzyć władzom miasta, a także zarządcom katowickich osiedli, jest starzenie się społeczeństwa. Ilustracją wniosków Bartoszka były dane przedstawione przez dr. Marka Niezabitowskiego z Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej dotyczące problematyki jakości mieszkania w badanych osiedlach. Na podstawie pozyskanych w wywiadach opinii mieszkańców, których reprezentowali głównie studenci i młodzi ludzie u progu kariery zawodowej, można stwierdzić, że przestrzenie publiczne katowickich osiedli są mało dostępne, szczególnie dla grup, które zazwyczaj z przestrzeni publicznej są wykluczane, czyli rodziców z małymi dziećmi oraz ludzi starszych i z dysfunkcjami motorycznymi. Brak tu podjazdów dla wózków (zarówno inwalidzkich, jak i dziecięcych) do klatek schodowych, zbyt mała jest liczba wind w blokach, zawiły jest system komunikacji na piętrach (długie korytarze, schody prowadzące od windy, która często ulokowana jest w przestrzeni między dwoma piętrami), brakuje też piaskownic dla dzieci.

architektura & biznes 12013


fot.: Beata Komar

Zanotowano również niechęć do zmian miejsca zamieszkania osób starszych ze względu na niebezpieczeństwo braku akceptacji w nowym miejscu. Jednocześnie — co wydaje się być symptomem pozytywnym — mieszkańcy wyrażają chęć życia na osiedlach atrakcyjnych dla wszystkich grup wiekowych, w tym w środowiskach wielopokoleniowych. Wchodząca w skład grupy badawczej dr Beata Komar z Politechniki Śląskiej przedstawiła bardziej szczegółową ocenę przestrzeni urbanistycznych katowickich osiedli, dokonując jednocześnie porównania ich jakości ze stanem osiedla lipskiego. Z kolei dr Beata Kucharczyk-Brus zaprezentowała wyniki analizy metodą SWOT (badanie mocnych i słabych punktów, szans oraz zagrożeń). Oceniono, między innymi, technologie budownictwa osiedlowego, głębokość mieszkań w kontekście dostępności do wnętrz światła dziennego, komunikację wewnętrzną i powierzchnie komunikacyjne.

widmo depopulacji W ostatnim prezentującym rezultaty projektu wystąpieniu konferencyjnym prof. Elżbieta Niezabitowska zarysowała skonstruowane na podstawie wyników wszystkich badań scenariusze rozwoju oraz, opcjonalnie, problemy, z jakimi przyjdzie się zmierzyć administracji katowickich osiedli mieszkaniowych czy — szerzej — władzom miasta w odniesieniu do kształtowania przestrzeni osiedli już istniejących i tych budowanych. Ich przyszły charakter kształtuje się już teraz. Szczególnie ważnymi obecnie czynnikami w tym procesie są (podobnie jak w Lipsku): czynniki demograficzne, rozwój nowych technologii w obszarze komunikacji skutkujący zmianami modeli świadczenia pracy, czynniki ekonomiczne, polityka mieszkaniowa miasta, rynek nieruchomości, wymagania rozwoju zrównoważonego (nowe mieszkalnictwo

architektura & biznes 12013

i nowe technologie budowlane). Zdaniem prof. Niezabitowskiej, wyniki badań wyraźnie wskazują na rozszerzające się zjawisko depopulacji, które prowadzić będzie do zwiększenia ilości pustostanów, ujawniając coraz jaskrawiej starzenie się społeczeństwa. Jest to już teraz wyraźny sygnał do zmiany myślenia o infrastrukturze osiedli mieszkaniowych. Zmniejszaniu się populacji Katowic towarzyszyć będą: wzrost zapotrzebowania na usługi opiekuńcze dla ludzi starszych, ubożenie społeczeństwa, wzrost liczby osób wykluczonych spowodowany czynnikiem ekonomicznym. W scenariuszu zakładającym słaby rozwój gospodarczy lub stagnację prof. Niezabitowska zwróciła uwagę na politykę mieszkaniową państwa, z której to ostatnie de facto się wycofuje. Jako szczególnie niekorzystne w tym zakresie przedstawiła zjawisko konkurowania deweloperów ze spółdzielniami mieszkaniowymi, stanowiące skutek braku polityki mieszkaniowej zarówno ze strony władz państwowych, jak i lokalnych, które nie monitorują potrzeb mieszkańców i odstępują od budowy mieszkań czynszowych. Nie można, w opinii prof. Niezabitowskiej, mówić o istnieniu jakiejkolwiek polityki mieszkaniowej, jeżeli właścicielem gruntów czy mieszkań jest deweloper dyktujący warunki swoich inwestycji władzom. Wymierna jakość osiedli deweloperskich oceniana jest jako dużo niższa niż spółdzielczych, a reklamowana przez deweloperów dobra jakość sąsiedztwa oferowanych przez nich zespołów mieszkaniowych niejednokrotnie pozostaje w sferze życzeń. Problem pustostanów, który, zdaniem prof. Niezabitowskiej, dotyczy już zasobów miejskich Katowic, może rozszerzyć się również na spółdzielnie mieszkaniowe. Rosnąca liczba pustostanów prowadzić może do wzrostu patologii i przemieszczeń mieszkańców, z czym wiąże się również intensyfikacja problemów z egzekwowaniem obowiązków

ciążących na właścicielach budynków wobec ich mieszkańców. Prof. Niezabitowska postulowała prowadzenie badań nad przyszłymi koncepcjami rozwoju osiedli w celu ustalenia polityki wyburzania oraz ponownego zagospodarowania ich przestrzeni. Kolejnym problemem wskazanym przez koordynatorkę projektu jest ograniczanie myślenia o zrównoważonym rozwoju jedynie do kwestii termomodernizacji — bariery dla realizacji zasad projektowania uniwersalnego w Prawie budowlanym. A zatem istnieje tu konieczność dostosowania Prawa budowlanego do realiów i wymogów przyszłości. Pośród innych czynników rodzących problemy zostały wskazane: gospodarowanie przestrzenią publiczną przez niekompetentne instytucje administracji, nabożny stosunek do własności prywatnej, piętnowanie planowania urbanistycznego, odrzucanie wskaźników urbanistycznych, a ponadto — wydawanie pozwoleń na budowę w oderwaniu od studium zagospodarowania przestrzennego. W takiej

sytuacji konieczne staje się prowadzenie dalszych interdyscyplinarnych projektów badawczych wspólnie z osobami zarządzającymi przestrzenią.

zaproszenie do współpracy Kończący się projekt jego realizatorzy potraktowali jako wstępny etap do opracowania założeń programowych dla koniecznych do podjęcia przekształceń w ramach polityki mieszkaniowej i funkcjonowania rynku nieruchomości. Chodzi tu o funkcjonalno-przestrzenne przekształcenia osiedli wielorodzinnych w kierunku umożliwienia realizacji nowych wzorców zamieszkiwania. Prof. Niezabitowska zaprosiła uczestników do wspólnego opracowania kolejnego projektu badawczego pozwalającego na realizację powyższych postulatów. Zaproszenie pozostaje aktualne również dla specjalistów spoza dziedziny architektury. Małgorzata KĄDZIELA Ilustracje udostępnione dzięki uprzejmości organizatorów konferencji.

u góry strony i poniżej: osiedle Tysiąclecia w Katowicach

fot.: Beata Komar

fot.: Beata Komar

projekt badawczy Politechniki Śląskiej i Helmholtz Centre

M I A S T O

35


fot.: Alan Weintraub / Arcaid Images

Krzywo znaczy więcej – Oscar Niemeyer (1907–2012)

„Życie jest chwilą, która mija zbyt szybko” — zwykł mawiać Oscar Niemeyer. W przypadku nestora światowej architektury chwila ta trwała niemal sto pięć lat. Wypełnił ją pasją, determinacją i zaangażowaniem — zarówno w życiu, jak i w bogatej twórczości. Niemeyer urodził się w rodzinie o niemieckich korzeniach w Rio de Janeiro, 15 grudnia 1907 roku. Od najmłodszych lat uwielbiał szkicować. Architekturą zajął się późno, był zresztą raczej przeciętnym studentem. Jak większość Brazylijczyków był pasjonatem futbolu, karnawału i bossa novy. Cenił dobrą literaturę (szczególnie dzieła Baudelaire’a, Orwella czy Sartre’a) i sztukę (zwłaszcza obrazy Picassa). Miał słabość do whisky, czerwonego wina i tytoniu. Ubóstwiał kobiety. Z pierwszą żoną związał się w wieku zaledwie dwudziestu jeden lat. Ich związek trwał aż do śmierci Annity Baldo w 2004 roku. Drugą żonę, wieloletnią sekretarkę Verę Lúcię Cabreirę (niemal o cztery dekady młodszą), poślubił mając dziewięćdziesiąt dziewięć lat! Miał jedną córkę — Annę Marię, doczekał się czterech wnuków, trzynastu prawnuków i sześciu praprawnuków. Jego wielką miłością była też polityka. Lubił powtarzać, że ważniejsza od architektury jest walka z nierównościami społecznymi. Podczas swojej długiej kariery uczestniczył w licznych projektach mieszkań socjalnych, wielokrotnie rezygnował

36

W S P O M N I E N I A

i

z honorarium, a nawet opłacał niektóre realizacje z własnej kieszeni. Swojemu wieloletniemu szoferowi, w y wodzącemu się z jednej z brazylijskich faweli, podarował dom. Często żartował, że po upadku muru berlińskiego byli, wraz z zaprzyjaźnionym Fidelem Castro, ostatnimi żyjącymi komunistami. W młodości oddał własne biuro na potrzeby partii, na starość został nawet jej prezesem. Zaangażowanie polityczne uniemożliwiło mu jednak karierę akademicką (władze Stanów Zjednoczonych wielokrotnie odmawiały mu wydania wizy, mimo zaproszeń z Yale czy Harvardu), a nawet zmusiło go do dwudziestoletniej emigracji. Podobnie jak kapitalizmu, Niemeyer szczerze nie znosił kątów i linii prostych. Jego początkowa twórczość utrzymana była jeszcze w duchu wczesnego modernizmu. Współpracował wówczas m.in. z Le Corbusierem przy projekcie gmachu Ministerstwa Oświaty i Zdrowia w Rio de Janeiro, czy też przy budowie siedziby ONZ w Nowym Jorku. Później, w oparciu o szerokie możliwości kształtowania zbrojonego betonu, wypracował swój własny, ekspresyjny język kreacji architektonicznej, dążąc do syntezy różnych dziedzin sztuki. Do współpracy przy swoich projektach często zapraszał artystów: malarzy, grafików czy rzeźbiarzy. Lubił powtarzać, że wymyślone przez człowieka linie proste są sztywne i bezduszne, dlatego preferował krzywizny, „z natury swobodne i zmysłowe”. Inspiracje odnajdywał głównie w brazylijskich krajobrazach: pasmach górskich,

R E F L E K S J E

meandrujących rzekach, rozległych plażach czy falującym morzu. Nieustającym źródłem natchnienia było dla niego też piękno kobiecego ciała. Nie rozstawał się ze szkicownikiem, przekładając naturalne formy na własną wizję architektury. Cenił również lokalną barokową sztukę sakralną. To właśnie projekt Kościoła Świętego Franciszka z Asyżu w Pampulha (1943) był przełomowym zleceniem, które dość niespodziewanie przyniosło mu sławę i uznanie. Dla młodego architekta był to początek międzynarodowej kariery i licznych podróży do Ameryki Północnej, Azji i Europy (w tym w 1954 roku do Polski), co zaowocowało dziesiątkami realizacji w różnych częściach świata. Na Starym Kontynencie zaprojektował między innymi: centralę wydawnictwa Mondadori nieopodal Mediolanu, siedzibę Francuskiej Partii Komunistycznej w Paryżu, salę widowiskową w Hawrze czy hotel z kasynem na portugalskiej Maderze. Jedną z ostatnich europejskich realizacji Niemeyera jest otwarty w 2011 roku w asturyjskim Avilés olbrzymi kompleks kulturalny nazwany jego imieniem. Mimo że architekt pracował także nad licznymi projektami w Afryce, Ameryce Środkowej (głównie na Kubie) czy Azji (Uniwersytet w Hajfie), to najwięcej prac pozostawił po sobie w Ameryce Południowej, głównie w ojczystej Brazylii. Niektóre z nich, jak apartamentowiec Copan w São Paulo, Muzeum Sztuki Współczesnej w Niterói czy Muzeum Oscara Niemeyera w Kurytybie weszły do kanonu ikon architektonicznych ostatnich dziesięcioleci. Największym dokonaniem Oscara Niemeyera pozostaje jednak Brasília — nowa stolica kraju, projektowana od podstaw wspólnie z Lúcio Costą. Miasto, zwane czasem największą zrealizowaną utopią architektoniczną XX wieku, powstało na suchym płaskowyżu Sertão w centrum Brazylii. Budowa trwała zaledwie cztery lata (1956–1960). Rzut olbrzymiego założenia miał przypominać samolot w locie — paradoksalnie, gdyż Niemeyer panicznie bał się latać. Aerodromofobia doskwierała mu do tego stopnia, że na budowę nowego miasta dojeżdżał z Rio de Janeiro niemal tysiąc kilometrów samochodem. Wokół głównej alei nowej stolicy, tzw. Osi Monumentalnej powstały obiekty administracyjne: siedziba prezydenta (Pałac Planalto), budynek parlamentu (Kongres Narodowy), kompleks Naczelnego Trybunału Federalnego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych (Pałac Itamaraty) oraz monumentalna katedra. Wzdłuż drugiej, dłuższej osi rozmieszczono natomiast utrzymane w duchu egalitaryzmu dzielnice mieszkaniowe. Brasília, podobnie jak cała twórczość Niemeyera, od początku wzbudzała spore kontrowersje. Zwolennicy chwalili oryginalną

architekturę i efektywne rozwiązania transportowe (dzięki rozdziałowi komunikacji pieszej i kołowej do lat 90. ubiegłego wieku nie było potrzeby instalacji w mieście sygnalizacji świetlnej). Przeciwnicy krytykowali wybór lokalizacji metropolii, skalę i koszty założenia oraz niedostateczną ilość zieleni. Niezależnie od kontrowersji stolica Brazylii jest obecnie jednym z najbogatszych i najbezpieczniejszych miast kraju. Jest również bez wątpienia jednym z najciekawszych urbanistycznych eksperymentów ubiegłego wieku, co zostało potwierdzone wpisem całego założenia na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1987 roku. Niemeyer, nawet przekraczając magiczną granicę setnych urodzin, nie przestawał tworzyć. Mimo podeszłego wieku, siedemdziesięciu lat pracy twórczej, ponad sześciuset projektów w dorobku oraz najważniejszych wyróżnień architektonicznych na koncie (m.in. Nagroda Pritzkera, Złoty Medal RIBA i Praemium Imperiale) nie myślał o emeryturze. Był ciągle ciekawy świata, dzielił się również własnymi doświadczeniami: w ostatnich latach wydawał kwartalnik „Nosso Caminho” („Nasza Droga”), opublikował wspomnienia „As cur vas do tempo” („Krzywe czasu”), a nawet napisał powieść „Diante do nada” („W obliczu nicości”). Pod koniec życia nie mieszkał już we własnej willi — słynnej Casa das Canoas, lecz na dziesiątym piętrze Ypirangi — jedynego „falującego” wieżowca przy plaży Copacabana. W jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że ta przeprowadzka była podyktowana nieustającą pasją tworzenia. Zamiast tracić czas i energię na dojazdy, schodził piętro niżej do swojego studia i szkicował kolejne wizje. Pracował nad przebudową Sambodromu i rewitalizacją bulwaru Copacabany. Niestety, nie doczeka wydarzeń, które wspierał i na które niecierpliwie czekał: brazylijskiego mundialu w piłce nożnej w 2014 roku, czy też letniej olimpiady, zaplanowanej dwa lata później w jego rodzinnym Rio de Janeiro. Śmierć Oscara Niemeyera 5 grudnia 2012 roku, tuż przed jego 105 urodzinami, odbiła się szerokim echem na całym świecie. Media w rozmaity sposób próbowały zmieścić kilkudziesięcioletni dorobek i barwny życiorys w ramach skrótowych „newsów”. Wielcy współczesnej architektury, od Jeana Nouvela po Normana Fostera wyrażali podziw i szacunek dla mistrza. Wśród setek powtarzanych wiadomości tego środowego poranka naszą uwagę zwrócił jeden anonimowy wpis: „Wydarzyło się coś, co wydawało się niemożliwe. Umarł architekt dotykający granic nieśmiertelności”. Michał Haduch Bartosz Haduch

architektura & biznes 12013


patronaty medialne A&B

© archiwum organizatorów konferencji

Zielona przyszłość

prezentacja podczas konkursu na najbardziej innowacyjny produkt

W dniach 8–9 listopada 2012 roku w Centrum Wystawienniczo-Konferencyjnym EXPO XXI w Warszawie odbyła się druga edycja konferencji pt. „Future4Build” — innowacyjnej platformy biznesowej dotyczącej tematyki z sektora zrównoważonego budownictwa. Celem konferencji było stworzenie interdyscyplinarnej sieci kontaktów oraz wymiana poglądów pomiędzy specjalistami różnych branż związanych z budownictwem, jak również propagowanie idei zielonego budownictwa. Poza przedstawieniem bogatej oferty wystawienniczej podczas spotkania odbyło się też szereg paneli dyskusyjnych podzielonych na trzy kategorie: strefa inwestora i dewelopera, inteligentne technologie oraz architektura, design & zrównoważony budynek. Wśród zaproszonych prelegentów znalazło się osiemdziesięcioro ekspertów, praktyków i menedżerów z całej Europy. W czasie pierwszej prelekcji pt. „Dlaczego budowa ekologicznych mieszkań idzie w Polsce tak opornie?” dyskutowano o powszechnym braku wiedzy na temat ekologicznego procesu projektowego, o tym, że ekologicznie znaczy również oszczędnie. Padły stwierdzenia, że w Polsce zostało nadużyte zaufanie do przedrostka „eko” i bywa on nacechowany negatywnie. Dyskutanci doszli do wniosku, że należy wzmocnić działania w celu promocji tego typu rozwiązań. Uczestnicy panelu pt. „You don’t know” (spojrzenie na certyfikowane budynki od wewnątrz), m.in. Artur Karas z Buro Happold oraz Jan Cieśla z Grontmij Polska zapewniali, że budynki opatrzone certyfikatem gwarantują zdrowe środowisko wewnętrzne i są wolne od syndromu chorych budynków (SBS), a w konsekwencji umożliwiają bardziej efektywną

architektura & biznes 12013

i kreatywną pracę. W ostatni dzień konferencji odbyły się warsztaty dotyczące certyfikacji budynków oraz ich związku ze środowiskową deklaracją produktu (EPD) prowadzoną przez specjalistów z międzynarodowej firmy konsultingowej PE International. Uczestnicy mogli dowiedzieć się tam, jak wygląda proces uzyskiwania certyfikatów DGNB, LEED oraz BREEAM. Jedną z ostatnich dyskusji wywołał koncept zrównoważonego miasta „Smart city”, którego celem jest zintegrowane działanie w ramach poprawy warunków życia. Marek Dąbrowski z Buro Happold przedstawił działanie „smart” na przykładzie projektu wioski olimpijskiej w Londynie, gdzie zwyciężyło myślenie kompleksowe nie tylko o przestrzeni dla ogromnej imprezy sportowej, ale też o późniejszym przeznaczeniu tych terenów. Zrównoważenie w miastach powinno odbywać się systemowo, z uwzględnieniem wniosków z dotychczasowych polskich rewitalizacji, które często były jedynie jednostkowym działaniem. Rozwiązania w ramach koncepcji „Smart city” mogą być wdrażane w małej skali poprzez inicjatywy związane z lokalną społecznością. Podczas imprezy miał miejsce również konkurs na najbardziej innowacyjny produkt „Future4Build”. Bezapelacyjnym zwycięzcą okazała się firma Ekoenergetyka — Zachód, której stacja ładowania pojazdów easyPoint wygrała w pięciu z sześciu kategorii. Konferencja pt. „Future4Build” była świetnie zorganizowanym w ydarze niem tworzącym znakomity klimat do nawiązywania współpracy pomiędzy inwestorami, producentami, inżynierami i architektami. „Future4Build” skutecznie działa na polu zwiększania świadomości społecznej i propagowania „zielonego budownictwa”, które w obliczu postępujących przemian i ustanawianych przepisów staje się wiedzą konieczną. Adam DŁUGOSZOWSKI

• W dniach 29 I–1 II zapraszamy do Poznania na Międzynarodowe Targi Budownictwa BUDMA, w ramach których przewidziano także wydarzenia architektoniczne: debatę pt. „Jakość przestrzeni publicznej jako wynik działań architekta, inwestora i urzędnika” (30 I) oraz spotkanie z gwiazdą światowej architektury — włoskim projektantem R ­ enato Rizzi, autorem projektu gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. Ważnym punktem programu będzie też „Strada di Architettura 2.0” — specjalnie wyznaczona ścieżka zwiedzania prezentująca najnowsze osiągnięcia polskiej oraz międzynarodowej architektury. Zapraszamy również na rozstrzygnięcie VII edycji organizowanego przez A&B konkursu o Nagrodę im. Macieja Nowickiego pt. „Architektura innowacyjna”, które odbędzie się w trakcie międzynarodowego forum pt. „Wielkie projekty a renesans miast” (31 I). Więcej informacji: http://www.budma.pl; • Fundacja Uniwersytetu w Białymstoku oraz Wydział Architektury Politechniki Białostockiej zapraszają do udziału w konkursie artystyczno-architektonicznym pt. „Odmrażamy chłodnię”. Celem konkursu jest znalezienie najciekawszych odpowiedzi na pytanie o przyszłość budynku białostockiej chłodni i jego otoczenia. Termin składania prac: 1 III. Więcej informacji: konkurs.chlodnia@uwb.edu.pl;

• Szwedzkie Virserum Art Museum zaprasza do udziału w międzynarodowym konkursie pt. „Architecture of Necessity”. Jury czeka na niezrealizowane projekty architektoniczne lub urbanistyczne powstałe w latach 2010–2013, które charakteryzują się zrównoważonym rozwojem rozwiązań ekologicznych, społecznych i kulturalnych. Termin składania prac: 15 II. Najlepsze projekty zostaną wytypowane do wystawy, która zostanie otwarta 5 V. Spośród ich autorów jury wybierze od trzech do pięciu zwycięzców, którzy zostaną ogłoszeni w dniach 26–27 VI podczas konferencji pt. „Wood Summit Småland”. Więcej informacji: http://­ architectureofnecessity.blogspot.com; • Firma Roca zaprasza studentów architektury i wzornictwa przemysłowego oraz projektantów i architektów, którzy nie ukończyli 35. roku życia, do udziału w konkursie pt. „Jump the gap” na nowe i innowacyjne pomysły aranżacji łazienki. Termin składania prac: 18 IV. Więcej informacji: http://www.jumpthegap.net; • Małopolski Ogród Sztuki w Krakowie zaprasza na wystawę projektów biura Ingarden & Ewý Architekci (do 28 II); • A&B patronuje warsztatom dla dzieci pt. „Mali architekci” organizowanym przez jeleniogórski oddział SARP i pracownię SK-ARCHITEKCI. Więcej informacji: http://sarp.jgora.org.pl.

GRATULACJE

W

z wiązku ze zmianami we w ł adz ach lo k alnych o d d zia ł ów Stow ar z ys ze nia Architektów Polskich serdecznie gratulujemy wszystkim członkom nowo obranych Zarządów. Informujemy też, że nowymi prezesami w poszczególnych oddziałach zostali: Janusz Grycel (Białystok), Jacek Zawiła (Bielsko-Biała), Małgorzata Schmidt (Bydgoszcz), Maciej Żelasko (Częstochowa), Dariusz Górny (Gorzów Wielkopolski), Wojciech Drajewicz (Jelenia Góra), Piotr Buśko (Katowice), Wojciech Gwizdak (Kielce), Stanisław Skład (Koszalin), Bohdan Lisowski (Kraków), Bartłomiej Kożuchowski (Lublin), Zbigniew Bińczyk (Łódź), M a ł gor z at a Adamowic z- N owack a (Opole), Piotr Kostka (Poznań), Mariusz Antos (Radom), Marek Chrobak (Rzeszów), Sylwia Gąsienica-Kler yk (Nowy Sącz — Podhale), Marek Orłowski (Szczecin), Piotr Koziej (Toruń), Marcin Mostafa (Warszawa), Maciej Hawrylak (Wrocław), Stefan Ciecholewski (Wybrzeże), Jerzy Gołębiowski (Zielona Góra).

Z

okazji jubileuszu 10-lecia pracowni Artur Jasiński i Wspólnic y została w ydana publikacja pt. „Projekty i realizacje 2002–2012” prezentująca dorobek twórczy krakowskiego biura architektonicznego, którą Państwu polecamy. Arturowi Jasińskiemu i jego Wspólnikom serdecznie zaś gratulujemy i życzymy kolejnych owocnych lat pracy.

Redakcja A&B

P A T R O N A T Y

A & B

37


Wokół Le Corbusiera 6 października ubiegłego roku odbył się w Warszawie maraton wykładów o Le Corbusierze połączony z polską premierą książki „W stronę architektury”. Było to najważniejsze wydarzenie zorganizowanych przez Centrum Architektury obchodów 125. rocznicy urodzin architekta. Rafał Mazur przesłał nam swój komentarz do maratonu, a Dorota Jędruch zrecenzowała pierwsze polskie tłumaczenie „Vers une architecture”. Le Corbusier podwójnie klasyczny

© Fondation Le Corbusier / dzięki uprzejmości Centrum Architektury

Z

ainteresowanie architektonicznym modernizmem w ostatnich latach stało się niemal powszechnym zjawiskiem. Zorganizowany przez Centrum Architektury cykl wykładów poświęcony Corbusierowi [por. A&B 11/2012] okazał się dużym sukcesem, czego dowodem było pełne audytorium. Poruszano wiele istotnych zagadnień, takich jak kolor w twórczości papieża modernizmu, czy też jego wpływ na architekturę w Polsce, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Warto dodać, że w żadnym z tych krajów Le Corbusier nie mógł się poszczycić ani jedną większą realizacją architektoniczną. Pomimo tego, niewątpliwie

był on najbardziej wpływową postacią architektury XX wieku. Podczas niektórych wykładów próbowano włożyć do jednego worka Le Corbusiera i innych architektów modernizmu, czy wręcz postawić Corbu na ich czele. Tak więc, wytworzył się, zresztą dość powszechny, obraz wielkiego twórcy epoki, za którą wszyscy nostalgicznie tęsknimy. Na szczęście, Charles Knevitt w swoim wystąpieniu przedstawił kilka istotnych faktów, stawiających szwajcarskiego architekta w bardziej realnym świetle. Przypomniał, iż większość teorii i sloganów Corbusiera nie było jego autorstwa. Zazwyczaj „cytował” innych wielkich mu współczesnych.

i uporządkowanego na temat twórczości architekta, to w formie tekstu interwencyjnego, ideologicznego, formułowanego z punktu widzenia innej doktryny — postmodernizmu (dowiadując się zresztą, że jednym z pierwszych budynków postmodernistycznych była kaplica w Ronchamp autorstwa Le Corbusiera właśnie). Czy w 2012 roku tekst wydany przez Centrum Architektury w serii „Fundamenty” jest już po prostu klasycznym, doniosłym historycznie tekstem — świadectwem pewnej epoki? Czy też nadal wzbudza w nas polemiczne emocje, dotykając rzeczywistości, w której żyjemy, a nawet oferując coś na przyszłość? (Na przykład przypomnienie, że rozwój miasta nie musi być całkowicie chaotycznym procesem…). Czy możemy dziś, dekorując bibliotekę eleganckim grzbietem „W stronę architektury”, zamknąć teorie Le Corbusiera w pewien historyczny paradygmat modernistycznego języka i strategii władzy, modernistycznej figury artysty‑demiurga, których procedery demaskuje we wstępie do książki Marta Leśniakowska? Czy też ten język i ta epoka, są wciąż w jakiś sposób naszą epoką i naszą nieprzepracowaną traumą? Program wydarzeń towarzyszących wydaniu książki „zbudowany wokół ideowej obecności i fizycznej nieobecności Le Corbusiera w Polsce”, rekonstrukcja nigdy nie mających miejsca wykładów Le Corbusiera w Warszawie i Wrocławiu, przypomina niezw ykle zresztą emocjonujące wywoływanie duchów. Ten

ekscytujący moment jest dla nas, zagubionych w dwuznacznościach dziedzictwa modernizmu, ważnym punktem estetycznego i ideowego katharsis. Pojęcia skądinąd bliskiego Le Corbusierowi, przyznającemu się do heretyckiego dziedzictwa katarów i promującego „oczyszczenie” w duchu puryzmu. „Spal to co kochasz, i kochaj to co spaliłeś” — pisze Ch. E. Jeanneret w cytowanym w książce liście do swojego nauczyciela. Czy nasze współczesne ambiwalentne praktyki: ideowa adopcja „źle urodzonych”, burzenie „brutala” i odbudowywanie podobnego na tym samym miejscu nie wynikają z potrzeby podobnego rytuału? Obrazoburczy manifest architektonicznego „nudyzmu” — jak określono promowane przez Le Corbusiera rozwiązania, jego „krucjata” przeciw „mrokom akademii”, przez wielu architektów przyjęte zostały w momencie wydania jako zapowiedź reformy architektury. Autor — spr y tnie manipulując dwugłosem tekstu i obrazu — faktycznie rozbiera budynki ze zbyt dekoracyjnych frywolności. Na zdjęciach przedstawiających surowe podziały wnętrza kościoła Santa Maria in Cosmedin wymazuje na przykład dekorację prezbiterium za przegrodą ołtarzową, m.in. bogatą mozaikę absydy, na jednym ze zdjęć silosów zaczerpniętych z artykułu Hermanna Muthesiusa („Werkbund Jahrbuch”, 1913) budynek pozbawiony został wieńczącej go w oryginale dekoracyjnej attyki. A mit funkcjonalnej, sanitarnej

W stronę pewnego stanu ducha

Z

aczęła się nowa epoka. Zapanował nowy duch. Duch czytania Le Corbusiera, duch cytowania Le Corbusiera, duch interpretowania Le Corbusiera. Architektura zatem (mamy już pewność) to: przemyślana, bezbłędna, wspaniała gra brył w świetle (l’architecture est le jeu, savant, correct et magnifique des volumes sous la lumière) dokładnie w tym porządku i w tej kolejności. Nie zaś: mądra, skoordynowana gra brył w świetle, lub: mistrzowska, precyzyjna i wspaniała gra zestawionych w świetle brył albo mistrzowska, prawidłowa, wspaniała gra brył w świetle, czy też: piękna i słuszna gra brył w świetle, ani nie: umiejętna, właściwa i cudowna gra brył zestawionych z sobą w świetle. Po osiemdziesięciu dziewięciu latach od wydania „Vers une architecture” pierwsze polskie tłumaczenie książki Le Corbusiera wyznacza pewien standard przekładu, porządkuje nieład kilku krążących w rozmowach, publikacjach i sieci cytatów z legendarnej publikacji. Oczywiste pytanie — czemu tak długo musieliśmy czekać, by papież przemówił po polsku — nie znajduje oczywistej odpowiedzi. Czy to możliwe, że doktryna urbanistyczna, która ukształtowała oblicze polskich miast po II wojnie światowej, która w znaczący sposób wpłynęła na to, jakiej przestrzeni doświadczamy na co dzień, oparta została w tym przypadku na paru, nieprecyzyjnie przetłumaczonych z kilku języków

38

S Y L W E T K I

i wyrwanych z kontekstu sloganach? Czy budując na szybko i niedbale wielkie sypialnie z wielkiej płyty, naprawdę tak bardzo potrzebowaliśmy lektury miejscami dość ekscentrycznych wywodów na temat mechanistycznej precyzji bryły Partenonu, monumentalnej wzniosłości Hagia Sophia, olśniewającej stylistyki high-tech przedwojennych dwupłatowców albo zachwytu nad purystyczną prostotą fajki, która może nie jest fajką? Zupełnie wystarczyła informacja, że ma być oszczędnie (tanio), racjonalnie (małe mieszkania i standardowe wyposażenie), że domy mają być montowane w fabryce, a wielkoskalowe jednostki mieszkaniowe rozrzucone swobodnie w zieleni. Przecież Syrkusowie rozmawiali z Le Corbusierem, a Sołtan znał go dobrze, a nawet coś dla niego obliczał, a sam mistrz ponoć kiedyś przejeżdżał pociągiem przez Katowice, więc znaliśmy Le Corbusiera niemal osobiście. A może w dystrybucji koncepcji Le Corbusiera mamy do czynienia ze zjawiskiem siły ustnego przekazu? Z legendą mistrza i jego wiernych uczniów głoszących jego naukę? Nie tylko nie znamy publikacji Le Corbusiera, ale też publikacji o Le Corbusierze — jednym z najlepiej opracowanych naukowo i popularnonaukowo artystów wszechczasów. W latach 80. przetłumaczona została błyskotliwa i zgryźliwa książka Charlesa Jencksa „Le Corbusier. Tragizm współczesnej architektur y”. A zatem gdy pierwszy raz przeczytaliśmy coś nieco bardziej kompletnego

architektura & biznes 12013


Oczywiście, zebranie tych wszystkich myśli w jedną spójną całość było również dużym osiągnięciem. Nie ma więc powodu, aby nie uważać Le Corbusiera za najważniejszą osobowość architektury XX wieku. Był jednak pewien element jego twórczości, który wyraźnie odróżniał go od większości awangardy tamtego okresu. O tym fakcie tylko napomknięto, zostawiwszy go bez szerszego komentarza. Mar ta Leśniakowska wspomniała o witruwiańskich korzeniach Corbusiera i o jego tęsknocie do wczesnej starożytności. Jest to fakt, który stawia go w szeregu twórców reprezentujących współcześnie rzadką, typowo klasyczną postawę artystyczną. Dwie zasadnicze postawy artysty wobec otaczającego go świata zostały przedstawione w 1907 roku w pracy „Abstraktion und Einfühlung” (Abstrakcja i empatia) autorstwa Wilhelma Worringera. Powstanie tego dzieła niezależnie zbiegło się z wieloma osiągnięciami rozwijającej się wtedy sztuki abstrakcyjnej, co przyczyniło się do nadania mu istotnej roli w estetyce. Abstrakcja, jako postawa pochodząca z wnętrza człowieka, została przeciwstawiona empatii, czyli współodczuwaniu świata

przyrody. Według Worringera, „pęd do empatii odnajduje się w pięknie organicznym“, a „pęd do abstrakcji odnajduje swoje piękno w życiu nieorganicznym, krystalicznym”. W taki właśnie sposób, wolny od artystycznych kanonów świata Zachodu, myśleli Picasso czy Kandinsky, związany później z Bauhausem. Abstrakcja była dla nich nowym sposobem myślenia, była możliwością zaglądnięcia w głąb ludzkiej duszy bez zbędnego balastu otoczenia. Ta postawa była w jakimś sensie uwolnieniem się od cywilizacyjnych przyzwyczajeń, przez co stała się dość powszechna wśród artystycznej awangardy. Le Corbusier miał wyraźnie odmienny sposób postrzegania świata. Brytyjski teoretyk architektury, Richard Padovan, nazwał Corbusiera architektem klasycznym, stawiając go w jednym szeregu z Witruwiuszem i Albertim. Wszyscy trzej wykazywali skłonność do empatii wobec przyrody. To właśnie z niej czerpali główną inspirację, jaką są jej proporcje. Le Corbusier już we wczesnych publikacjach wskazywał, że „architektura to pierwszy przejaw tego, jak człowiek stwarzał swój świat, jak stwarzał go na obraz natury, wpisując się w jej prawa, prawa

przestrzeni transatlantyku? Za prostymi korytarzami statku kryją się przecież bogate dekoracje sal — eklektyczne i w stylu art déco, dokładnie takie, jakim wydaje walkę w tekście. Strategie perswazji za pomocą obrazu, staną się niezwykle ważne w późniejszych publikacjach architekta, zawsze samodzielnie czuwającego nad makietą wydawnictwa. Mimo że skład „W stronę architektury” wydaje się konserwatywny, ta postawa zapowiada jego późniejsze brawurowe działania w tej dziedzinie. W recenzji książki zamieszczonej w piśmie „Architecte”, w lutym 1924, Pol Abraham pisał: „Pan Le Corbusier. Apostoł nowych czasów nie waha się użyć środków perswazji: piętnuje, obraża, pogania, to nie jest złe, nawet można powiedzieć, że jest to świetny środek przeciw lenistwu umysłowemu, nawet jeśli może być niestrawny dla tych, którzy nie lubią słuchać kazań”. Jednak dalej stwierdza: „Dochodzimy następnie do wielkiej prawdy rozdziału: architektura wyraża się w postaci brył i powierzchni, które są z kolei zdeterminowane przez plan. »To plan jest generatorem«. Naprawdę, gdybyśmy nie wiedzieli, że ta lawina najbardziej elementarnych prawd wynika z zainteresowania najbardziej aktualnymi i żywotnymi problemami, moglibyśmy pomyśleć, że Pan Le Corbusier jest opóźniony nawet w stosunku do Instytutu”. W postawie Le Corbusiera, której genezę przedstawia w swojej znakomitej publikacji „The Education of Le Corbusier” Paul V. Turner,

można zauważyć wiele wpływów tradycji klasycznej teorii architektury. Nie tylko nawiązanie do roli planu, ale budowanie w oparciu o kompozycję autonomicznych, geometrycznych brył, poszukiwanie wyrazu właściwych abstrakcyjnemu językowi architektury, odwołania do praw natury i idealizm, przypominają postawę osiemnastowiecznych architektów klasycystycznych i tradycję ­a rchi­t ecture ­parlante. Jego model mieszkania jest zaś podsumowaniem zainicjowanej w XVIII wieku tradycji architektury dla mas — poczynając od falansteru F­ ouriera. Stylowy oraz ideowy kalambur, jakim jest twórczość Le Corbusiera, swobodne czerpanie z repertuaru różnych czasów i tradycji, jest jednym z najciekawszych aspektów dzieła architekta, który miał powiedzieć kiedyś: „miałem tylko jednego nauczyciela — przeszłość, tylko jeden rodzaj edukacji: studiowanie przeszłości”. Jego styl drażnił, ale okazał się niezwykle wpływowy. Wywołał oczywiście wiele głosów krytyki ze strony przedstawicieli oficjalnych instytucji, atakujących Le Corbusiera w sposób charakterystyczny dla epoki — jako niebezpiecznego cudzoziemca, podejrzanego wichrzyciela, przez swoje kontakty z Moskwą nazywanego „koniem trojańskim bolszewizmu”. Co interesujące, Le Corbusier zainteresowany wówczas rozwiązaniami technokratycznymi i wierzący w znaczenie silnej władzy, współpracował w tym samym czasie z pismami o równie nacjonalistycznym nastawieniu, jak „Plans” i „Preludes”.

architektura & biznes 12013

rządzące naturą, naszym światem”. Analizując systemy proporcji, czuł się w tym poglądzie odosobniony. Największym owocem tych poszukiwań był Modulor. Stanowił on spójny system proporcji oparty na wymiarach człowieka oraz znanym już w antyku złotym podziale. Modulor charakteryzował się czysto naukowym podejściem do projektowania, co też stanowi dla Corbusiera wspólną płaszczyznę z architekturą starożytną. Albert Einstein, po zapoznaniu się z lekturą Modulora, skomentował ją słowami, iż jest to „język proporcji, który sprawia, że zło staje się skomplikowane, a dobro — proste”. Taka obiektywistyczna postawa była chyba bardzo potrzebna światu, który dopiero co doświadczył wojny o niespotykanych dotąd rozmiarach. Flora Samuel, w eseju przygotowanym na zeszłoroczne biennale architektury w Wenecji, zwróciła uwagę na kontekst publikacji Modulora w świecie przerażonym bombą atomową. Abstrahując od potrzeby prefabrykacji i standaryzacji elementów budowlanych w latach powojennych, warto zwrócić uwagę na ten filozoficzny wymiar pracy Corbusiera. Architektoniczne piękno wynikające ze skali

ludzkiej oraz harmonicznych sekwencji matematycznych wydaje się mieć logiczne uzasadnienie, co sprawia, iż może liczyć na zrozumienie w tak niepewnych czasach, a nawet tym bardziej staje się wiarygodne, ponieważ to piękno zapewnia ciągłość kulturową. Ma być powrotem do prawdziwej tradycji budowania. Jeden ze współtwórców Modulora, Jerzy Sołtan, pisał, że tradycyjna architektura operowała podobną skalą i że tylko „zapomniały o tem ostatnie wieki“. Taka postawa jest wyjątkowa na tle architektonicznego modernizmu. Dodatkowo, wyjątkowa jest pozycja Corbusiera jako czołowego przedstawiciela epoki, w której dominowała postawa abstrakcyjna, z pewnością bliższa Miesowi van der Rohe. Jednym z głównych założeń modernizmu było również zerwanie z tradycją. Niewątpliwie Corbusierowi się to udało, choć jednocześnie nie przeszkodziło mu w myśleniu w sposób podobny do starożytnych. Był on zatem klasyczny w podwójnym tego słowa znaczeniu. Był on klasykiem modernizmu i zarazem znalazł nić łączącą go z pierwszymi uczniami szkoły pitagorejskiej. Rafał MAZUR

Le Corbusier „W stronę architektury”, przekład: Tomasz Swoboda, wyd. Centrum Architektury, Warszawa 2012

Wielowątkowa twórczość architekta, który był katalizatorem idei oraz postaw artystycznych i społecznych swoich czasów, fascynującym eklektykiem teorii, a także własnym, świadomie wytworzonym awatarem, po raz pierwszy przemawia do nas bezpośrednio. Miejmy zresztą nadzieję, że otwierając cykl wydań jego licznych, późniejszych publikacji. Czytając dziś „W stronę architektury”, znając jej prasowe recenzje i zapowiedzi, skupione na kwestii oceny epoki modernizmu i dziedzictwa blokowisk, możemy się poczuć lekko zdezorientowani. Nie ma tu nic ani o Karcie Ateńskiej, ani o osiedlu za Żelazną Bramą, ani nawet o Ursynowie. Jest za to dużo o Partenonie, o emocjonalnym oddziaływaniu brył i powierzchni, o sublimacji estetyki nad konstrukcją, jest też o mieście ogrodzie i typologii seryjnych domów jednorodzinnych. Mimo że w książce pojawi się wiele z późniejszych

przestrzennych modeli Le Corbusiera: miasto o dużym zagęszczeniu, z budynkami wyniesionymi na słupach, metafora domu jako maszyny do mieszkania, model „kamienicy willowej”, którego kontynuacją będzie schemat jednostki mieszkaniowej, mamy do czynienia z wczesną pracą Le Corbusiera. Próby oceny na tym tle całości jego dziedzictwa, w tym rzeczy, pod którymi nigdy by się nie podpisał, jak polskie, czeskie czy radzieckie blokowiska z wielkiej płyty, są skazane na duże uproszczenia. Czy faktycznie, czytając „W stronę architektury”, chcemy dowiedzieć się o tym intrygującym artyście więcej niż dotąd wiedzieliśmy (a wiedzieliśmy niewiele), czy też potraktujemy tę bardzo starannie wydaną książkę jako obiekt-fetysz, nad którym będziemy dokonywać zbiorowego aktu egzorcyzmowania modernizmu… Dorota JĘDRUCH

39


fot.: Iwo Książek © LAKO

fot.: Paweł Ulatowski © LAKO

LAKO – idea niepowtarzalności światła

Nie sztuką jest tworzyć to, co wszyscy. Nie sztuką jest kopiować innych. Sztuką jest od początku do końca pozostać wyjątkowym. inspiracja Idea oprawy Nazar powstała z inspiracji plastrem miodu. Wykonana ze stali nierdzewnej, jest symbolem wyrafinowanej klasyki.

indywidualność

lampę. Ruchome pierścienie umożliwiają dowolne sterowanie kierunkiem strumienia świetlnego każdego ze źródeł w dwóch niezależnych płaszczyznach.

moduł w Studiu Projektowym Grid w Krakowie oraz dwunastoelementowy Nazar w siedzibie firmy Geberit.

charakter

Efektowny wygląd i minimalistyczny dizajn sprawiają, że oprawy Nazar mogą być stosowane we wnętrzach o różnych stylistykach. Nazar budzi emocje również jako oprawa na dedykowanym statywie. Na zdjęciach podczas imprezy Kontener Mody w Warszawie.

Nazar idealnie wpisuje się w zastaną architekturę. Na zdjęciach: trzydziestoelementowa oprawa w apartamencie projektanta mody Plicha, dwunastoelementowa konfiguracja w siedzibie Office Plus we Wrocławiu, szesnastoelementowy

zielone światło Obok źródeł halogenowych w systemie Nazar znajdują zastosowanie energo­ oszczędne źródła ledowe.

różnorodność formy

modułowość i ponadczasowe ­w zornictwo Te cechy budują przestrzeń, która wciąż inspiruje i nigdy się nie nudzi.

www.lako.pl

40

B I Z N E S

P R O D U K T

M I E S I Ą C A

fot.: KDesign © LAKO

fot.: KDesign © LAKO

fot.: Bartek Sejwa © LAKO

fot.: Piotr Kurpaska © LAKO

Heksagonalny kształt pozwala tworzyć dowolne konstrukcje naścienne i przestrzenne. Plastry miodu pobudzają nieograniczoną wyobraźnię odbiorcy, pragnącego mieć swoją własną, indywidualną

LAKO Sp. z o.o. ul.Wrzosowa 10; 32-340 Wolbrom; tel. +48 (32) 644-04-00; fax +48 (32) 644-21-82 email: lako@lako.pl

architektura & biznes 12013


Architektura na progu – większa zmienność, większy komfort Nowy system montażowy jeszcze bardziej zwiększa elastyczność systemu Siedle Steel. Umożliwia on podwójne montowanie elementów na stelach jak również montaż natynkowy. Nowe są poza tym: elektryczne otwieranie skrzynek pocztowych, drzwiczki ze stali szlachetnej do wyjmowania listów w skrzynkach wrzutowych jak również oświetlone tablice informacyjne. nowy system montażowy Praktycznie niewidzialna zmiana ma znaczące skutki: Nowy system nośny bazujący na wyciskanych profilach aluminiowych dla Siedle Steel zwiększa znacznie elastyczność tego systemu i rozszerza spektrum stosowania. Przede wszystkim wolno stojące stele mogą teraz być projektowane w sposób bardziej zindywidualizowany niż dotychczas. Nowe profile mogą mieć znacznie większe wymiary, kątownik bazowy wyprowadzony do przodu lub do tyłu zapewnia przy tym stabilność. Poza tym w przyszłości można wyposażyć te stele komunikacyjne po obydwu stronach w elementy funkcyjne, na przykład w dodatkową kamerę. Ten now y system montażow y umożliwia poza tym montaż natynkowy instalacji Steel; sensownie tam, gdzie osłona budynku nie powinna zostać uszkodzona. Przy tym istnieją ograniczenia w przypadku duż ych instalacji ze względu na ich ciężar jak również w przypadku skrzynek na listy i czytniki kart. Poza tym w przyszłości wszystkie funkcje systemu Siedle Steel będą także dostępne dla instalacji natynkowej.

skrzynki na listy: elektrycznie otwieranie i wyjmowanie listów z tyłu Większy komfort i bezpieczeństwo są poszukiwane i także prywatni inwestorzy interesują się coraz bardziej systemami kontroli dostępu. Idealnym uzupełnieniem w tym zakresie jest nowe elektryczne otwieranie skrzynki na listy z linii designerskiej Siedle Steel: to umożliwia otwieranie skrzynek na listy zamiast kluczem, także czytnikiem linii papilarnych, zamkiem kodowanym lub kluczem elektronicznym. W tym celu Siedle uzupełnia zamek mechaniczny za pomocą elektrycznego zamka, sterowanego za pomocą Variobus. Drzwi do wyjmowania korespondencji posiadają uchwyt w formie listwy, którą można otworzyć jednym ruchem ręki. W razie potrzeby można przydzielić różne kody lub odczytywane są linie papilarne. Tak posłaniec z paczką może w razie potrzeby samodzielnie otworzyć skrzynkę na listy. Wkrótce w wolno stojących stelach zos t aną zinte growane t ak że wr zu towe skrzynki na listy z możliwością

architektura & biznes 12013

wyjmowania listów od tyłu. Kto wychodzi z tego budynku, może w yjąć ko respondencję ze steli od tyłu. To było także dotychczas możliwe na indywidualne życzenie klienta, teraz można tę opcję zamówić bardzo prosto po prostu razem z zamówieniem.

najwyższa jakość: drzwiczki do wyjmowania listów ze stali szlachetnej Dzięki kolejnemu detalowi firma Siedle zdecydowanie podwyższa jakość wrzutowych skrzynek na listy linii designerskiej Siedle Steel i realizuje często zgłaszane życzenie klienta: Tylne drzwiczki do wyjmowania korespondencji ze skrzynek wrzutowych są teraz dostępne także ze stali szlachetnej, włącznie z wysuwanym pojemnikiem i ramką. Tak wizerunek wewnętrzny koresponduje z zewnętrznym, wysoka jakość masywnej konstrukcji wykonanej z metalu definiuje całą instalację. Zmieniona konstrukcja umożliwia proste wyrównanie z poziomem tynku poprzez wymienne drzwiczki do wyjmowania listów: Można je zamontować na końcu i przesunąć. Obwodowa uszczelka pierścieniowa zabezpiecza przed przeciągiem.

oświetlona tabliczka informacyjna Siedle reaguje na potrzeby rynku także poprzez nową oświetloną tabliczkę informacyjną. Ona podkreśla umieszczony tam napis i pozostawia nieoświetlone pozostałe komponenty. Ta tabliczka informacyjna służy do wyboru, jeżeli uwaga ma być całkowicie skierowana na tę informację. Białe podświetlone od t yłu szkło akrylowe zamyka na równo powierzchnię obsługi i i można na nim nakleić lub nadrukować napis na wysokojakościowej folii. Jak w przypadku wszystkich lamp firma Siedle stosuje tu długotrwałe i energooszczędne diody. Oświetlona tabliczka informacyjna jest dostępna od sierpnia 2012 w różnych wymiarach, wszystkie inne nowości są dostępne od tej chwili.

www.siedle.pl B I Z N E S

P R O D U K T

M I E S I Ą C A

41


3LOGIC

BETAFENCE

CHAPEL PARKET POLSKA

FERMACELL

Brionvega to włoska marka, dla której pra-

Trzy belgijskie instytuty naukowe o światowej

N iedawno fir ma Chapel Par ket Polsk a

Marka Fermacell zawsze chętnie uczestniczy

cowali najsłynniejsi projektanci jak Richard

renomie: Królewski Instytut Meteorologiczny,

wprowadziła do swojej oferty heblowane

w projektach ekologicznych promujących

Sapper, Marco Zanuso czy bracia ­Castiglioni.

Królewskie Obserwatorium i Instytut Aerono-

deski warstwowe, które można montować

energooszczędność, dlatego z przyjemnoś-

W efekcie powstały projekty, których filo-

mii zajmują łącznie powierzchnię dwunastu

na ogrzewaniu podłogowym. Inwestorzy

cią dołączyła do akcji Dom Zeroenergetyczny

zofia opierała się na pięknie, unikalności,

hektarów. Jako obiekty szczególnego ryzyka

mogą wybrać materiał szlifowany (seria

Plus — Green Power. Celem przedsięwzięcia

prostocie obsługi i ponadczasowości. Dziś

wymagają specjalnej ochrony. Dlatego doo-

Avance Floor) lub heblowany (kolekcja

jest wprowadzenie czytelnych dla inwesto-

produkty Brionvega powracają. W markę

koła nich postawiono ogrodzenie wysokiego

Chapel In Between). Na tym jednak nie

rów mierników domu zrównoważonego, co

tchnięto nowe życie. W kultowych formach

zabezpieczenia Securifor i w pełni zautoma-

koniec nowości. Warto przypomnieć, że

pozwoli na lepsze szacowanie wartości bu-

zaprojekowanych w latach 60. umieszczana

tyzowane bramy Robusta. Grube druty syste-

podłogi Chapel Parket są zabezpieczane

dynku. Projekt realizowany będzie poprzez

jest technologia pozwalająca w pełni cieszyć

mu panelowego Securifor są trudne do prze-

olejem woskowym z dodatkiem związków

budowę domu w koncepcji zrównoważone-

się osiągnięciami współczesności. Począw-

cięcia, natomiast wąskie oczka zapobiegają

krzemu. Substancja ta podnosi odporność

go rozwoju, przyjaznego dla środowiska i za-

szy od modelu ts522 (odpowiednik kulto-

wspinaniu się na ogrodzenie. Jednocześnie

drewna i je chroni, w związku z czym deski

pewniającego wysoką efektywność energe-

wego ts502), który wyposażono w radio

panele są na tyle przezierne, by umożliwić

Chapel Parket wystarczy konserwować raz

tyczną oraz komfort. Dom zeroenergetyczny

internetowe i WiFi, poprzez ts525 ze stacją

pełny monitoring przy użyciu kamer prze-

w roku. Jeden litr oleju do konserwacji wy-

to budynek samowystarczalny pod względem

dokującą do urządzeń Apple, aż po uwspół-

mysłowych. Panele o wysokości od 120 do

starcza na około 60–80 m² podłogi. Inną in-

energetycznym zbudowany przy wykorzysta-

cześnione technologicznie radio rr327 za-

200 cm zamontowano na słupach prostokąt-

teresującą propozycją jest podłoga Chapel

niu najnowocześniejszych technologii. Jako

projektowane przez Zanuso, zwane drapa-

nych na długości 2,3 km. Dostępu do instytu-

Zaagkant. Na deskach z tej serii wykonane

okładzinę zewnętrzną i wewnętrzną ścian za-

czem chmur czy absolutnie unikalny radio-

tów chroni piętnaście jedno- i dwuskrzydło-

są subtelne, poprzeczne nacięcia. Dzięki

stosowane zostaną płyty gipsowo-włóknowe

-fonograf rr226 autorstwa Castiglioni’ego.

wych bram Robusta i dwie zautomatyzowane

nim podłoga zyskuje ciekawą i nieregular-

oraz płyty cementowe Powerpanel Fermacell.

http://www.3logic.pl

bramy Robusta Bekamatic.

ną fakturę.

http://www.budynekzeroenergetyczny.com.pl

http://www.artcinema.pl

http://www.betafence.pl

http://www.chapelparket.pl

http://www.fermacell.pl

ALUDOM

BN OFFICE

LUALDI

WOLFGANG HOFER

Firma AluDOM proponuje ekskluz ywne

Grupa Nowy Styl, producent mebli biuro-

Lualdi to wiodący włoski producent wyso-

Wolfgang Hofer to austriacki artysta, który

ogrodzenia aluminiowe na miarę nowo-

wych, kilkakrotnie zaskoczyła rynek inno-

kiej jakości drzwi. Fabryka słynie z wykorzy-

obrazy i freski ścienne maluje różnokolorową,

czesnej architektury. Wszystkie elementy

wacyjnymi rozwiązaniami, zyskując opinię

stywania najnowocześniejszych technologii

nieoczyszczoną gliną. Jedną z prac zrealizo-

wykonane są z najwyższej jakości profili alu-

dynamicznego i elastycznego partnera.

zarówno w procesie produkcyjnym, jak rów-

wał na krakowskim Uniwersytecie Rolniczym,

miniowych malowanych proszkowo według

Kolejnym krokiem jest wdrożenie aplikacji

nież we wzornictwie. Rezultatem współpracy

gdzie 14 listopada odbył się po raz czwarty

technologii Qualicoat, co gwarantuje nie-

mobilnej, która zastępuje mnóstwo cięż-

ze światowej sławy architektami jak Norman

GIS Day — święto użytkowników oraz pasjo-

rdzewność całego systemu. Jest to interesu-

kich i nieporęcznych materiałów marketin-

Foster i Renzo Piano stało się zdobycie po-

natów Systemów Informacji Geograficznej

jąca alternatywa dla tradycyjnych ogrodzeń,

gowych. Wykorzystując nowe technologie,

zycji światowego lidera wśród producentów

(ang. Geographic Information Systems). W tym

nie tylko ze względu na właściwości alumi-

stworzono rozwiązanie, które ułatwi pracę

luksusowych drzwi. Dzięki globalnej dys-

roku tematem imprezy były żywioły: powie-

nium. AluDOM oferuje wiele możliwości

klientom — handlowcom, architektom, pro-

trybucji fabryka Lualdi jest bardzo dobrze

trze, woda, ogień i ziemia. Hofer do swojej in-

łączenia profili (ponad 25 różnych wzorów).

jektantom wnętrz. Dzięki aplikacji na urzą-

rozpoznawalna wśród najznamienitszych ar-

stalacji „Konstelacja 111” wykorzystał dobrze

Dowolne wymiary elementów, kolor, układ

dzenia mobilne w łatwy i intuicyjny sposób

chitektów wnętrz na całym świecie, a drzwi

oświetloną naturalnym światłem, dwupozio-

i prześwit, duży wybór profili oraz blach

poznają oni ofertę krzeseł, mebli i parkietów,

Lualdi są często wykorzystywane w ich pro-

mową przestrzeń wokół schodów i dodał jej

perforowanych dają możliwości wykonania

czyli portfolio pięciu marek Grupy: Nowy

jektach. Można je zobaczyć w Mediolanie

dynamiki. Hofera zainspirowały konstelacje

ogrodzenia doskonale dopasowanego do

Styl, BN Office Solution, Grammer Office

w Armani Hotel, Bulgari Hotel Antonio Citte-

gwiazd. Do stworzenia instalacji wykorzystał

architektury otoczenia oraz potrzeb klienta.

i Baltic Wood. Narzędzie dostosowuje się

rio, Ambasadzie Niemiec w Tel Awiwie oraz

elementy garderoby — spodnie, podkoszul-

W ofercie firmy AluDOM znajdują się bramy

do indywidualnych potrzeb, ułatwia proces

wielu innych miejscach. Atutem Lualdi jest

ki, bieliznę. Namoczone w glinie, zawisły na

przesuwne, skrzydłowe, furtki, przęsła, słup-

prezentacji oferty oraz pozwala szybko wy-

możliwość wyprodukowania drzwi o wyso-

sznurach w przestrzeni klatki schodowej

ki, balustrady, aluminiowe donice oraz kon-

szukać interesujący produkt, prezentowany

kości nawet trzech metrów w różnorodnych

Centrum Kongresowego UR. Instalacji towa-

strukcje na zamówienie.

w różnorodnych konfiguracjach.

wykończeniach.

rzyszyły dźwięki sferyczne.

http://www.aludom.pl

http://www.bnos.pl

http://www.lualdi.com

http://www.wolfganghofer.com

42

B I Z N E S

A K T U A L N O Ś C I

F I R M O W E

architektura & biznes 12013


HÖRMANN

IRYDA

SIGMA COATINGS

VENTEC

Oprócz bram segmentow ych górnych,

Firma Ir yda jest jednym z największych

Sigma to marka należąca do europejskiej

Firma Ventec — polski producent współ-

uchylnych i rolowanych firma Hörmann

w Europie producentów trójwymiarowych

awangardy produktów wykończeniowych.

pracujący z Politechniką Łódzką – wyzna-

oferuje teraz także bramę segmentową HST

dekoracji z konglomeratów kamiennych. Od-

Jej asortyment obejmuje farby wewnętrz-

cza nowe kierunki dla segmentu okiennych

otwieraną na bok. To konstrukcja idealna,

biorcami naszych produktów są największe

ne i fasadowe, tapety, tynki, podkłady i sy-

nawiewników powietrza. Dzięki najnowszej

gdy brama nie może chować się czy być

zakłady produkcyjne oraz hurtownie w Pol-

stemy naprawcze, emalie, bejce i lakiery do

technologii oraz wysokiej jakości wykonania

mocowana pod stropem, lub gdy chcemy

sce i za granicą. Przestrzenne listwy deko-

drewna. Dzięki innowacyjnym rozwiązaniom

produkty Ventec zaspakajają potrzeby naj-

zachować wolne miejsce pod sufitem. HST

racyjne są alternatywą dla tradycyjnych,

produkty Sigma charakteryzują się doskona-

bardziej wymagających klientów. Autorski

doskonale nadaje się do garaży o niskim

płaskich dekorów ceramicznych. W ofercie

łymi parametrami technicznymi, docenia-

projekt, wysokiej klasy tworzywo i nowo-

nadprożu – jej montaż wymaga jedynie 95

znajdują się zarówno listwy klasyczne, jak

nymi przez projektantów, architektów oraz

czesny dizajn stanowią nowatorski element

mm wolnego miejsca. To najlepsze rozwią-

i wyrafinowane, nowoczesne wzory. Od

zawodowych malarzy. W ostatnim czasie na

wentylacji okiennej. Wybór nawiewnika po-

zanie, gdy brama stanowi jedyne wejście do

niedawna firma produkuje listwy kolorowe,

polski rynek trafiły nowe rozwiązania. Jed-

winien opierać się o zasady optymalizacji.

garażu. Otwierając ją tylko na niewielką sze-

w tym rownież linie z dodatkiem metalo-

nym z nich jest Sigma Care Immun – farba

Znajomość zasad projektowania i wznosze-

rokość możemy szybko dostać się do środ-

wych lub drewnianych elementów. Firma

wewnętrzna, która w swoim składzie zawiera

nia energooszczędnych budynków pozwala-

ka. W bramach z napędem można dowolnie

rozpoczeła ścisłą współpracę z włoską ma-

nanocząsteczki srebra zwalczające szkodliwe

ją firmie Ventec wspierać proces inwestycyj-

ustawić szerokość otwarcia częściowego za

nufakturą Tincana, która jest ekskluzywną

dla zdrowa bakterie osiadłe na powierzchni

ny poprzez konsultacje. Wszystkie nawiewni-

pomocą pilota lub uchwytu w bramie z wbu-

marką, współpracującą z biurami projekto-

farby. Przeciwgrzybiczne i bakteriobójcze

ki w ofercie posiadają Atest Higieniczny PZH

dowanym modułem radiowym. Brama HST

wymi oraz indywidualnymi architektami.

właściwości czynią z niej rozwiązanie nie-

oraz badania Instytutu Techniki Budowlanej,

ma dobrą izolacyjność cieplną, a specjalnie

Dzięki temu teraz sprawy projektowe, tech-

zastąpione w pomieszczeniach wymagają-

są zgodne z aktualnie obowiązującymi nor-

zaprojektowane podwójne rolki bieżne za-

niczne oraz handlowe można omawiać z pol-

cych zachowania szczególnych standardów

mami i spełniają wymagania stawiane pro-

pewniają jej spokojną i cichą pracę.

skim przedstawicielem manufaktury.

higieny.

jektom budowlanym.

http://www.hormann.pl

http://www.iryda.pl

http://www.sigmacoatings.com.pl

http://www.ventec.com.pl

INTERNORM

OPERALAB

SITAG

ECOPHON

Marka Internorm kojarzy się z oknami i drzwia-

OperaLab to interdyscyplinarny projekt łą-

28 listopada w krakowskim Klubie Pauza

Pierwsze na rynku rozwiązanie sufitu aku-

mi przeznaczonymi do domów zaprojektowa-

czący cechy galerii i think-tanku, którego

odbyła się już trzecia edycja wydarzenia

stycznego emitującego światło Ecophon

nych w stylu minimalistycznym. Minimalizm,

celem jest organizowanie przestrzeni do

SITAG Red Dot Night. Spotk anie z pro -

opracował we współpracy z firmą Philips.

choć obecnie popularny, nie jest jednak

rozmowy o współcześnie zmieniającym się

jektantami rozpoczął wykład Anny Von-

Ciągła, równomiernie rozświetlona płaszczy-

stylem dla każdego. Dla klientów o konser-

obrazie miasta oraz roli sztuki, jako dyscypli-

hausen, architektki i dyrektor kreatywnej

zna sufitu z wykorzystaniem technologii LED

watywnym guście Internorm przewidział

ny o potencjale kreacyjnym, wpływającym

firmy SITAG Formy Siedzenia, przybliżający

otwiera nowe możliwości w projektowaniu

kolekcję Ambiente. Wyraźnie nawiązująca do

na jego obecny obraz. OperaLab jest plat-

historię i zasięg międzynarodowy konkursu

komfortowych wnętrz biurowych. Polska i eu-

klasycyzmu i secesji linia stylistyczna idealnie

formą tworzoną z myślą o łączeniu ekspery-

Red Dot, w którym Polska jest coraz silniej-

ropejska premiera Sound Light Comfort Ce-

sprawdzi się w eleganckich rezydencjach i kla-

mentów artystycznych z formą i ideą, gdzie

szym graczem. Dodatkowo laureatka tego-

iling™ nastąpi w kwietniu 2013. Ecophon to

sycznych domach. Tradycyjna forma nie ozna-

sztuka spotyka się z technologią, umożli-

rocznej nagrody Red Dot: Produkt Design

czołowy, międzynarodowy producent sufitów

cza bynajmniej, że technicznie okna są mniej

wiająca dialog pomiędzy różnymi wizjami

za fotel WOODI zdradziła kulisy sukcesu,

i paneli dźwiękochłonnych, łączący innowa-

zaawansowane niż ich odpowiedniki w bar-

współczesnego miasta, budowanego po-

mówiąc o tym, jak ważną rolę odgrywa dla

cyjność z wieloletnim doświadczeniem. Na-

dziej nowoczesnych stylistycznie liniach. Mo-

przez sztukę oraz dyskusje o współczesnym

niej sposób myślenia przy rozwiązywaniu

zwę firmy można przetłumaczyć jako „dźwięk

del KF300 Dimension+ jest dostępny w dwóch

projektowaniu. Pytając o tożsamość projek-

problemów oraz interdyscyplinarna współ-

w domu”, co doskonale odzwierciedla pole

wersjach: zaokrąglonej Softline lub wklęsło-

towania, pytamy o jego permanentną zmia-

praca i praca zespołowa. Marka SITAG do-

działania — akustykę pomieszczeń. Dźwięko-

-wypukłej Premium. Jego tradycyjny charakter

nę i rozwój. Chcemy skonfrontować obraz

skonale zdaje sobie sprawę z mocy tkwiącej

chłonne sufity podwieszane i panele ścienne

podkreślić można za pomocą wbudowanych

mobilności, jako jednej z najistotniejszych

we wspólnym działaniu, a fotel WOODI nie

charakteryzują się funkcjonalnością, estetyką

lub naklejanych szprosów o różnych szerokoś-

cech współczesnego miasta z punktami

powstałby, gdyby nie długie dyskusje za-

i doskonałymi właściwościami pochłaniania

ciach oraz dopasowanych akcesoriów.

stałymi, stanowiącymi odniesienie do jego

równo z technologami jak i z działem han-

dźwięku, tworzą odpowiednie warunki aku-

http://www.internorm.pl

przeszłości.

dlowym marki.

styczne w miejscach pracy.

http://www.okna-pasywne.pl

http://www.operalab.pl

http://www.sitag.pl

http://www.ecophon.pl

architektura & biznes 12013

B I Z N E S

A K T U A L N O Ś C I

F I R M O W E

43




48

60

fenomen światła

66

70


światło

T E M AT N U M E R U fenomen światła

48

Barbara Stec rozważania na temat roli światła w architekturze

rozlewisko światła

60

oprac.: Marta Karpińska rozbudowa i modernizacja Städel Museum, proj.: schneider+schumacher

blask z podziemia

66

oprac.: Marta Karpińska rozbudowa Drents Museum, proj.: designed by Erick van Egeraat

świątynia nauki

70

Katarzyna Barańska biblioteka miejska w Stuttgarcie, proj.: Yi Architects

świetlny portret miasta

76

oprac.: Katarzyna Barańska hotel W London, proj.: Jestico + Whiles

dom z pająkiem

78

Małgorzata Tomczak Continuum, proj.: Bartosz Haduch / NArchitekTURA

CYKLE A&B PUBLICYSTYKA

publiczna, złożona, współczesna

84

Dorota Wantuch-Matla o przemianach zachodzących we współczesnej miejskiej przestrzeni publicznej

ROZMOWY A&B

kopenhagizacja

90

Aleksandra Cymerman rozmowa z Janem Gehlem

OKIEM PRAWNIKA

architektura vs reklama zewnętrzna Tomasz Koellner

84 90

94


Barbara Stec

fenomen światła rozważania na temat roli światła w architekturze

Światło słońca w architekturze to temat niewyczerpalny, poetyczny i naukowy — powraca wciąż w historii kultury i wielekroć w osobistej historii człowieka, którego potrzeba światła zmienia się w ciągu życia, tak jak ostrość spojrzenia

fot.: Hélène Binet

i umysłu. Każde dotknięcie tematu wydaje się potrzebne i niewystarczające.

na tej rozkładówce: Termy Vals, kanton Gryzonia, Szwajcaria, 1996, proj.: Peter Zumthor

48

architektura & biznes 12013


wpływ światła

Światło słońca może stać się przewodnikiem po naturze danej architektur y. Dlatego że wydobywa z cienia. I przede wszystkim z tego powodu, że nieustannie wędruje w zmienności swych parametrów. Odpowiedź architektury na tę właściwość światła słonecznego kryje często sedno jej charakteru. Na budynek i na miasto można spojrzeć jak na konstrukcję miejsc, które światło w różnym stopniu łapią i które przed nim uciekają w określonych porach dnia i roku. Jednocześnie architektura — nieruchoma, ale przestrzenna, rozwijana w czasie — może być przewodnikiem po naturze światła. Istnieją budynki tak zaprojektowane, że ich architektura odkrywa charakter światła z precyzją urządzenia do badań naukowych. Czasem budynek, a nawet całe miasto, korzysta ze światła naturalnego swego miejsca geograficznego fenomenalnie, czyniąc je duszą swojej przestrzeni, irracjonalnie ważnym elementem architektonicznej egzystencji. Miastem takim jest Wenecja. Światło słońca oświetla ten zwarty archipelag wysepek z wszystkich stron tak, jak to się dzieje z bryłą wolno stojącej budowli. Sytuacja wyspy na wodzie morskiej jest pierwszą i najważniejszą determinantą światła naturalnego, z niej wynikają kolejne. Promienie słońca zwielokrotniane tutaj przez zmieniające się i wciąż parujące lustro wody, ekstremalnie różne w różnych porach roku i pogody, wyzwalają do życia i narracji przestrzenie placów i podcieni, są siłą sprawczą obyczajów, tłumaczą geometrię architektury, wskazują kierunki spacerowiczom i myślom, iluminują wyobraźnię. W lecie gorące światło słońca roztapia obraz architektury, jesienią wchłania go w mgłę, zimą — przeszywa jego piękno niczym architektura & biznes 12013

skalpel, przychwytuje ledwo ciepłym promieniem, unieruchamia (podczas gdy cień podrywa z miejsca). Nie bez powodu Josif Brodski uczynił zimowe światło Wenecji jednym z bohaterów swojej książki „Znak Wodny”. Pisarz poetycznie opisuje, jak doświadczenie oka rozchodzi się w jego ciele i ogarnia go. Uczestniczymy wszyscy w tym doświadczeniu, gdyż światło w architekturze, łapane okiem, wpływa na stan umysłu i całego ciała człowieka. Wielu architektów zwracało uwagę na te zależności, m.in. Le Corbusier i komentujący jego dzieło Francesco Venezia. Ten ostatni w książce „La Torre d’Ombre” zauważa, że do natury światła należy jego bieg i w związku z tym cień. Uciekające od swego źródła wiązki świetlne nie mają kształtu, dopóki się ich nie przychwyci powierzchnią. Kształt ciała utożsamiamy z kształtem światła i odwrotnie. Le Corbusier w „L’espace indicible” pisze, że architekt może budować bryły w taki sposób, że zaczynają one promieniować. Ale kształt światłu daje dopiero cień i w związku z tym architekt buduje właściwie cień, którym obejmuje, kadruje, filtruje światło. Tworzy cieniste objętości, do których, jak do naczyń, słońce wlewa swoje strumienie, wzbudzając w nich „niewysłowioną przestrzeń”.

istnieje architektura, która dozuje światło ostrożnie, jak najcenniejszy budulec materii i przestrzeni tworzenia wnętrz zacienionych bogatą gamą różnorodnych „odcieni cienia” pomimo warunków nasłonecznienia podobnych do środkowoeuropejskich. Pisał o tym Jun’ichirō Tanizaki w kultowej książce „In Praise of Shadows” (powstałej na początku lat 30. XX wieku; pierwsze wydanie angielskie pochodzi z 1977 roku), w której przeciwstawił tradycję jasnych wnętrz Zachodu tradycji mrocznych wnętrz Azji. Subtelność i szlachetność odcieni mroku tak mocno doceniana

fizjologia i kultura

Bardziej fizjologicznie tłumaczą wpływ światła na stan ciała i umysłu Philippe Rahm i Jean-Gille Décosterd, którzy w swojej meteorologicznej instalacji zatytułowanej „Hormonorium” (pokazanej na weneckim biennale architektury w 2002 roku) generują intensywny blask, typowy dla ośnieżonych lodowców górskich na wysokości 3 000 metrów n.p.m. Blask taki uzyskano wprawdzie sztucznie (pochodził on od pięciuset dwudziestu ośmiu lamp fluorescencyjnych, które umieszczono w podłodze pod płytami z pleksiglasu), lecz modelem dla niego było światło naturalne, a celem eksperymentu — między innymi pokazanie, że tak intensywne promieniowanie (5–10 tys. luksów) stymuluje siatkówkę oka, zmniejszając tym samym wydzielanie melatoniny i w konsekwencji redukując zmęczenie, prawdopodobnie zwiększając libido i stabilizując nastrój człowieka. Promienie UVA, zwielokrotnione w takim blasku, zwiększają poczucie zadowolenia, a większa ilość promieni UVB przyśpiesza syntezę witaminy D, korzystnej dla zdrowia. Te eksperymenty z architekturą meteorologiczną pokazują laboratoryjnie to, czego doświadczamy na co dzień, żyjąc w architekturze — mianowicie że kwestia światła w naszym otoczeniu jest jednym z podstawowych czynników wpływających na zdrowie, nastrój i stan umysłu człowieka. Ale funkcja światła słonecznego w architekturze, jego znaczenie, symbolika czy mistyka nie są tak obiektywne jak prawa fizjologii, lecz ulegają subiektywizacji przez osadzenie w konkretnej kulturze czy tradycji. Bywa tak, że mocniej niż klimat wpływają na stopień i sposób wpuszczania światła do wnętrza architektury czynniki kulturowe i tradycja lokalna. Racjonalność użytkowania architektury ustępuje miejsca irracjonalnej nastrojowości i metafizyce, albo też w innym ujęciu — pożądana atmosfera jest najważniejszą funkcją światła w budowli. Przykładem jest architektura Japonii z tradycją

fot.: Hélène Binet

F

enomen t k w i moż e w sa mej nat u rze światła słonecznego (będącego w istocie także światłem księżyca), które jest nieuchwytne, wciąż się zmienia, pomimo powracających rytmów, dotyka natury czasu, lecz jest bliższe materii, wędrujące, ciepłe, dające się kształtować. Ale doświadczenie architektury uczy, że niezwykłość tego zjawiska wynika również z tego, co światło oświetla, wydobywa z cienia — co „od-cienia”. Ostatecznie odbieramy w architekturze wynik przenikania się warunków naturalnych światła z warunkami przestrzennymi i materiałowymi budynku czy miasta. Wiadomo, jak mocno położenie geograficzne danego miejsca determinuje światło słońca, w tym jego wysokość nad poziomem morza, fizjonomia ziemi, klimat, skład chemiczny powietrza… ale też jednocześnie: kształt architektury, jej orientacja wobec kierunków świata, proporcje masy i pustki, płaskości i wklęsłości, materiały, struktura, otwarcia, perforacje… W dodatku każdy z wymienionych czynników ma jeszcze wiele składników, które mogą być różne i wpływają na jednorazowy efekt światła budowli i przestrzeni urbanistycznej. Przywoływane w pamięci obrazy architektury często nie tyle dotyczą konkretnych brył, co poczucia świetlistości i ciepła w ich przestrzeniach, rysunku światła i cienia. Ciekawe przy tym, że szczególna wrażliwość oka ludzkiego na natężenie światła sprawia, że właśnie jasność przestrzeni, a nie barwa, dominuje w odbiorze jej obrazu.1

w tradycji Dalekiego Wschodu sprawia, że im właśnie nierzadko podporządkowany jest trud projektowania. Dostrzegalna jest tu wirtuozeria zestawiania delikatnie różniących się natężeniem i temperaturą cieni, które tworzą po swojemu kształty ludzi i przedmiotów i wprowadzają umysł w określone stany. W tradycji Dalekiego Wschodu można też szukać budowli o formie wynikającej w znacznym stopniu z uwzględnienia światła księżyca. Myślę, że w całej różnorodności przypadków doświadczenie architektury zdominowane jest jednak doświadczeniem światła słonecznego z nią związanego. mistrz cienia

Istnieje architektura, która dozuje światło ostrożnie, jak najcenniejszy budulec materii i przestrzeni. Pokazuje, że słońce jest „mistrzem cieni”, przywołując określenie Paula Valéry’ego. Precyzyjne obchodzenie się ze światłem dotyczy głównie wnętrza architektury i jest osiągane w różnym celu i różnymi sposobami. W Termach Vals Petera Zumthora (1996) introwertyczna atmosfera pustki wydrążonej w skale jest uzyskana w znacznym stopniu dzięki cieniom i światłu.

49


ażur

Szczelina pionowa ciągnie się od podłogi do sufitu, pozioma — pomiędzy przeciwległymi ścianami bocznymi. Silny kontrast jasności i cienia wzmacnia wyrazistość kształtu światła, jego symbolikę, mistykę. Ponadto promienie światła przesuwają się naturalnie wraz z ruchem słońca i jasność krzyża zmienia się. Wędruje również jego odbicie we wnętrzu. Podobnie kroi plamy światła Le Corbusier w klasztorze La Tourette w Eveux pod Lyonem wybudowanym w latach 1956–60. W kościele klasztornym świetlik stropowy w kształcie lunety wykrawa eliptyczną plamę światła nad ołtarzem z białego marmuru. W mroku betonowego wnętrza ten owal światła naturalnego nabiera kosmicznego w ymiaru, łączy przestrzeń kościoła z wszechświatem. Precyzyjnie dozowane jest tu także światło dnia w korytarzach zabudowanych ścianami krużganków. Horyzontalna szczelina okna, ciągnąca się wzdłuż ścian zewnętrznych krużganków wpuszcza do ich wnętrza wąski, ostro przycięty pasek światła, nadający kierunek procesji.

fot.: Hélène Binet

Światło słońca wdziera się do wnętrza od góry przez szczeliny w stropie, mające szerokość zaledwie ośmiu centymetrów, co w skali term stanowi bardzo wąskie szpary. Szczeliny świetlne są wynikiem dylatacji między kilkunastoma niezależnie pracującymi blokami konstrukcyjnymi składającymi się na całość budowli i biegną w równoległych i prostopadłych względem siebie kierunkach. Ich jednoczesna regularność i swoboda tworzą wrażenie świetlnego labiryntu, który przenicowuje jasność dnia w mrok skalnej groty. Przy tym zarówno labirynt świetlny, jak i skalna grota są konstrukcją ludzkiego umysłu. W Kościele Światła w Ibaraki z 1989 roku, autorstwa Tadao Ando, promień światła staje się drogowskazem i drogą dla znaczenia, ceremonii, mistyki. Ta jednonawowa przestrzeń o powierzchni nieco ponad stu metrów kwadratowych i nagich, surowych, betonowych ścianach w części ołtarzowej posiada świecący światłem naturalnym krzyż. Tworzą go wycięte w betonie szczeliny o szerokości dwudziestu centymetrów.

50

Istnieje architektura, która przecedza światło dnia przez swoją strukturę jak przez sito dzięki perforacjom lub siatkom. Perforacje ścian czy ażurowe łamacze światła na otworach okiennych należą do tradycji architektury w miejscach o intensywnym oświetleniu, zwłaszcza w kulturze śródziemnomorskiej i orientalnej. (Muszrabija — ozdobna krata drewniana przesłaniająca okna i balkony w architekturze arabskiej jest dobrym przykładem nałożenia się warunków klimatu na tradycję). Do środkowej Europy wprowadził je programowo Le Corbusier, stosując oryginalne typy brise-soleil. We wspomnianym klasztorze La Tourette cele mnichów są wyposażone w głębokie loggie, których balustrada jest wykonana z betonu perforowanego regularnymi otworami o rysunku grubej kraty. W większej skali i bez regularnej geometrii, lecz na podobnej zasadzie, wpuszcza Le Corbusier światło do kaplicy w Ronchamp. Cała boczna ściana od podłogi do sufitu jest podziurawiona oknami różnej wielkości i kształtu, stając się wielkim witrażem rozrzucającym refleksy światła we wnętrzu. Światło tu jest mocne, choć swobodne. Przez swą nieregularność kieruje uwagę w stronę natury i kosmosu. Efekt rozgwieżdżonego firmamentu uzyskał w otwartym w 2007 roku muzeum diecezjalnym w Kolonii Peter Zumthor, perforując ceglaną ścianę wnętrza wielkiej sali, która obudowuje ruiny starego kościoła św. Kolumbana. Półmrok jest tu rozświetlony rojem drobnych i swobodnie rozrzuconych punkcików świetlnych o różnym natężeniu światła. Otwory w ystępują w warstwie zewnętrznej i wewnętrznej ściany dzięki pozostawionym między cegłami odstępom. Jeśli nakładają się na siebie, prześwit „świeci” najmocniej, jeśli łączą się jedynie z warstwą wewnętrznej pustki w ścianie — „świecą” słabiej. Inaczej „świeci” perforacja w Muzeum Kamienia w Naso Kengo Kumy (ukończonym w 2000 roku). Tutaj też uzyskano doświetlenie poprzez pozostawienie prześwitów w grubości ściany, tym razem zbudowanej z regularnych bloków kamienia. Otwory przepuszczają do wnętrza zmatowione światło, gdyż wypełnione są płytką marmuru o sześciomilimetrowej grubości. Ten sposób wypełniania okien, typowy dla wczesnochrześcijańskiej bazyliki, pozwala uzyskać światło miękko przefiltrowane i pokazujące strukturę użylenia kamienia. Cienka warstwa marmuru w znacznym stopniu przepuszcza światło dzięki dużej zawartości krystalicznego kalcytu. Precyzyjny i gęsty rysunek tych drobnych witraży na elewacjach daje harmonijny i logiczny układ geometryczny. Efekt przypomina zapis nutowy motywu muzycznego, jest melodyczny dzięki swej kompozycji. Pobudza umysł, podczas gdy efekt uzyskany przez Zumthora w muzeum w Kolonii pobudza wyobraźnię. Przywołane wcześniej perforacje La Tourette i Ronchamp są osiągnięte przez dziurawienie plastycznej materii betonu, natomiast w muzeum „Kolumba” i Muzeum Kamienia wynikają one ze struktury ściany (sposobu łączenia elementów tworzywa ściany). Tutaj światło wykorzystuje „dzianinę” ściany, aby przesączać się do wnętrza. Jeszcze lepiej widać zabieg „przecedzania” światła w Domu z bambusa Kengo architektura & biznes 12013


fot.: Mitsumasa Fujitsuka © Kengo Kuma & Associates

istnieje architektura, która przecedza światło dnia przez swoją strukturę jak przez sito dzięki perforacjom lub siatkom

efekcie „nakrapiania przestrzeni światłem” Greg Lynn nazwał pointylistyczną, przy wołującą na myśl obrazy Georges’a Seurata. Przenikanie światła, a z nim obrazu otoczenia, do wnętrza jest tu tak intensywne, że trudno mówić o budynku i bryle, słuszniej — o przestrzeni i strukturze. Formy te stają się w odbiorze czystymi strukturami, tracą niejako ciężar, choć fizyczność tworzących je materiałów, przeciwnie, staje się bardzo wyraźna. Inteligentną wirtuozerię przecedzania światła słońca przez architekturę prezentuje Institut du Monde Arabe w Paryżu Jeana Nouvela (z 1987 roku). Skonstruowana tu perforacja elewacji po latach wciąż zachwyca urodą i logiką efektu świetlnego, zależnego od natężenia padającego

na nią światła słonecznego. W prostopadłościennej bryle południowo‑zachodnia elewacja jest w całości zbudowana z metalowych, kwadratowych przesłon okiennych, wyposażonych w fotoczułe aparaty, reagujące na zmiany nasłonecznienia i sterujące mechanizmami zamykania i otwierania przesłon okiennych, podobnie jak przesłona aparatu fotograficznego czy źrenica oka ludzkiego. W efekcie, zasłony te inteligentnie dozują ilość przepuszczanego do wnętrza światła: zwężają jego dostęp przy dużej jasności i otwierają przy małej. Światło wpadające do wnętrza tworzy na różnorodnych elementach przestrzeni, włącznie ze schodami, umieszczonymi blisko ściany, kalejdoskopowo zmieniające się układy współczesnej arabeski. Cienie i ruch

fot.: Satoshi Asakawa © Kengo Kuma & Associates

Kumy, ukończonym w Pekinie w 2002 roku. Dom o wydłużonym kształcie posiada ściany z gęsto zestawionych, nieobrobionych bambusów i szkła. Światło wpada do wnętrza poprzez szpary między łodygami roślin. W niektórych miejscach bambusowe konstrukcje tworzą także sufity i podłogi. Skala, proporcje i radykalność tej struktury składają się na wrażenie nastroju lasu wewnątrz domu, a z zewnątrz — na widok wielkiego, bambusowego płotu. Podobnie w ukończonym w 2000 roku Muzeum Hiroshige Ando Kengo Kumy architektura prostego, podłużnego budynku o formie długiej stodoły uzyskuje charakter i bogactwo wnętrza poprzez ażur drewnianych siatek, tworzących ściany i dach muzeum. Architekturę Kengo Kumy o charakterystycznym

na stronie obok, po lewej i poniżej: — Muzeum Diecezjalne „Kolumba”, Kolonia, Niemcy, 2007, proj.: Peter Zumthor — Muzeum Kamienia, Nasu, Japonia, 2000, proj.: Kengo Kuma & Associates — Dom z bambusa, Pekin, Chiny, 2002, proj.: Kengo Kuma & Associates

architektura & biznes 12013

51


zwielokrotniają geometryczne abstrakcje świetlnych figur, opartych na kwadratach, kółkach, sześciokątach — odbijanych, załamywanych, uginanych, rzucanych na ściany i sufity, sprawiających wrażenie deszczu spadających gwiazd. Osiągnięta dwuznaczność odkrywania i zakrywania podobna jest do efektu muszrabiji. precyzja

Istnieje architektura wynikająca ze strategii kierowania i przeprowadzania strumienia światła w bryle. Logika doprowadzenia określonego światła do wnętrza budynku zasadniczo modeluje tutaj bryłę, jest powodem inteligentnych i wynalazczych rozwiązań oświetlania wnętrza. Najważniejsze dla efektu światła stają się „koryta dla strumieni świetlnych”, dzięki którym światło dochodzi do wnętrza w odpowiednim natężeniu i z odpowiedniego kierunku. Tak dzieje się w Kunsthaus Petera Zumthora w Bregencji, wybudowanym w latach 1990–1997. Swój tekst o tym budynku Zumthor zaczyna od zdania, że Kunsthaus stoi w świetle Jeziora Bodeńskiego. Fenomenem tego budynku jest odczuwanie światła znad jeziora na każdej z czterech naziemnych kondygnacji, z których trzy nie mają okien. Jak „wlać jasność światła” dziennego do wnętrza, otoczonego z wszystkich stron betonowymi ścianami? Na najwyższej kondygnacji można by zastosować szklany stropodach, ale w ten sposób wpuszczona przez szeroką płaszczyznę jasność dnia byłaby zbyt nachalna, nie miałaby charakteru mglistej poświaty znad jeziora, a technologia wykonania narzuciłaby budynkowi charakter high-tech, którego Zumthor chciał uniknąć. Poza tym pozostałby problem doświetlenia naturalnym światłem drugiej i trzeciej kondygnacji. W istocie architekt wpuszcza światło od góry na każde z trzech pięter przez szklany sufit. Każde z tych wnętrz ma przestrzeń bez podpór i betonowe ściany. Od zewnątrz nie widać jednak betonowych ścian, lecz szklaną kurtynę, zawieszoną na stalowej konstrukcji i okrywającą ściany z betonu. Tu ma swoje źródło sekret budynku, bowiem światło słońca wpływa do trzech jego bezokiennych wnętrz poprzez pozostawioną, niewidoczną

52

przestrzeń pustki świetlnej pomiędzy szklanym sufitem i betonową podłogą wyższej kondygnacji (stropodachem najwyższego piętra). W ten sposób do wnętrza pierwszego, drugiego i trzeciego piętra światło dzienne może wlewać się od góry. Jest to jednorodna jasność dnia, przefiltrowana przez odbicia i szkło, chłodna, modelująca rzeźbę wnętrza i faktury materii, znakomita do oglądania ekspozycji. Zadziwiająca jeszcze bardziej w budynku jest podobna sytuacja w przestrzeni trzech biegów schodów między kondygnacjami. Są to przestrzenie otoczone szczelnie betonowymi ścianami z wyjątkiem szklanego sufitu, który biegnie równolegle do biegu schodów, i przez który wpływa do wnętrza dzienne światło. Dostaje się tu ono, podobnie, jak na piętra, dzięki ukrytej przestrzeni pustki świetlnej pomiędzy szklanym sufitem nad biegiem schodów i betonowym biegiem schodów. Te koryta światła drążą przestrzeń budynku po skosie. Mają one wszystkie starannie dobrane wysokości, wypracowane w modelach studialnych w skali 1:1. Dzięki nim światło uzyskane w Kunsthaus wydaje się nie tylko nieprawdopodobne i niewiadomego pochodzenia, ale wyjątkowo piękne i skuteczne, w rezultacie przypominające rozległą poświatę znad jeziora. Bardziej pragmat yczna logika dośw ietlenia w nęt rza zdec ydowa ła o a rc hitekt urze budynku Torri Siamesi dla centrum innowacji technologicznych umieszczonego na terenie kampusu Uniwersytetu Katolickiego w stolicy Chile (2003–06). Autor projektu, Alejandro Aravena zastosował tu również dwie ściany — wewnętrzną z betonu, zewnętrzną ze szkła. Taką strategię wymusiły założenia materiałowe i programowe zleceniodawcy, któremu zależało na wybudowaniu szklanej wieży. Sprzecznością dla Araveny stał się fakt, że budynek ze szklanymi fasadami miał być przeznaczony dla pracy i nauki przy komputerach. Jednocześnie jednak jego wnętrze powinno umożliwiać tradycyjne relacje między profesorami i studentami, polegające na spotkaniach i wymianie myśli w przyjemnej atmosferze światła dziennego. Architekt musiał również znaleźć inteligentny sposób na wyeliminowanie efektu wieczornej duchoty,

fot.: Matthias Weissengruber © Kunsthaus Bregenz

na tej rozkładówce: Kunsthaus Bregenz, Bregencja, Austria, 1997, proj.: Peter Zumthor

fot.: Matthias Weissengruber © Kunsthaus Bregenz

istnieje architektura wynikająca ze strategii kierowania i przeprowadzania strumienia światła w bryle

architektura & biznes 12013


wynikającej z przegrzania szklanych ścian. Stosowanie drogiej kurtyny świetlnej z podwójnym szkleniem kolorowymi i refleksyjnymi szybami nie wchodziło w grę ze względu na niski budżet inwestycji. Ostatecznie architekt zastosował tu standardowe tafle szkła. Tworzą one na metalowej konstrukcji nieregularne opakowanie betonowego budynku, który pod skorupą ze szkła ma regularny kształt, okna w miejscach wymagających doświetlenia wybranych pomieszczeń i dziedziniec wewnętrzny na siódmej kondygnacji (nad ziemią), zakr yt y jedy nie szkłem zewnętrznej powłoki. W przestrzeni pomiędzy betonem i szkłem tworzy się korytarz świetlny i wentylacyjny, stymulujący natężenie światła wewnątrz oraz skutecznie eliminujący efekt wieczornej duchoty. Poza tym budynek oferuje zacienione w naturalny sposób przestrzenie do pracy przy komputerach i jednocześnie znakomitą przestrzeń dziedzińca na siódmej kondygnacji, jasnego, widokowego, wentylowanego i osłoniętego szkłem.

architektura & biznes 12013

instrument

Istnieje architektura, która staje się instrumentem świetlnym, misternym mechanizmem pokazującym fenomen światła i skłaniającym do jego kontemplacji. Ta ka jest szesnastowieczna Rocca Pisana Vincenza Scamozziego. Matematyczna logika jej architektury sprawia, że ta willa pod Vicenzą jest swoistym zegarem słonecznym. Elewacje są zwrócone ku czterem podstawowym kierunkom świata: front z portykiem ku południowi, boczne serliany na wschód i zachód, tylna ku północy. Centralną część wnętrza stanowi cylindr yczna sala nakr yta kopułą z oculusem. Światło wpada do wnętrza przez oculus i z czterech stron wzdłuż osi symetrii budynku przez serliany. Oświetlenie boczne przedziera się do wnętrza przez szereg wnętrz. Jest ono o określonych porach dnia bezpośrednie, wpadające wprost od widocznego w serlianach słońca, o innych porach mocno filtrowane. Ciepłe i szybko zmieniające się światło boczne ł ącz y się we w nętrzu sa l i z jed norod ny m,

chłodniejszym strumieniem światła spływającym z oculusa. Choć nie widać w nim bezpośrednio słońca, to wlewająca się z góry jasność nieba jest bardzo intensywna, rozlewa się równomiernie na zakrzywionych powierzchniach walca, półkolistych niszach. Obie iluminacje stabilizują we wnętrzu wrażenie nasyconej równowagi. Światło modeluje odcieniami miękkie kształty nisz, owalnych okien, zakrzywionych powierzchni walca i kopuły. Willa ma dwie klatki schodowe, wschodnią i zachodnią. Pomieszczenia tak są rozłożone we wnętrzu, że od świtu do zmierzchu i nocy rozświetlają się światłem naturalnym, każde o porze odpowiedniej do ich użycia. W ten sposób słońce nadaje natura lny r y tm u ż y t kowaniu przestrzeni. W bezchmurną noc widać w oculusie fragment rozgwieżdżonego nieba. Dosłownym instrumentem świetlnym jest niezrealizowany przez autora, lecz znacznie później projekt Wieży cieni (Tour d ’ombres, 1957) Le Corbusiera, zaprojektowanej d la

53


istnieje architektura światłem opisująca swoją materię, jej gęstość i ciężar

na tej rozkładówce: kaplica Notre Dame du Haut, Ronchamp, Francja, 1955, proj.: Le Corbusier

54

Kapitolu w Czandigarh. Wieża była zaprojektowana jako sam szkielet, wyzuty z jakiejkolwiek innej funkcji poza rejestrowaniem wędrówki światła słonecznego po strukturze budowli. Na podstawie dokumentacji należącej obecnie do Fundacji Le Corbusiera, wykonano fizyczny model obiektu. Dzięki studiom astronomicznym miejsca skonstruowano dla Czandigarhu „model słoneczny”, czyli przyrząd działający w oparciu o znajomość azymutu i wysokości słonecznej w danym miejscu w określonych dniach. Dzięki niemu zaobserwowano na modelu wieży oświetlenie słoneczne w cztery dni roku: w dniu przesilenia letniego i zimowego i w dniu zrównania dnia z nocą na wiosnę i jesienią. Efekty pomiarów są zapisem funkcji światła i miejsca, mogącym zaistnieć jedynie w instrumencie architektury. Wieża cieni w założeniu Le Corbusiera miała być położona na głównej osi Kapitolu, między budynkiem Sądu i Parlamentu i przekręcona o 45 stopni względem tych budynków, czyli także względem siatki urbanistycznej

założenia. Tym samym ściany miały być zwrócone dokładnie na północ, południe, wschód i zachód. Jednak ostatnia kondygnacja wieży jest przekręcona w stosunku do dolnych o 45 stopni, czyli odpowiada siatce urbanistycznej. Tutaj rozkład światła i cienia miał być podobny do tego na innych budynkach Kapitolu. Wieża cieni miała być w zamyśle Le Corbusiera elementem geografii tego miejsca. Instr umentem architektoniczny m w y nikającym ze studiów światła słonecznego jest, w innym sensie zależności, dom „Słonecznik” czyli Villa Girasole w Marcellise pod Weroną, zaprojektowany przez inżyniera Angelo Invernizziego w 1929, a ukończony w 1935 roku. Dom na planie litery L obraca się o 360 stopni z szybkością 4 mm na sekundę w ciągu 9 godzin i 20 minut. W ten sposób „zatrzymane światło słońca” nie wędruje w przestrzeni domu, lecz pozostaje w określonych miejscach od rana do zmierzchu. Tutaj architektura jest w całej swej idei podporządkowana cyklowi ruchu słońca.

architektura & biznes 12013


rozrzucone w ścianie okna, wchodzi w grę z grubością betonowej przegrody, ślizga się po rozglifieniach, które są skierowane do wnętrza lub na zewnątrz i przekłamuje rzeczywistą grubość skorupy. Można ulec wrażeniu, że wiązka promieni przecina ścianę i przegryza się przez masę betonu, elastyczną, kleistą, łatwą do formowania i do drążenia. Podziurawiona otworami okien ściana artykułuje mocno również swą wielkość na długości i szerokości. W górnej jej części promienie słońca dosłownie rysują styk ściany z dachem, zamieniając krawędź w szczelinę światła. Tak wpuszczone do wnętrza światło daje wrażenie lekkości dachu, który w cieniu objawia tu swoją masywność i jednocześnie „unosi się” nad ścianą. Światło ze szczeliny dyskretnie spływa po ścianie, tworząc atmosferę intymnego kontaktu z jej materią. Podobną szczeliną światła między ścianami i stropodachem „podważył” betonowy dach Tadao Ando w małej kaplicy w siedzibie UNESCO w Paryżu (1995). Architekt ten jest mistrzem artykulacji ścian i masy swojej architektury za pomocą światła

słońca — paryska kaplica jest tego dobrym przykładem. Stanowi ją betonowy cylinder z dwoma przebiciami — wejściami na linii średnicy i z uniesionym lekko wiekiem. Wewnątrz panuje głęboki półmrok nawet w słoneczny dzień lata. Światło wsączające się przez okrąg górnej szczeliny jest rozproszone i, ze względu na wąski przekrój, stosunkowo niezależne od kierunku padania promieni — ślizga się po zakrzywionej, chropowatej powierzchni surowego betonu i modeluje owalny kształt wnętrza. Jednocześnie strop, choć w dwuznacznej statyce, mocniej znaczy swoją obecność i masę niż w typowym układzie. W przypadku kaplicy św. Benedykta w Sumvitg Petera Zumthora (1988) oderwanie ściany od dachu jest szersze i staje się oknem wstęgowym, okalającym owalny kształt kaplicy. Po zamknięciu drzwi wejściowych jest ono jedynym źródłem światła we wnętrzu. Wysokość okna musiała być tak określona, by światło spływające z góry było wystarczające dla modlitwy. Dzięki niej kierunek padania słońca ma we wnętrzu duże znaczenie,

fot.: Bartosz Haduch

Istnieje architektura światłem opisująca swoją materię, jej gęstość i ciężar. Doświadczanie tej architektury koncentruje się na zmysłowym odczuwaniu materii, z której jest zbudowana, jej fizyczności. Światło słońca pada tutaj przede wszystkim na przegrodę między przestrzeniami, podąża za skorupą wyodrębnionej przestrzeni, osiada na jej ścianach, stropie, posadzce, przykuwa uwagę patrzącego do charakteru jej materii. Budynek z istoty rzeczy zbudowany jest z materiałów, które w świetle słońca stają się rozpoznawalne, nie zawsze jednak światło to uwypukla ich obecność do tego stopnia, że opisuje ich konstrukcję, parametry fizyczne, np. trójwymiarowość ścian, ich gęstość czy ciężar. Dzięki światłu umysł podejmuje tutaj wartościowanie fizyczności materii. U patrzącego może rodzić się doświadczenie „postrzegania ciężaru” czy gęstości masy, nie zawsze zresztą zgodne z rzeczywistością, ale intensywne. Taką architekturą jest przywołana już kaplica w Ronchamp. Światło, wpadające przez

fot.: Bartosz Haduch

materia

architektura & biznes 12013

55


56

architektura & biznes 12013


istnieje architektura światłem opisująca swoją przestrzeń, jej głębię, przezroczystość i lekkość

Centrum Społeczne Onishi, Gunma, Japonia, 2005, proj.: SANAA

umożliwia promieniom w określone pory dnia i roku dotarcie do środka przestrzeni, gdzie osiada na jasnym drewnie ławek ciętymi plamami. Tymczasem światło na ścianach jest rozproszone, ślizga się po długości drewna od góry w dół aż do szpary między podłogą i ścianą, przez którą wsącza się pod podłogę. Opisuje ono dyskretnie warstwy ściany, deski osłony, słupki w rytmie wychodzące do wnętrza kaplicy z mroku krypty, drewnianą podłogę. Szczególnie pięknie światło wydobywa strukturę konstrukcji ściany, wynikającą z odległości między osłoną i słupkami. Ale i odwrotnie — to ściana jest tak zaprojektowana, że daje światłu przestrzeń do wślizgiwania się w szpary i odległości między warstwami. Słupki kładą swoje delikatne cienie na powierzchni desek, z którymi są lekko związane poziomymi kotwami, zawieszonymi w przestrzeni. Światło naturalne wydobywa z mroku także strop o drewnianej konstrukcji, przypominającej unerwienie liścia bukowego. W innym projekcie Zumthora, wspomnianych już Termach Vals, paradoksalnie tak oszczędnie dozowane światło dzienne przenikliwie opisuje charakter materii kamienia i wody. Światło słońca spływa ze szczelin na powierzchnię kamieni albo kładzie refleksy na wodzie. Są one ruchliwe i użylone dzięki pofalowanej powierzchni wody. Można mieć wrażenie, że Zumthor buduje cień po to, by móc „puścić w nim zajączka”. Pozostawia ściany w mroku, by ich kamienne powierzchnie oświetlić słońcem odbitym od powierzchni wody, co najlepiej oddaje charakter materii jego term.

fot.: Iwan Baan

przestrzeń

architektura & biznes 12013

Istnieje architektura światłem opisująca swoją przestrzeń, jej głębię, przezroczystość i lekkość. Są budynki, w których doświadczenie obecności przestrzeni wzmaga się i uwaga człowieka naturalnie koncentruje się na wewnętrznej pustce, dosłownie rzecz biorąc — na „powietrzu” wyodrębnionej objętości. Wydaje się, że w tej architekturze ściany dążą do zaniku, są przezroczyste, nie przytrzymują wzroku, nie koncentrują uwagi, bardziej łączą wnętrze z zewnętrzem niż dzielą, działając w ten sposób, że wolna przestrzeń spoza budynku łączy

57


się w oku z przestrzenią zamkniętą w wyodrębnionej objętości. W takiej architekturze światło dnia przenika przestrzeń architektoniczną w takim zakresie, że nadaje jej trójwymiarowy kształt i ciepło. Tu już nie jest plama światła na powierzchni podłogi czy ściany, lecz swobodny strumień, rozlany w pustce przestrzeni. Tak światło odkrywa przestrzeń w wielu budynkach SANAA. Integralną częścią oddzielanej powłoką architektury staje się światło, definiujące jej objętość, nie powierzchnie. Dobrym tego przykładem jest niewielki pawilon kawiarni w parku w Ibaraki, niedaleko od Tokio (1997–98). Przenikanie się wnętrza i zewnętrza tworzy charakter tej architektury. Jej substancja fizyczna ulega maksymalnej redukcji. Białe słupki wspierające bardzo cienką warstwę dachu przypominają patyczki koktajlowe, a cztery szersze słupy konstrukcyjne są pokryte nierdzewną stalą polerowaną na lustro. W ten sposób widoki parku odbijają się wewnątrz. Nawet stoliki i krzesła w tej przestrzeni są delikatne i z materiałów odbijających, tak że wzmagają dodatkowo świetlistość przestrzeni. Zasadę prześwietlenia wnętrza realizuje także większe od kawiarni Centrum Społeczne Onishi w Gunma (2003–05). Tutaj funkcja sali gimnastycznej, audytorium i administracji zamknięta jest w trzech wyodrębnionych przestrzeniach o krzywoliniowym rysunku planu. Założeniem architektury znajdującej się na dużej łące była jej horyzontalność, niska wysokość w proporcjach krajobrazu i przenikanie się naturalnego otoczenia z wnętrzem. W związku z tym przestrzenie o funkcjach wymagających wyższej wysokości są zagłębione w ziemi, a całość ma jednolicie od góry do dołu przeszklone ściany, zamykające prześwietlone wnętrza po krzywych liniach. Wielkie tafle szkła o różnych krzywiznach łączone są ledwo widocznymi profilami i umożliwiają głębokie przenikanie światła do wnętrz. Słupki konstrukcyjne są umieszczone niezależnie od ścian wewnątrz. Tutaj wnętrze z zewnętrzem nie tylko przenika się, ale zazębia wzajemnie na zasadzie puzzli i powoduje wrażenie penetracji świetlnej również od góry. W istocie jednak dach jest jednolity nad całym wnętrzem. Audytorium i sala gimnastyczna wydzielone są w objętości ze szkła dodatkowym, prostopadłościennym „pudłem”. W sali gimnastycznej pudło to ma przeszkloną górną część odpowiadającą wysokością zewnętrznej osłonie krzywoliniowej. Daje to przefiltrowane i optymalne dla ćwiczeń sportowych światło. Przy tak maksymalnie przeźroczystych ścianach budynku dużą rolę odgrywa ustawienie bryły wobec stron świata. W centrum Onishi największa złożoność wklęsłości i wypukłości architektury występuje od południa, natomiast od północy znajduje się dłuższa, prosta ściana sali gimnastycznej. Ekstremalnie prześwietloną przestrzeń zaprojektował także Junya Ishigami w K AIT (Kanagawa Institute of Technology). Uczeń Kazuyo Sejimy kontynuuje tutaj prześwietlanie całego prostopadłościanu budynku przez szklane ściany z wszystkich stron. Dwa parametry stymulują świetlistość wewnętrznej przestrzeni: strona świata oraz głębokość wnętrza. Ekstremalnie otwartą dla światła dziennego architekturą jest również Dom z wody i szkła Kengo Kumy, zbudowany w 1995 roku w Atami nad oceanem. Tutaj intensywność światła słońca jest potęgowana przez odbicie promieni od tafli

58

wody, która stanowi podłogę prostokątnej platformy, na której wznosi się dom. Zwłaszcza owalna weranda domu jest absolutnym wyzwoleniem przestrzeni ku światłu: ma ściany ze szkła, sufit z metalowych paneli, podłogę z lustra wody. Wszystkie płaszczyzny odbijają światło słońca i rzucają refleksy. Brak matowej i nieprzezroczystej powierzchni dla przytrzymania promieni, których odbicia mieszają się w przestrzeni. *** Podczas zimy o krótkich dniach, kiedy słońce pojawia się zaledwie na osiem godzin, niebo dozuje naszej półkuli światło wyjątkowo oszczędnie, rekompensując jednak tę skromność nadzwyczajną jego jakością i blaskiem śniegu. To dobry czas, aby przyłapać zimowe światło Wenecji: „Zimowe światło w tym mieście! Posiada nadzwyczajną właściwość potęgowania w oku ostrości obrazu, aż osiąga ono precyzję mikroskopu […]. Niebo jest orzeźwiająco niebieskie; słońce, umykając przed swoim złotym odwzorowaniem u stóp San Giorgio, posuwa się długim szusem

nad niezliczonymi rybimi łuskami chlupoczących drobnych fal laguny […]. Resztka espresso na dnie naszej filiżanki stanowi jedyny punkcik czerni w promieniu — jak nam się wydaje — wielu mil. […] O poranku światło to napiera na nasze szyby, podważa nam powieki, jakby otwierało muszle, i kiedy już tego dokona, ciągnie nas za sobą na dwór: biegnie, trącając długimi promieniami — jak rozpędzony uczniak, przejeżdżający patykiem po żelaznych prętach ogrodzenia parku czy ogrodu — struny arkad, kolumnad, kominów z czerwonej cegły, świętych i lwów…” 2 Barbara Stec Barbara Stec — architektka i scenografka; adiunkt na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie — Katedra Scenografii; wykładowczyni na Wydziale Architektury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. 1. Anna Franta „Otoczenie przestrzenne a psychika człowieka — systematyka uwarunkowań oddziaływania”, Politechnika Krakowska, 1990 2. Josif Brodski „Znak Wodny”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1993, tłum.: Stanisław Barańczak, s. 61–63

architektura & biznes 12013


po lewej i poniżej: — Kanagawa Institute of Technology (KAIT), Atsugi, Japonia, 2008, proj.: Junya Ishigami & Associates — Dom z wody i szkła, Atami, Japonia, 1995, proj.: Kengo Kuma & Associates

fot.: Mitsumasa Fujitsuka © Kengo Kuma & Associates

fot.: Iwan Baan

są budynki, w których uwaga człowieka koncentruje się na wewnętrznej pustce — na „powietrzu” wyodrębnionej objętości

architektura & biznes 12013

59


rozbudowa i modernizacja Städel Museum schneider+schumacher lokalizacja: Frankfurt nad Menem, Niemcy; inwestor: Städelsches Kunstinstitut; autorzy: Michael Schumacher, Kai Otto, Till Schneider; współpraca: Miriam Baake, Hans Eschmann; data projektu: 2008–2009; konstrukcja: B+G Ingenieure / Bollinger und Grohmann GmbH; oświetlenie: Licht Kunst Licht AG; architektura krajobrazu: Keller + Keller Landschaftsarchitekten Gartenarchitekten; powierzchnia całkowita: 24 726 m2 (w tym rozbudowa: 4 151 m2); realizacja: 2009–2012; koszt: 52 mln euro (w tym — rozbudowa: 34 mln, modernizacja: 18 mln)

rozlewisko światła W

2007 roku zarząd Städel Museum we Frankfurcie nad Menem ogłosił konkurs na rozbudowę swojej siedziby. Zaproszono do niego osiem pracowni — śmietankę niemieckiej oraz międzynarodowej sceny architektonicznej. Frankfurckie biuro schneider + schumacher, laureat konkursu, pokonało projekty takich gwiazd jak: Diller Scofidio + Renfro, SANAA, UNStudio czy Gigon/Guyer Architekten. „Lśniący klejnot za dnia, rozlewisko światła w nocy” — komplementowało zwycięską pracę jury konkursu. Bryła i wnętrze zabytkowego gmachu muzeum, zrealizowane według projektu Oskara Sommera w 1878 roku, zostały zorganizowane wokół centralnej osi. Rozbudowę obiektu w latach 20. ubiegłego wieku podporządkowano tej samej zasadzie kompozycyjnej. Zaprojektowane przez zespół schneider + schumacher nowe przestrzenie ekspozycyjne, zwane „salami ogrodowymi”, w sposób niejako naturalny stanowią przedłużenie głównej osi całego założenia. Został y one zlokalizowane pod powierzchnią muzealnego ogrodu. Wejście do nowej strefy prowadzi poprzez główny budynek muzeum i klatkę schodową zlokalizowaną w tzw. foyer Metzlera. Charakter nowych pomieszczeń — w których eksponowana będzie kolekcja sztuki współczesnej — tworzy światło wlewające się do wnętrza poprzez sto dziewięćdziesiąt pięć okrągłych, sufitowych świetlików, których średnice mają zróżnicowane rozmiary: od półtora do dwóch metrów. Architekci uzyskali dzięki temu rozwiązaniu wrażenie przestrzenności i świetlistości sal ogrodowych, nawiązując w ten sposób do klimatu wystawowych pomieszczeń historycznej części muzeum, w których naturalne światło także odgrywa ważną rolę. Świetliki wyposażone są w system zacieniania, który chroni przed bezpośrednim oddziaływaniem promieni słonecznych, czy wręcz umożliwia, w razie potrzeby, całkowite odcięcie światła dziennego. Dodatkowo w każdy ze świetlików zostało wmontowane oświetlenie LED, a rozkład przestrzeni

60

ekspozycyjnych zapewnia sporą elastyczność w kwestii iluminacji poszczególnych wystaw prezentowanych w tej części muzeum. Do ogrzewania i chłodzenia nowych muzealnych pomieszczeń zastosowano pompy ciepła oraz podziemny system magazynowania energii oparty na wymiennikach ciepła (odwierty geotermalne do głębokości dziewięćdziesięciu metrów). System ten będzie pomocny w bilansowaniu sezonowych zmian zapotrzebowania energetycznego placówki, natomiast pompa ciepła umożliwi muzeum zaspokojenie jego potrzeb w zakresie ogrzewania, a także częściowo chłodzenia, w oparciu o odnawialne źródła energii. Układ ogrzewania podłogowego rozprowadza ciepło po obiekcie, a system wentylacyjny oraz akty wny strop betonow y zapewniają niższą temperaturę wewnątrz budowli przy cieplejszej pogodzie. System wentylacyjny ma za zadanie nie tylko chłodzenie nowych przestrzeni ekspozycyjnych — reguluje także ich wilgotność. Jest on ponadto wyposażony w wysoko wydajny system odzysku ciepła, natomiast dopływ powietrza do wnętrz zapewniają dyfuzory w ścianach. Elementy techniczne zostały zgrupowane w pomieszczeniu sterowniczym przyległym do sal wystawienniczych. Zwarta podziemna konstrukcja, system magazynowania energii do ogrzewania i chłodzenia pomieszczeń oraz duża pojemność magazynowa tworzą optymalny klimat wewnętrzny dla tego typu przestrzeni, przy jednoczesnej minimalizacji zużycia energii. Wyzwaniem dla architektów było połączenie konstrukcji nośnej nowej części muzeum z zastanym budynkiem. Położenie nowego obiektu — kilka metrów poniżej pierwotnego poziomu fundamentów — stabilizuje istniejące fundamenty budowli. Ściany zostały precyzyjnie umieszczone w gruncie metodą iniekcji wysokociśnieniowej, a dla uzyskania optymalnego rozłożenia obciążeń zastosowano mikropale. W trakcie prac budowlanych zostały także wzmocnione elementy dotychczasowej konstrukcji nośnej, a ich

obciążenie częściowo przejęły dodatkowe konstrukcje stalowe, umożliwiając tworzenie struktury łączącej. Pomieszczenia magazy nowe i techniczne zostały zlokalizowane w bocznych strefach podziemnej części muzeum, której centrum wypełnia zbudowana na rzucie prostokąta, mieszcząca przestrzenie ekspozycyjne żelbetowa struktura o długości boków 76×52 metry i wysokości 6–8 metrów. Organicznie ukształtowany strop wygina się ku powierzchni ziemi, tworząc kopulaste wybrzuszenie (o wymiarach 26×26 metrów), którego wnętrze dochodzi do wysokości ponad dwóch metrów. Kopuła jest wsparta na okalającym ją poziomym stropie. Grubość tej strunobetonowej konstrukcji waha się od 35 do 60 cm, w zależności od zakładanych obciążeń. Strop spoczywa na dwunastu wewnętrznych kolumnach oraz zewnętrznych ścianach żelbetowych, natomiast fundament uformowano jako płytę nośną (o grubości 40 cm), wzmacnianą punktowo pod kolumnami. Ze względu na głębokość nowo budowanego obiektu, a także wysoki poziom wód gruntowych, zastosowano wyciągane pale betonowe celem zapobieżenia osunięciom. Wszystkie zewnętrzne elementy konstrukcji betonowej zaprojektowano jako tzw. white tank (wpuszczona w ziemię szczelna bryła z betonu nieprzepuszczalnego), zostały one jednak dodatkowo uszczelniane masami hydroizolacyjnymi (black tank). W czasie realizacji rozbudowy Städel Museum zostały także skorygowane niedostatki konstrukcyjne w skrzydłach istniejącej budowli (zadbano, między innymi, o lepszy dostęp do wnętrz budynku dla osób niepełnosprawnych). Aranżacja i rozmieszczanie dzieł w muzeum, podział przestrzeni w pierwotnej budowli oraz koncepcja oświetlenia w salach galerii zostały zmodernizowane i dostosowane do potrzeb muzeum XXI wieku. (mk) fot.: Norbert Miguletz © Städel Museum, Frankfurt nad Menem / dzięki uprzejmości schneider+schumacher

architektura & biznes 12013


architektura & biznes 12013

61


rozlewisko światła

przekrój poprzeczny przez zachodnie skrzydło i podziemne sale ogrodowe

2012

sale ogrodowe proj.: schneider+schumacher

1990

zachodnie skrzydło proj.: Gustav Peichl

1921

skrzydło ogrodowe proj.: Hermann von Hoven, Franz Heberer

1878

budynek główny proj.: Oskar Sommer

przekrój aksonometryczny w osi kompleksu; zaznaczono kolejne etapy rozbudowy Muzeum

62

architektura & biznes 12013


księgarnia sala Metzlera

foyer Metzlera foyer

budynek szkoły

rzut przyziemia

przekrój podłużny w osi kompleksu

rzut poziomu –1

architektura & biznes 12013

63


rozlewisko światła

powyżej i po lewej: modernizacja — schody prowadzące z historycznej części muzeum do nowych przestrzeni ekspozycyjnych

na stronie obok: rozbudowa — umieszczona centralnie względem wewnętrznego patia kompleksu kopuła ma na celu soczewkowanie światła dziennego w kierunku umieszczonej bezpośrednio pod nią największej otwartej kubatury wnętrza sal ogrodowych; podział na wewnętrzne przestrzenie ekspozycyjne nie zakłóca procesu rozpraszania światła dziennego dzięki zabiegowi odsunięcia krawędzi ich ścian od płaszczyzny sufitu

64

architektura & biznes 12013


diagramy konstrukcji dachu i świetlików panele szklane

przesłona z funkcją regulacji natężenia światła oświetlenie LED membrana (przeciwwilgociowa i rozpraszająca światło)

reflektory

architektura & biznes 12013

65


rozbudowa Drents Museum designed by Erick van Egeraat

lokalizacja: Assen, Holandia; inwestor: władze prowincji Drenthe; autor: Erick van Egeraat; data projektu: 2007–2008; powierzchnia całkowita rozbudowy: 2 400 m2; realizacja: 2011

blask z podziemia Z

realizowana przez pracownię Ericka van Egeraata rozbudowa założonego w 1885 roku Drents Museum w holenderskim Assen to kolejny przykład pokazujący, że ulokowanie przestrzeni ekspozycyjnych pod ziemią nie musi oznaczać odcięcia ich od naturalnego światła. Muzealne założenie składa się z zespołu historycznych budynków pogrupowanych wokół kilku wewnętrznych dziedzińców. Dokonana przez van Egeraata modernizacja i rozbudowa powiększyły powierzchnie wystawowe placówki o dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych. Ukryta częściowo pod ziemią nowo powstała struktura harmonijnie wpisuje się

66

w zastane otoczenie, a przekrywający ją, organicznie ukształtowany dach ogród (po którym można chodzić), tworzy parkową przestrzeń w środku miasta. Pomimo swojej podziemnej lokalizacji wnętrza nowego skrzydła muzeum są zalane św iatłem — dzieje się tak dzięki znajdującym się pomiędzy poziomem gruntu a powierzchnią dachu przeszkleniom poszczególnych „uskoków” dachowego ogrodu. Wrażenie świetlistej płynności pomieszczeń wystawowych podkreśla biel pokrywająca ściany, detale architektoniczne i wyposażenie podziemnej części muzeum, a także odpowiednie rozmieszczenie sztucznego oświetlenia.

Istotnym elementem przebudowy infrastruktury kompleksu jest przekształcenie dawnego domu stangretów w budynek pełniący funkcję prowadzącej do podziemi strefy wejściowej muzeum. Architekci zachowali historyczne elewacje obiektu, jednocześnie usuwając niemal wszystkie elementy jego dawnego wnętrza. Dodatkowo w dolną część budynku wkomponowany został metrowej wysokości szklany cokół, który znajdującej się poniżej poziomu gruntu strefie zapewnia dopływ dziennego światła. Po zmroku to rozwiązanie — dzięki specjalnej iluminacji — sprawia, że budynek wydaje się unosić nad ziemią. (mk).

fot.: J. Collingridge © designed by Erick van Egeraat

architektura & biznes 12013


przekrój podłużny

architektura & biznes 12013

67


blask z podziemia

7 6 8

2

1 8 3

1 4

5

rzut modernizowanej części podziemnej muzeum: 1. foyer, 2. sklep muzeum, 3. magazyn, 4. garderoba, 5. toalety, 6. przestrzeń ekspozycyjna, 7. sala wideo, 8. pomieszczenia techniczne

68

rzut przyziemia: 1. wejście z kasami biletowymi

architektura & biznes 12013


podziemna przestrzeń muzeum dzięki zabiegowi rozwarstwienia płaszczyzny dachu poprzez zaplanowane uskoki w jego powierzchni zalana jest dziennym światłem w głównej części ekspozycyjnej; oświetlenie sztuczne wykorzystane w narożach ścian oraz elementach małej architektury, dzięki zastosowaniu membran rozpraszających doskonale imituje i uzupełnia światło pochodzenia naturalnego

architektura & biznes 12013

69


biblioteka miejska w Stuttgarcie Yi Architects lokalizacja: Stuttgart, Niemcy; inwestor: miasto Stuttgart; autorzy: Eun Young Yi, Young Soo Yi-Chang, Mario Rojas Toledo, Tibor Pataky; konstrukcja: Frank Wieschemann, Hermann Schratz, Axel Beuermann, Bernd Klepper, Jan Hohlfeld, Markus Dreher, Pascale Peemüller, Hyun-Ji Aston-You, Thorsten Franken Röttger, Ho Seop Kim, Hwa Jong Park, Sabine Böger, Thurgut Dhonau, Min Gi Hong, Ji Young Kim, Kai Becker, Uwe Hoffmann, Han Jun Yi, Han Cheol Yi, Melanie Scholz, David van Stephold; data projektu: 1999; powierzchnia całkowita: 20 225 m2; realizacja: 2010–2011; koszt: 79 mln euro

Katarzyna Barańska

świątynia nauki P

odobno nigdzie w Niemczech nie jest zgłaszane więcej patentów niż w Stuttgarcie, stolicy Badenii-Wirtembergii. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że w tym regionie występuje największe nagromadzenie instytucji zajmujących się kształceniem i badaniami naukowymi. Ta wyraźna inklinacja ku edukacji tłumaczyłaby fakt umiejscowienia budynku miejskiej biblioteki — obiektu wszak przeznaczonego do pogłębiania wiedzy — przy Mailänder Platz, w samym centrum powstającej na pokolejowych terenach nowej dzielnicy zwanej Europejską. (Budowa Europaviertel jest powiązana z kontrowersyjnymi i budzącymi ogromne społeczne emocje większymi planami przekształceń przestrzenno-infrastrukturalnych miasta kryjącymi się pod nazwą „Stuttgart21” [por. A&B 6/2011]). Jak twierdzą twórcy biblioteki, w ten sposób symbolicznie przejęła ona rolę przynależącą niegdyś pałacom czy kościołom. Otwarty w październiku 2011 roku monumentalny obiekt (efekt konkursu rozstrzygniętego jeszcze w zeszłym tysiącleciu, co nieco objaśnia jego postmodernistyczny koncept) to z zewnątrz niemal idealny heksaedr — wielościan wybudowany na rzucie kwadratu o boku długości czterdziestu czterech metrów i wysoki na czterdzieści metrów. Jego identyczne elewacje zwrócone są ku czterem kierunkom świata, co symbolicznie obrazuje umieszczony na nich napis „biblioteka” wyryty w zależności od ekspozycji w różnych językach i alfabetach (angielskim, niemieckim, arabskim i koreańskim). Każda z nich składa się z osiemdziesięciu jeden — po dziewięć w pionie i tyle samo w poziomie — segmentów wbudowanych w jasnoszarą betonową ramę-kratę. Ta zewnętrzna skóra budynku z białych luksferów kryje przezroczystą i lekką wewnętrzną szklaną powłokę. Rozwiązanie to prócz zamierzonych efektów estetycznych daje dodatkową możliwość wentylacji pomieszczeń, ogranicza straty ciepła i chroni obiekt przed przegrzaniem, tworząc jednocześnie przestrzeń komunikacyjną, coś na kształt wielokondygnacyjnej loggii.

70

Do budynku prowadzą cztery wejścia umieszczone w centralnych dolnych segmentach każdej elewacji. Wewnątrz, na poziomie parteru, w samym centrum znajduje się „serce” obiektu — wysoki na cztery kondygnacje pusty kubik tworzący negatyw zewnętrznego monolitu — abstrakcyjna medytacyjna przestrzeń, w której jedynym doświadczeniem jest światło. Na jej ścianach znajduje się szereg regularnie rozmieszczonych okien w ychodzących na otaczającą ją przestrzeń klatki schodowej. Okna te wspinają się również na sufit, gdzie w centrum — idealnie nad znajdującą się w podłodze minimalistyczną fontanną — umieszczono duży kwadratowy świetlik. Wychodzi on na lejowatą przestrzeń znajdującej się ponad pustym kubikiem głównej sali bibliotecznej. Jej kolejne pięć kondygnacji-galerii wypełnione półkami z książkami i połączone kaskadami schodów tworzy formę odwróconego zigguratu. Sala ta przekryta jest przeszklonym dachem, przesłoniętym od wewnątrz transparentnym podwieszonym sufitem, co pozwala światłu swobodnie przelewać się przez nią i sięgać „serca” budynku. Główna sala biblioteczna otoczona jest bardziej „prywatnymi” przestrzeniami czytelniczymi, a także pomieszczeniami o funkcjach biurowych. Biblioteka w Stuttgarcie posiada dziewięć kondygnacji naziemnych, taras na dachu oraz dwie podziemne, które sąsiadują z poprowadzonymi tędy tunelami kolejki miejskiej. W ciągu dnia oślepiający bielą elewacji, w nocy budynek emituje niebieskie światło. Dzięki swojej prostej monumentalnej formie opartej na symetrii i geometrii obiekt mocno zaznacza swoją obecność w przestrzeni. Jest łatwo zauważalny także z tego powodu, że dzielnica, której centrum ma stanowić, wciąż jest w trakcie realizacji i otacza go sceneria robót budowlanych, a do budynku można się dostać po kładkach przerzuconych nad wykopami. W opisie autorsk im stuttgarck iej biblio teki jej twórcy śmiało odwołują się do historii

architektury, między innymi postaci Étienne-Louisa Boullée — osiemnastowiecznego klasycystycznego projektanta zaliczanego do tzw. francuskich architektów rewolucyjnych. Wśród inspiracji dla formy budynku podają jego wizjonerski projekt Cenotafu Newtona czy propozycję Biblioteki Narodowej w Paryżu. Dolna pusta przestrzeń budynku to z kolei współczesna interpretacja starożytnego panteonu. Choć architekci o tym nie wspominają, to zewnętrzna forma budynku przywołuje także na myśl Palazzo della Civiltà Italiana — wzorcowy przykład architektury faszystowskiej z przełomu lat 30. i 40. XX wieku. Są i tacy, którym kojarzy się z Monolitem z filmu Stanleya Kubricka „2001: Odyseja kosmiczna”. Bogata w aluzje architektoniczne biblioteka to jak do tej pory najbardziej znane dzieło założonej przez koreańskiego architekta Eun Young Yi (1956) pracowni Yi Architects. Po przeanalizowaniu jej portfolio okazuje się, że do antycznych źródeł architektur y, tym razem rzymskiego Kolosseum, sięgnęła także przy niezrealizowanym chińskim projekcie biblioteki w Nanjing, również z 1999 roku. Ta swoista admiracja dla zakorzenionych w kulturze projektów-ikon pokrywa się z cytowanymi w prasie wypowiedziami Eun Young Yi, jak choćby tej, w której tłumaczy, że podstawowe pytanie o pochodzenie cywilizacji i sposób patrzenia na ludzkość ma wiele wspólnego z jego pracą. „Obecnie, na początku nowego stulecia, jesteśmy w punkcie rozwoju architektur y, kiedy musimy odkryć na nowo podstawowe jej typy i cechy oraz dokonać ich reinterpretacji. Powinniśmy dążyć do architektury, która pozostaje wierna swojej istocie, swojemu absolutowi” — deklaruje w opisie biblioteki Yi. Efektem tych architektonicznych eksploracji jest obiekt wywodzący swoją formę z konceptualnych poszukiwań, ekscentryczny, ale niewątpliwie frapujący. fot.: Stefan Müller © Yi Architects

architektura & biznes 12013


architektura & biznes 12013

71


świątynia nauki 72

architektura & biznes 12013


architektura & biznes 12013

73


świątynia nauki 74

architektura & biznes 12013


© Yi Architects

© Yi Architects

„serce” budynku, wysoki na cztery kondygnacje pusty kubik połączony jest ze znajdującą się nad nim pięciokondygnacyjną główną salą biblioteczną kwadratowym świetlikiem; dzięki niemu światło wpadające do biblioteki przez szklany dach przelewa się przez kolejne jej galerie i spływa do „serca”

architektura & biznes 12013

75


hotel W London fot.: James Newton © Jestico + Whiles

Jestico + Whiles

lokalizacja: Leicester Square, Londyn; inwestor: McAleer & Rushe Group; autorzy: John Whiles, James Dilley; data projektu: 2008–2009; konstrukcja: Ian Black Consulting; powierzchnia całkowita: 18 581 m2; realizacja: McAleer & Rushe Group, 2009–2011

świetlny portret miasta T

jak magnes na turystów i mieszkańców miasta. Aby zmaksymalizować atrakcyjność budynku na poziomie ulicy, niższe jego piętra zajmują sklepy, bary i restauracje, podczas gdy wejście do hotelu zostało umieszczone poza głównym traktem pieszym. Elewacje budynku hotelu zostały obłożone doczepioną do jego powierzchni za pomocą metalowych wysięgników „drugą skórą” zbudowaną z pokrytych abstrakcyjnym wzorem bezramowych szklanych paneli. Tworzą one coś na kształt welonu bądź kurtyny, odwołując się w ten sposób do tradycji miejsca. Leicester Square — jeden z najstarszych londyńskich placów, swoją historią sięgający XVII wieku — to wszak część West Endu, centrum angielskiego życia teatralnego. Zaprojektowana przez Jestico + Whiles

fot.: Hufton & Crow © Jestico + Whiles

worzący narożnik Leicester Square dziesięciopiętrowy, pięciogwiazdkowy hotel sieci W został wybudowany na terenie wyburzonego w 2008 roku modernistycznego Centrum Szwajcarskiego (wzniesionego w latach 60. X X wieku). Jego powstanie jest wynikiem przeprowadzonego przez miasto projektu rewitalizacji tej okolicy, która jeszcze nie tak dawno była omijana przez londyńczyków ze względu na swoją złą reputację. Zaprojektowany przez architektów z londyńskiej pracowni Jestico + Whiles — posiadającej w swoim portfolio blisko trzydzieści budynków hotelowych, w tym projekt wystroju wnętrz hotelu andel’s w Łodzi [por. A&B 1/2010] — obiekt staje w kontrze do obiegowej prawdy o bezlitosnej monotonii hotelowych fasad, kreując nowy, dynamiczny wizualnie landmark, działający

76

elewacja działa jak wielki ekran z pikseli, który poprzez projekcje dynamicznych instalacji świetlnych zmienia swój wygląd w ciągu doby. Ten efekt wizualny został osiągnięty za pomocą zaawansowanej ceramicznej fryty nałożonej na skorygowane optycznie szkło, dzięki czemu „trzyma” ono i projektuje światło, bez przesłaniania widoku z okien hotelowych pokoi. Sześćset energooszczędnych lamp LEDowych umieszczonych na ścianie budynku zapewnia nieskończoną możliwość kombinacji kolorystycznych, zaś intensywność światła i nasycenie kolorów są kontrolowane przez interfejs. W ciągu dnia elewacja hotelu jest spokojna i powściągliwa, podczas gdy w nocy szklany welon mieni się kolorami. Fasada W London jest prawdopodobnie największym elektronicznym dziełem sztuki w tym mieście — koncepcja dynamiki zmian oświetlenia elewacji hotelu to dzieło londyńskiego artysty i projektanta światła Jasona Brugesa. Krótkie świetlne spektakle pojawiające się w regularnych odstępach czasu na budynku są efektem interpretacji współczesnego życia miasta — jest to przetworzony zapis zmieniającego się miejskiego krajobrazu uzyskany z ośmiu kamer zainstalowanych na dachu. Idea panoramicznej wizji Londynu odwołuje się do artystycznego dziedzictwa Leicester Square. To tu w latach 1851–62 znajdował się Wyld’s Great Globe, wiktoriańska atrakcja edukacyjna skonstruowana przez geografa i sprzedawcę map Jamesa Wylda — gigantyczny globus o blisko dwudziestu metrach średnicy, wydrążony w środku i wyposażony w schody i platformy widokowe, z których odwiedzający mogli podziwiać stworzony na jego wewnętrznej ścianie obraz ziemi. Oprócz posiadania walorów estetycznych i pełnienia roli miejskiej atrakcji podwójne elewacje W London służą również kontroli termicznej i słonecznej budynku. Pozorna powierzchowność projektu hotelu kryje bowiem wiele rozwiązań architektury zrównoważonej, takie jak gruntowe pompy ciepła, panele fotowoltaiczne czy powietrzne pompy ciepła. (kb) architektura & biznes 12013


architektura & biznes 12013

77

fot.: James Newton © Jestico + Whiles


Continuum Bartosz Haduch / NArchitekTURA

lokalizacja: południowa Polska; inwestor: prywatny; projekt istniejącego budynku: Zbigniew Haduch; projekt: Bartosz Haduch / NArchitekTURA; data projektu: 2011–; współpraca: Łukasz Marjański; powierzchnia całkowita: 56 m2; realizacja: 2012–

Małgorzata Tomczak

dom z pająkiem J

est gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie (nie, zaraz zaraz… wiadomo przecież, że w tajemniczy m piękny m ogrodzie pełny m traw, starych drzew i czerwonych soczystych jabłek) malutki domek zbudowany ze światła. Niematerialny, nieoczywisty, taki niby‑domek, chociaż chyba raczej nie-domek. Raczej pracownia albo miejsce duchowego wypoczynku. Albo rozwoju. Otulony pajęczyną niczym kokon, święcący po zmierzchu niczym lampion. Ale to nie żaden kokon ani lampion, tylko jednak, przynajmniej czysto formalnie, domek. „Mamo, chodź coś narysujemy” — bierze mnie za rękę synek i prowadzi do stołu z kredkami. I w ciągu kilku minut kilka kresek tworzy kwadrat, do niego na górnej krawędzi przylega trójkąt, w środku kwadratu jeszcze jeden mniejszy. „To jest dom, podoba Ci się?” — pyta synek. Jasne, że mi się podoba. Nie tłumaczę mu wówczas, że dwuspadowy dach to ja tak raczej nie bardzo, bo nie ma sensu teraz komplikować sprawy. Kiedyś to jeszcze odkręcę. W tej relacji nie jestem przecież redaktorką magazynu o architekturze. Taki właśnie jest ów domek, który stworzyli ojciec z synem. Prosty archetypiczny kształt, taki jak najczęściej widzą go dzieci, kiedy uczą się rozumieć świat. Z jednym oknem na elewacji. Biały. Ma doskonałe proporcje. Najpierw tworzył go ojciec. Nie był architektem, więc niejako intuicyjnie, ale za to z niezwykłą dbałością o szczegóły i detal wymyślił go i zbudował. Taki prosty właśnie, jak na rysunkach dziecka. Później

proces kontynuował syn, architekt. Continuum, bo tak się nazywa ten projekt, opowiada o trwaniu i cykliczności — w życiu, przyrodzie, tworzeniu, relacji. To projekt, który nie ma ostatniej kreski. Proces jego powstawania będzie linearną ciągłą podlegającą zmiennym rytmom. Jak w naturze — każdej wiosny będzie budzić się do życia, latem rozkwitać, jesienią dojrzewać, a zimą odpoczywać, by kolejnego roku powtórzyć swój cykl. Niby taki sam, a jednak za każdym razem przebiegający inaczej. Ten projekt jest też o tym, czym jest rozwój oraz o tym, jak dany projekt zmienia się wraz z osobą, która go tworzy. Także o pracy, którą w ten rozwój trzeba włożyć. Każda zmiana potrzebuje czasu, impulsu, który przekształca się potem w ideę, by ta urzeczywistniła się w materii. Przy czym idea wydaje się być tu nadrzędna. To co następuje potem, jest trochę tak, jak w platońskim świecie, jedynie jej odbiciem w migotliwym świetle. Z tą jednak różnicą, że zmiana podkreślająca nietrwałość wydaje się tu być czymś naturalnym, oczywistym. Tworzywem tego projektu jest światło. Kiedy w południe letniego dnia słońce znajduje się najbliżej zenitu budynek jest najwyraźniej zarysowany w przestrzeni. Rozproszone światło, dzienna „wędrówka” słońca po widnokręgu, powodują wrażenie rozmycia konturów, płynności, przenikania. W nocy z kolei przy zapalonym wewnątrz oświetleniu bryła budynku sama staje się „naturalnym” źródłem światła — świeci niczym latarnia, będąc stał ym punktem odniesienia w przestrzeni.

Właściwa bryła otulona jest, tworzącą swoisty bufor, matą strukturalną o nazwie air‑z. To materiał izolacyjny, który został tu zastosowany w nietypowy sposób. Umieszczony w pewnej odległości od elewacji, zaciągnięty od góry niczym roleta i przytwierdzony na sztywno do podstawy, tworzy plastyczną otulinę dającą niezwykłe efekty świetlne. Dodatkowo bufor ten kreuje strefę, którą można wykorzystać do uprawy roślin wymagających światła rozproszonego. Rolety można dowolnie zwijać i regulować natężenie światła w zależności od potrzeb i nastroju. Początkowo otulinę miała tworzyć tylko jedna warstwa materiału, ale efekt plastyczny, który powstał podczas przypadkowego nakładania się kolejnych warstw skusił architekta do nałożenia ich na siebie. Wnętrze natomiast w dużym stopniu zbudowane jest z zasuszonych traw bambusowych rosnących w ogrodzie. Wyraźnie czuć tu ideę recyklingu, przetwarzania owoców przyrody będącej tuż obok i korzystania z jej naturalnych zasobów. To co najładniejsze w tym projekcie to fakt, że wszystko zostało wykonane własnoręcznie, w skupieniu, często w samotności. Nie było żadnej ekipy montażowej, technicznej, konstrukcyjnej. Wszystko wymagało czasu i własnej pracy fizycznej — najpierw ojca, potem syna. Continuum. Budowanie. Pamięć. I trudno mi odpędzić myśli, które chcą definiować ten projekt platońskimi ideami. Tymi, które grecki filozof wskazywał jako najważniejsze. fot.: Bartosz Haduch

studium powłoki na elewacji

78

architektura & biznes 12013


architektura & biznes 12013

79


dom z pająkiem sytuacja

studium elewacji

80

architektura & biznes 12013


drabina + taras

impregnowane drewno sosnowe

zadaszenie

blacha trapezowa

powłoka zewnętrzna mata izolacyjna air‑z

oświetlenie

sufit

tyczki drewniane z recyklingu

istniejący budynek

ogród zimowy

betonowa posadzka + taras

architektura & biznes 12013

81


dom z pająkiem

powłoka zewnętrzna zamknięta

powłoka zewnętrzna półotwarta

powłoka zewnętrzna otwarta

82

architektura & biznes 12013


zasada funkcjonowania powłoki

architektura & biznes 12013

83


Dorota Wantuch-Matla

publiczna, złożona, współczesna czyli o przemianach zachodzących we współczesnej miejskiej przestrzeni publicznej

84

P U B L I C Y S T Y K A

architektura & biznes 12013


fot.: Iwan Baan

architektura & biznes 12013

P U B L I C Y S T Y K A

85


człowiek versus miasto

Przestrzeń publiczna jest lustrem zachodzących w miastach przemian społecznych, jednak jej tradycyjna rola miejsca spotkań, szczególnie w czasach wirtualnej rzeczywistości, zdaje się słabnąć. Obserwowany w ostatnim dziesięcioleciu znaczny wzrost populacji ludności żyjącej w miastach, niekontrolowany rozrost struktur miejskich, procesy urbanizacji, przekształcanie się ośrodków monocentrycznych w policentryczne. Globalizacja i dynamika rozwoju technologicznego sprawiają, że tradycyjna rola przestrzeni publicznej jako środow iska dla negocjacji znaczeń i konfrontacji z odmiennością zdaje się tak że drastycznie podupadać. Jednocześnie w przestrzeni miejskiej ciągle coś się dzieje. Z jednej strony współczesne miasto oferuje niezwykle rozbudowaną paletę atrakcji i aktywności oraz możliwość kontaktów społecznych, a z drugiej życie w nim wiąże się z koniecznością nieustannego mierzenia się z wielością tworzących się w nim konfliktów i tarć. Według Richarda Sennetta, problem kr yzysu współczesnych relacji społecznych wynika z rozwinięcia się modelu „społeczeństwa intymnego”, które od dawnej anonimowości i bezosobowości przestrzeni publicznej zwróciło się ku sferze prywatnej oraz koncentracji na sentymencie idei lokalnej wspólnoty i jej pozostałościach, w czym potwierdzenie znajduje zasada, że „im więcej intymności, tym mniej towarzyskości” 1. Rozwój sieci informatycznej sprawił, że konkurencją dla rzeczywistej przestrzeni publicznej stała się przestrzeń wirtualna. Jej nastanie,

86

P U B L I C Y S T Y K A

wraz z pojawieniem się nowych form komunikacji, przesyłu informacji i podróżowania, spowodowały, że dzięki technice świat się skurczył, a odległości, granice i dystanse przestały mieć dawne znaczenie. Konsekwencją tego zjawiska było jedynie pozorne polepszenie ludzkiej kondycji, a w istocie jej polaryzacja 2. Znaczenie miejskiej przestrzeni publicznej jako wszystkim dostępnej sceny służącej spotkaniom, wymianie informacji i obcowaniu z odmiennością zostało zachwiane, ponieważ świat wirtualny dał ludziom możliwość realizacji większości tych potrzeb bez konieczności bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Internet stał się wygodnym środkiem oferującym bezpieczny dystans i swobodę w zdobywaniu informacji i relacjach z innymi. Nie oznacza to, że życie w przestrzeni rzeczywistej zostało całkowicie zdeprecjonowane, niemniej jednak, wiele z jej podstawowych dotąd cech i funkcji zostało wyniesionych w niewidzialną cyberprzestrzeń. Zagadnieniem stosunkowo nowym, lecz jednocześnie jednym z najistotniejszych przejawów przeobrażeń zachodzących współcześnie w przestrzeni miejskiej, są procesy związane z rozwinięciem się w XX wieku gospodarki wolnorynkowej i dyskursu neoliberalnego. Coraz powszechniej występujące zjawisko prywatyzacji przestrzeni publicznych jest ostro krytykowane za degradację pierwotnych cech publicznej przestrzeni miejskiej, jak też tworzenie miejsc o „quasi‑publicznym” charakterze i ograniczonym dostępie, stanowiących odrealnione, konstruowane scenografie przeznaczone głównie dla rzesz konsumentów i użytkowników uprzywilejowanych. Prywatyzacja przestrzeni publicznej wiąże się również z problemem jej komercjalizacji. Handel w przestrzeni publicznej i na styku z nią funkcjonował od początków jej istnienia, lecz niepokojącym symptomem jest coraz częstsza współcześnie jego dominacja nad innymi, lecz immanentnymi funkcjami przestrzeni publicznych. Problematyczne jest też zjawisko ograniczonej swobody i dostępności tego rodzaju przestrzeni obwarowanej wieloma fizycznymi (monitoring, ochrona, systemy alarmów) i niematerialnymi (kryterium zamożności, przynależność do danej grupy społecznej) systemami w yk luczania niemile w idzianych uży tkowników. Komercjalizacji uległ y też istniejące w miastach ulice i place. Ich pierzeje przesłonięte zostały billboardami, szyldami i banerami reklamowymi, potęgującymi wszechobecną presję konsumpcji i odwracającymi uwagę od realnej przestrzeni miejskiej. Osobliw ym zjawiskiem jest także tematyzacja przestrzeni publicznej i tworzenie przestrzeni publicznych ukierunkowanych na stwarzanie iluzji barwnej i atrakcyjnej rzeczywistości pozbawionej zagrożeń. Model przestrzeni tematycznej wyłonił się w latach 50. ubiegłego stulecia w Stanach Zjednoczonych a następnie rozprzestrzenił na całym świecie. Wyjałowione z autentyczności, lecz przyciągające wielością oferowanych atrakcji oraz wysokim stopniem bezpieczeństwa przestrzenie centrów handlowych, jak też rozmaitych parków rozrywki (jak między innymi słynny Disneyland, ale także

idei współczesnej przestrzeni publicznej nie da się dziś sprowadzić do pojęcia przestrzeni negatywowej i pustki między budynkami; dzieje się tak, ponieważ w najrozmaitszych postaciach, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, przenika w głąb architektury, staje się jej częścią, zacierając bądź definiując granice między tym, co wewnętrzne i zewnętrzne

na poprzedniej rozkładówce i po prawej: — gmach Narodowej Opery i Baletu w Oslo, proj.: Snøhetta AS, 2001–2007 — Hypar Pavilion przy Lincoln Center w Nowym Jorku, proj.: Diller Scofidio+Renfro, 2010–2011

fot.: Iwan Baan

… o przemianach miejskiej przestrzeni publicznej

P

odczas gdy miasta dość mozolnie, żeby nie powiedzieć nieudolnie, radzą sobie z nadmiarem problemów zarówno społecznych, jak i przestrzennych trawiących ich struktury, dobra jakość miejskiej przestrzeni publicznej staje się wartością coraz bardziej pożądaną, w której wielu upatruje szansy na poprawę warunków życia ich mieszkańców. Druga połowa X X stulecia przyniosła krytykę modernistycznych idei i radykalnej zasady separacji funkcji. Stopniowo zaczęły się wyłaniać nowe kierunki w rozumieniu i kształtowaniu przestrzeni miejskiej. Jednym z głównych atrybutów przestrzeni publicznych ponownie stała się różnorodność, z tym, że nadzwyczaj często w wersji odgórnie narzuconej, zaprogramowanej i dalekiej od spontaniczności. Jednocześnie zaczęły się pojawiać nowe odmiany przestrzeni publicznych, noszące znamiona hybrydyczności polegającej na łączeniu ich dotąd nie zestawianych ze sobą cech, funkcji i elementów. Od tamtego czasu, na podstawie licznych przykładów przestrzeni publicznych zrealizowanych na przełomie X X i X XI wieku, można zidentyfikować pewien ugruntowany wachlarz cech i tendencji w kreacji współczesnego krajobrazu miejskiego. Aby uzmysłowić sobie, jak bardzo zmienia się przestrzeń publiczna współczesnych miast i od jak wielu czynników jest w tym procesie uzależniona, trzeba na to zjawisko spojrzeć z dystansu w niezwykle szerokim kontekście przeobrażeń społecznych, kulturowych i cywilizacyjnych warunkujących nowe rozwiązania funkcjonalne i przestrzenne.

choćby popularne Aquaparki, Jurrasic Parki itp.) cieszą się ogromnym powodzeniem i z tej racji związane są praktycznie zawsze z funkcją handlową, usługową i rozrywkową. Tematyzacja przestrzeni w nieco innym i bardziej zakamuf lowanym wymiarze dotyka także całych dzielnic historycznych miast i w tym ujęciu często występuje w krajach europejskich. Ryzykiem takiej „kreacji” dzielnic historycznych staje się jednak tworzenie turystycznych wydmuszek i atrap udających żywotną przestrzeń historyczną, w istocie będącą także rodzajem parku tematycznego. Autentyzm współczesnych przestrzeni publ icznych by wa rów nież k west ionowany ze względu na sieci rozbudowanych systemów bezpieczeństwa i monitor ingu, któr y mi są oplecione. Zawłaszczona okiem kamery przestrzeń miejska w znacznym stopniu została pozbawiona najbardziej podstawowych atrybutów publiczności, stając się w istocie tworem o cechach przestrzeni prywatnej, noszącym architektura & biznes 12013


jedynie pewne znamiona powszechnej otwartości i dostępności. powrót do funkcjonalnej różnorodności

Odkąd w drugiej połowie X X wieku zaczęto odchodzić od idei funkcjonalnej segregacji przestrzeni publicznych w miastach, do łask wróciła różnorodność. Bodźcem skłaniającym do powrotu ku tradycyjnej idei wielofunkcyjności stało się w dużej mierze pokłosie eksperymentów przestrzennych z okresu modernizmu. Technokratyczne, wykalkulowane na podstawie rozmaitych współczynników i parametrów w izje miejskiej przestrzeni prowadził y m.in. do tworzenia monofunkcy jnych podmiejskich osiedli mieszkaniowych, lokowania obszarów przemysłowych na obrzeżach miast i popularyzacji zasady homogeniczności w sposobie programowania funkcjonalnego przestrzeni publicznych. Modernistyczne idee, choć wyrosły z potrzeby polepszenia i „higienizacji” życia w miastach, pierwotnie bardzo architektura & biznes 12013

wzniosłe i uzasadnione, z czasem uległy degeneracji i doprowadziły do przykrych dla miast konsekwencji. Skutkiem, choć niezamierzonym, wielu miejskich przeobrażeń dokony wanych w okresie późnego modernizmu, w powiązaniu ze specyficzną sytuacją społeczeństw i miast po drugiej wojnie światowej, stała się dezintegracja społeczna, a także rozpad miasta jako koherentnej struktury urbanistycznej, zdominowanej odtąd rozbudowanym system komunikacji samochodowej szatkującym miasto na odrębne fragmenty. O i le moder nist yczny obra z przestrzeni miasta rugował jej główne cechy do harmonii estetycznej, czytelności i jednoznaczności funkcjonalnej, zapoczątkowany w latach 60. ubiegłego stulecia trend zwrócił się ku jej wielowymiarowości, uwypuklając aspekty społeczne i kulturowe, a także próbując na nowo zdefiniować sens jej funkcjonowania. Przestrzeń miejska zaczęła być postrzegana jako

konglomerat nakładających się na siebie bytów, układów i współzależności wiążących rozmaite sfery życia i działalności człowieka. Na przełomie stuleci przestrzeń miejska zyskała także nową rolę st y mulatora rozwoju miejsk iego i integralnego narzędzia w procesie krystalizacji struktur coraz bardziej „rozlewających się” ośrodków miejskich i ich dezintegrujących się społeczności. W przestrzeni publicznej miasta dzieje się dzisiaj naprawdę sporo. Tradycyjne funkcje jej przypisywane, takie jak m.in.: miejsce spotkań, współtworzenie układu komunikacyjnego, czy choćby funkcja handlowa niezmiennie w jej obrębie istnieją, choć w zależności od jej typu i lokalizacji — z różnym natężeniem. Do tego najbardziej podstawowego programu funkcjonalnego współczesność dopisała kolejne podpunkty. W przestrzeni publicznej miast pojawiła się rekreacja, wprowadzając w nią sieci tras rowerow ych i spacerow ych, nadbrzeżne promenady, parki o rozbudowanym zapleczu P U B L I C Y S T Y K A

87


… o przemianach miejskiej przestrzeni publicznej sportow ym, place zabaw i wiele innych bardziej specjalistycznych, odpowiednio wyposażonych miejsc przeznaczonych do uprawiania miejskich aktywności. Wartościowe, najczęściej zabytkowe (choć nie jest to regułą) fragmenty miejskiej przestrzeni publicznej stały się chętnie odwiedzaną atrakcją turystyczną. Ta nowa funkcja, tworząca specyficzną mieszankę prawdziwie wartościowej zabytkowej tkanki miejskiej, komercji i marketingu, zajęła miejsce tradycyjnych śródmiejskich funkcji, które współcześnie nie znajdują już racji bytu w historycznych centrach miast. Nowy wymiar przybrała też reprezentacyjna funkcja przestrzeni publicznej. Reprezentacyjność w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, jako pewna monumentalność, czy też przeciwnie, stonowana elegancja służąca „uwznioślaniu” miejsc pamięci lub tych o wysokiej randze publicznej oczywiście niezmiennie istnieje. Jednak niezwykle często reprezentacyjność przestrzeni publicznej oznacza bardziej projekcję i uzewnętrznienie

88

P U B L I C Y S T Y K A

idei miejsca lub budynku, w otoczeniu którego jest kształtowana. Ta nowa reprezentacyjność, jako narzędzie marketingowe, ma szczególne zastosowanie w przypadku miejsc i budynków o charakterze handlowo-usługowym, w sąsiedztwie których przestrzeń publiczna może wyrażać w zależności od intencji: prestiż, bogactwo, otwartość, nowoczesność itp. W otoczeniu obiektów o przeznaczeniu kulturalnym przestrzeń publiczna może odzwierciedlać oryginalność, kreatywność, czy też wspólnotowość w zależności od ich przeznaczenia i profilu działalności. W przestrzeni miejskiej jest także miejsce dla sztuki, która stanowi obiekt zainteresowania i działań wielu artystów, umożliwiając im bezpośrednie dotarcie do odbiorców. Na placach, ulicach, w przejściach podziemnych i właściwie gdziekolwiek to tylko możliwe organizowane są wystawy fotografii, performance, koncer t y i u l ic zne insceni zac je teat ra l ne. W przestrzeni miejskiej umieszczane są rzeźby, artystyczne instalacje i tymczasowe obiekty

architektoniczne. Specyficznym dla współczesności zjawiskiem jest natomiast pojawienie się i rozpowszechnienie sztuki ulicznej (street artu). Przemiany zachodzące we współczesnej przestrzeni publicznej dotyczą w dużym stopniu jej adaptacji do bieżących i prognozowanych wymagań cywilizacyjnych. Podejmowane próby ożywiania istniejących przestrzeni publicznych wiążą się z wyborem pewnej strategii funkcjonalnej: wzmacnianiem bądź też poszerzaniem ich zbyt ubogiej oferty funkcjonalnej, a niekiedy całkowitym odejściem od jej dotychczasowej funkcji. Koncentracja wielu funkcji na danej przestrzeni często jest motorem ożywczych zmian zachodzących zarówno w jej obrębie, jak też na obszarach z nią sąsiadujących. Niezależnie od tego, czy mowa o nowo powstających przestrzeniach publicznych, czy też rewitalizacji istniejących, istotą ich powodzenia jest, w dzisiejszych czasach, trafne sformułowanie odpowiedniego programu funkcjonalnego uwzględniające charakterystykę lokalnych uwarunkowań. architektura & biznes 12013


fot.: Michał Haduch

po lewej: przestrzeń publiczna może rozciągać się pod budynkami, tworząc przekryte place miejskie, bywa też formowana na ich dachach — Metropol Parasol w Sewilli, proj.: Jürgen Mayer H. Architects, 2005–2011

nowe konfiguracje przestrzenne

Idei współczesnej przestrzeni publicznej nie da się dziś sprowadzić do pojęcia przestrzeni negatywowej i pustki między budynkami. Dzieje się tak, ponieważ w najrozmaitszych postaciach, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, przenika w głąb architektury, staje się jej częścią, zacierając bądź definiując granice między tym, co wewnętrzne i zewnętrzne. Wielość najrozmaitszych konfiguracji i związków przestrzeni publicznej z obiektem architektonicznym jest jednym z najbardziej wyrazistych symptomów przestrzennych przeobrażeń przestrzeni miejskiej początku XXI wieku. To, że przestrzeń publiczna wchodzi w interakcje z budynkami, penetruje je, a niekiedy rozmywa ich granice nie jest zjawiskiem nowym. Dowodem na to, jak też i świadomości tych relacji jest słynny osiemnastowieczny plan Rzymu Giambattisty Nolliego, na którym jako przestrzeń publiczną przedstawiono odkryte partery miejskich budynków użyteczności publicznej. W każdym okresie historycznym można architektura & biznes 12013

zaobserwować nieco inne podejście w definiowaniu granic między wnętrzem a zewnętrzem budynków i ciekawe rozwiązania przestrzenne. Jednak współczesność serwuje nam prawdziwą eksplozję najrozmaitszych eksper y mentów wiążących przestrzeń publiczną i architekturę w rodzaj wyjątkowej miejskiej hybrydy. Przestrzeń publiczna może rozciągać się pod budynkami, tworząc przekryte place miejskie, wdziera się do wnętrz budynków, bywa często formowana na ich dachach. Może nawet tworzyć wertykalnie spiętrzone parki budowane na stalowych konstrukcjach. Hybrydyczność współczesnej przestrzeni miejskiej przejawia się również w coraz to bardziej niekonwencjonalnych próbach urozmaicenia jej topografii i poszukiwaniu trójwymiarowości. Różnorodność propozycji związana jest z lokalizacją w mieście, chęcią odniesienia się do otoczenia, czy też warunkami technicznymi i geologicznymi. Zróżnicowanie powierzchni i dynamiczne ukształtowanie nawierzchni choćby placów jest nierzadko koniecznością i próbą w ybrnięcia z projektowych trudności, choćby w przypadku przestrzeni publicznych umiejscowionych na dachach budynków i podziemnych parkingów. Ograniczenia techniczne, konieczność ukrycia wielu elementów infrastruktury technicznej wymuszają nierzadko poszukiwanie innowacyjnych sposobów ich kamuflażu. Współczesną przestrzeń publiczną wyróżnia także sposób projektowania jej „umeblowania” oraz dobór materiałów budowlanych. Wymyślne siedziska, urządzenia rekreacyjne, elementy zieleni, małej architektury i zestawienia materiałów powodują, że wiele przestrzeni publicznych to najprawdziwsze dzieła sztuki. Novum w przestrzeni publicznej jest także wykorzystanie w jej obrębie rozmaitych technologii multimedialnych. Poza pojawiającymi się na fasadach budynków projekcjami, czy efektami świetlnymi, mediatyzacji ulegają także bezpośrednio nawierzchnie placów i ulic. Dzięki nowoczesnym technologiom umieszczone w posadzce interaktywne punkty świetlne zmieniają obraz i odbiór miejsc, przekształcając je w niebywale atrakcy jne w nętrza wciągające uży tkow ników w najrozmaitsze interakcje. Zróżnicowane oświetlenie, fontanny reagujące na ruch, systemy tworzące sztuczną mgłę i urządzenia audiowizualne w przestrzeni publicznej całkowicie zmieniają jej współczesny wizerunek. Innym istotnym przejawem w yjątkowości owych przeobrażeń jest również rozpowszechnienie się idei kreowania pełnowartościowej przestrzeni publicznej w relacji z infrastrukturą transportową. Podobnie, jak poszukiwanie rozwiązań rozwijających przestrzeń publiczną w głąb budynków, powszechne dziś przedsięwzięcia kształtujące ją wokół elementów i obiektów transportu miejskiego są próbą maksymalnego wykorzystania przestrzeni istniejącej w miastach, lecz zaniedbanej i niedocenianej. Obecnie, kiedy gros naszego czasu spędzamy w podróży między miejscem pracy a domem, przestrzeń przystanków, dworców i ich otoczenie nie powinna ustępować standardem tradycyjnej przestrzeni publicznej. W tym kontekście, wartym odnotowania przykładem nowego, złożonego typu przestrzeni publicznej są węzły

zintegrowanego transportu łączące funkcję dworca kilku różnych środków transportu miejskiego z funkcjami komercyjno-handlowymi i usługowymi. prognozy

Przestrzeń publiczna współczesnego miasta jest miejscem niezwykłych przedsięwzięć projektow ych i niecodziennych przestrzennych metamorfoz. Uwolniona z sideł funkcjonalizmu z lubością zanurzyła się w różnorodności, jednak podobnie jak niemal wszystko wokół stała się również towarem, zasobem i elementem wolnorynkowych rozgrywek, a także upostaciowieniem wszystkich możliwych miejskich lęków, fobii i społecznych dylematów. Niezamierzony m efektem przemian społecznych, kulturowych i cywilizacyjnych oraz najróżniejszych eksperymentów w miejskiej przestrzeni publicznej okazał się w y ra źny dysonans pomiędzy jej deklarowanym publicznym charakterem a faktyczną dostępnością, między jej autentyzmem a wystudiowaną powierzchownością. Czy projektując nowe przestrzenie publiczne bądź rewitalizując istniejące, można uniknąć wikłania się w dylematy współczesności? Obserwując realizowane dotąd projekty przestrzeni publicznych, trudno nie odnieść wrażenia, że współczesna przestrzeń publiczna jest w y jątkową mieszaniną rzeczy wistości oraz „urojeń i fałszu” 3. Czy istnieje więc ideał przestrzeni publicznej, do którego pow inniśmy dążyć i czy istniał kiedykolwiek wcześniej? Skoro według wielu badaczy mamy do czynienia z kryzysem idei przestrzeni publicznych, to czy poprzez ich rewitalizację i tworzenie nowych moż emy rea l n ie w p ł y n ąć n a ja kość ż yc i a w miastach, czy jest to jedynie złudna nadzieja i miraż? Wydaje się, że taka szansa istnieje, pod warunkiem jednak, że każda ingerencja w publiczną przestrzeń miejską będzie bazować na dogłębnej analizie jej kontekstu i treści w nim zawartych przekładających się na rzeczywiste, a nie wydumane potrzeby miejsca i związanych z nim ludzi. Ten proces może dokonywać się nie poprzez pryzmat nostalgii za idealizowaną przeszłością historycznych miast, lecz powrót do najbardziej podstawowych wartości określających zarówno miejskość miast, jak i kondycję ludzką. Zwrot ku otwartości, współistnieniu w kontrastach, uczestnictwu we wspólnym, choć trudnym i wielotorowym dziele kształtowania miasta oraz podtrzymywaniu ciągłości i tożsamości jego przestrzeni publicznej4 można chyba uznać za najbardziej pożądany kierunek dalszych miejskich zmian. Dorota Wantuch-Matla Dorota Wantuch-Matla — architektka, absolwentka i doktorantka Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, a także absolwentka Wydziału Architektury Wnętrz uczelni Griffith College Dublin. 1. Richard Sennett „Upadek człowieka publicznego”, przeł. Hanna Jankowska, wyd. Muza, Warszawa 2009, s. 430 2. Zygmunt Bauman „Globalizacja”, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000 s. 24–25 3. William S. Saunders „Cappucino Urbanism and Beyond” [w:] „Harvard Design Magazine”, Fall/Winter, wyd. Harvard University Graduate School of Design, Cambridge 2006/07 4. Danuta Kochanowska, Mieczysław Kochanowski „W stronę miasta”, wyd. Wyższa Szkoła Ekologii i Zarządzania, Warszawa 2012, s. 102.

P U B L I C Y S T Y K A

89


kopenhagizacja Książka „Życie między budynkami” wydana przez firmę RAM, wydawcę miesięcznika A&B odniosła w Polsce niebywały sukces. Poniżej

fot.: Ashley Bristow

prezentujemy rozmowę z jej autorem Janem Gehlem.

Aleksandra Cymerman rozmawia z…

Janem Gehlem

Aleksandra Cymerman: Od prawie pięćdziesięciu lat zajmuje się Pan problematyką organizowania przestrzeni w miastach oraz czynnie uczestniczy w projektach mających na celu poprawę jakości życia w środowisku zurbanizowanym. Czy w najnowszej książce Pana autorstwa „Cities for People” znajdziemy przepis na dobrze zaprojektowane miasto? Jan Gehl: Książka „Cities for People” skupia się przede wszystkim na czynniku ludzkim, tak istotnym w całym procesie projektowania miast, a, niestety, w okresie modernizmu zapomnianym. Ten modernistyczny sposób planowania miast określiłem w swojej książce jako syndrom Brasílii. Brasiílię projektowano z perspektywy lotu ptaka — stąd znaczny przerost skali przestrzennej stolicy Brazylii. Jest to zapewne piękne miasto, gdy patrzy się na nie z samolotu, może nawet helikoptera, ale na pewno nie z poziomu człowieka. Przestrzenie generujące życie w mieście nie powinny być tylko tym, co pozostało między wysokimi budynkami. Za najistotniejszy rozdział w mojej książce uważam właśnie

ten dotyczący refleksji: kim jest człowiek jako gatunek homo sapiens. Moim zdaniem, wszystkie projektowane elementy powinny odnosić się do potrzeb i warunków „chodzącego zwierzęcia” oraz rowerzystów, których traktuję jako trochę szybciej poruszających się homo sapiens. Kolejnym, zgubnym czynnikiem planowania w tamtych latach był rozwój motoryzacji, który wpłynął negatywnie na rozwój miast. AC: A czy takie projektowanie, głównie dla człowieka, wpływa pozytywnie na sferę ekonomiczną miasta? Drapacze chmur, z mnóstwem przestrzeni wynajmowanych przez korporacje, opłaty za parkingi, strefy postojowe — to wszystko generuje zyski. JG: Pozostaje tylko pytanie, czy ludzie czują się bardziej szczęśliwi w takich miastach. Zwróćmy uwagę na to, jak projektowane są hotele, zwłaszcza te wielogwiazdkowe, nad morzem, przy plażach. Gdyby ich skala oraz całe otoczenie nie były projektowane w odniesieniu do skali człowieka, gwarantującej przyjemny odbiór miejsca, ludzie nie chcieliby płacić za wakacje w takim

po prawej: schemat obrazuje podejście projektowe Gehl Architects, które polega na tworzeniu miejsc wzajemnie na siebie oddziałujących; projektowanie w tym przypadku nigdy nie jest procesem skończonym — jest to działanie długoterminowe, które ma na celu ewoluowanie w czasie, tak by stopniowo reagować na aktualne potrzeby oraz zmieniające się wymagania społeczeństwa; aby miasto było postrzegana jako środowisko do życia, w którym się dobrze funkcjonuje, musi ono zaspokajać pięć podstawowych potrzeb: bezpieczeństwa (Safety), atrakcyjności (Attractiveness), zdrowego stylu życia (Health), zrównoważonego rozwoju (Sustainability) oraz żywotności związanej z działaniami będącymi przejawem aktywności społecznej (Liveness); zapewnienie optymalnych warunków w zakresie każdej wymienionych potrzeb, ich wzajemne oddziaływanie na siebie oraz spójne „zamknięcie” w ramach dizajnu dobrej jakości gwarantuje sukces miasta

90

R O Z M O W Y

A & B

architektura & biznes 12013


po prawej: schemat relacji oddziaływań: życie–przestrzeń–budynki — badania dotyczące jakości życia codziennego ludzi stanowią bazę planowania strategicznego, jak i samego procesu projektowania czy kreowania przestrzeni; najpierw (w procesie kreowania przestrzeni mieszkalnej) pod uwagę brany jest człowiek, a w zasadzie jakość życia społeczeństwa, następnie przestrzeń, zaś w ostatniej kolejności budynki; takie podejście zapewnia rozwiązania na najwyższym poziomie; biuro Gehl Architects bazuje na systemie wypracowanym przez lata przez prof. Jana Gehla, który czerpie z badań empirycznych oraz metod mapowania, dających informacje, w jaki sposób dane przestrzenie są użytkowane; metody doświadczalne oraz analityczne stale formują wszystkie etapy procesu projektowego

poniżej: Brighton (Wielka Brytania) — nowy projekt ulicy (w 2008 roku biuro Gehl Architects dostało nagrodę wraz z projektantami krajobrazu uczestniczącymi w projekcie „Landscape Institute Award” w kategorii „Design Under 1HA”)

miejscu. Sytuacja ma się podobnie w przypadku deptaków. O wiele chętniej przechodzień zatrzyma się na kawę w tych punktach miasta, gdzie skala założeń nie sprawia, że czuje się obco. Skupianie się na ilości, a nie jakości, projektowanie w przerysowanej, ogromnej skali, podporządkowywanie głównych aspektów projektu ruchowi kołowemu może i jest korzystne dla deweloperów, ale z pewnością nie dla pojedynczego człowieka. AC: Ostatnio jest Pan zaangażowany w badania nad poszukiwaniem odpowiednich rozwiązań dla największych miast Australii: Melbourne, Perth, Sydney. Jakie są różnice w podejściu do reorganizacji przestrzeni historycznych miast Europy, a stosunkowo młodych miast Australii czy Ameryki Północnej ? JG: Zdecydowanie łatwiej jest działać na polu wielowiekowych miast, które od początku swoich dziejów zakładano i budowano z myślą o człowieku, a w których dopiero potem następowała reorganizacja na potrzeby motoryzacji. W takich miastach dość łatwo jest wycofać ruch samochodowy z centrum, by miasto stało się znowu bardziej przyjazne dla jego mieszkańców, gdyż tak było ono planowane z założenia, wiele wieków wstecz. Trudniej o wszelkie przekształcenia jest w przypadku drugiej grupy miast — tych współcześnie budowanych — nie wiem, dla kogo, może dla dinozaurów? W tych miastach wstępne założenia zakładały zupełnie inne cele niż jakość życia pojedynczej jednostki. AC: Od kilku lat prowadzony jest ogólnoświatowy ranking „Most Livable Cities” — wskazujący miasta, w których mieszkańcom żyje się najlepiej pod każdym względem. W pierwszej dziesiątce takiego rankingu ogłoszonego w 2012 roku znajdują się aż cztery miasta, w których reorganizacji przestrzennej brał Pan udział. Są to: Melbourne (pierwsze miejsce), Perth (szóste miejsce), Sydney (ósme miejsce), Auckland (dziesiąte miejsce). W marcu ubiegłego roku w Singapurze prestiżowa nagroda „Lee Kuan Yew World City Prize” została przyznana miastu Nowy Jork, na którego obecne oblicze również miał Pan wpływ. architektura & biznes 12013

Czy sukces tych miast można zatem przypisać Pańskiej osobie? JG: Tak, można zaryzykować takie stwierdzenie. [śmiech] AC: A co z Kopenhagą? Ona była miastem numer jeden w takim rankingu w 2008 roku. Jednak na to wyróżnienie władze wraz z mieszkańcami pracowały ponad czterdzieści lat. W tym czasie Kopenhaga z miasta podobnego innym stolicom Europy pod względem natężenia ruchu samochodowego przeobraziła się w miejsce, gdzie dominują rowerzyści oraz piesi. Czy obecny status stolica Danii zawdzięcza także praktyce Pańskiego biura Gehl Architects? JG: Pięćdziesiąt lat temu byłem młodym architektem, który początkowo nie miał wpł ywu na wszelkie zmiany prowadzone przez władze Kopenhagi. Kilkanaście lat później byłem już jednak zaangażowany w analizy dotyczące użytkowania głównych ulic. Odpowiadałem za dokumentację dostarczaną Wydziałowi Ruchu

Drogowego na temat tego, w jaki sposób poszczególne ulice funkcjonują. Każde duńskie miasto posiada taki wydział. Ale żadne inne miasto nie posiada takiej jednostki, jaką posiada Kopenhaga — Wydziału ds. Przestrzeni Publicznych oraz Użytkowników Pieszych, który prowadzi statystyki dotyczące sposobu użytkowania miasta przez niezmotoryzowanych oraz stale pracuje nad udogodnieniami dla pieszych i rowerzystów. AC: Często podkreśla Pan, że Kopenhaga to miasto, które jest dla Pana narzędziem oraz inspiracją przy przekształcaniu kolejnych miast. Na czym zatem polega kopenhagizacja? JG: Kopenhaga to miasto pionierskie, jeśli chodzi o ciągły proces pozbywania się ruchu samochodowego z głównych ulic w centrum miasta. Najpierw wprowadzono politykę stworzenia najlepszego na świecie miasta dla użytkowników pieszych, następnie włączono także politykę stworzenia jednego z najprzyjaźniejszych miast rowerzystom. Stolica Danii cieszy się dobrą reputacją również jako miasto o zrównoważonym R O Z M O W Y

A & B

91


kopenhagizacja

niezbędna aktywność miasta związana wyłącznie z rytmem pracy dominuje na początku XX wieku (pierwsze lata 1900): ulice są przepełnione ludźmi, których aktywność w danej przestrzeni jest niemal wyłącznie powiązana z pracą oraz czynnościami dnia codziennego; ten obraz miasta uległ drastycznym zmianom w końcowej fazie XX wieku (początki lat 2000); wszelka aktywność związana z dobowym rytmem pracy jest widoczna w życiu danej przestrzeni, aktywności ludzi jedynie w niewielkim, ograniczonym stopniu, gdyż sektory wymiany dóbr i wymiany informacji przy pomocy internetu zostały przemienione w sferę wewnętrzną domów; podczas gdy początkowo przestrzeń miasta służyła jako rama życia codziennego związanego niemal wyłącznie z pracą, u schyłku wieku XX przestrzeń miejska odzwierciedla konsumpcyjny tryb życia społeczeństwa (związany z rozrywką, rekreacją); wszelkie przejawy aktywności w zakresie rekreacji funkcjonującej w przestrzeni miasta jako: zarówno PASYWNEJ/BIERNEJ (gdy mamy czas i sposobność zatrzymać się, poobserwować życie dookoła, wypić kawę w pobliskiej kawiarni, przysiąść na ławce), jak i AKTYWNEJ (warunki sprzyjające prowadzeniu aktywnego, zdrowego stylu życia np. jazda na rolkach/ łyżwach, jogging) — są synonimem wysokiego standardu owej przestrzeni, a także wysokiego standardu życia w danym mieście; tego typu przemiana — z przestrzeni, w której dominuje styl życia zdeterminowany przez pracę — na rzecz rekreacji, miała miejsce w latach 60. XX wieku w Kopenhadze, kiedy to centrum miasta zdominowane przez ruch samochodowy, korki, zanieczyszczenie środowiska — sprowokowały władze miasta do refleksji oraz zmian; od tamtego czasu, obecnie przez ponad 50 lat, stale prowadzi się działania o coraz szerszym oddziaływaniu mające na celu eliminację ruchu samochodowego z centrum miasta na rzecz pieszych i rekreacji; skutek pozytywny odczuwa każdy, kto odwiedza Strøget (największa piesza zona zlokalizowana w centrum miasta w Europie) w Kopenhadze; te osiągnięcia inspirują, a także znajdują odzwierciedlenie w działaniach podejmowanych na rzecz poprawy jakości życia ludzi w miastach na całym świecie

rozwoju. Tak postrzegana jest przez turystów, a co najważniejsze — przez jej mieszkańców. A politycy z roku na rok starają się polepszyć obecną sytuację i co roku notowania stolicy Danii rosną. Gdy przedstawiciele innych miast odwiedzają Kopenhagę, oczarowani zastaną sytuacją, zwracają się o kopenhagizację ich własnych miast. Tak było w przypadku Melbourne, Nowego Jorku. Co ciekawe — właśnie zaczynamy pracę nad kopenhagizacją Moskwy! AC: Czyli inspiracja rozwiązaniami przestrzennymi Kopenhagi była czynnikiem, który spowodował Pańską popularność w tej dziedzinie na innych kontynentach? JG: Generalnie były trzy czynniki. Wszystko zaczęło się od tego, iż przez wiele lat pisałem książki. Moja pierwsza książka „Życie między budynkami”* została napisana ponad czterdzieści lat temu. Prawie wszystkie moje książki są tłumaczone na naprawdę wiele języków i w ten sposób stałem się znany nawet w Malezji, Sri Lance, Indiach, Rosji czy Czechach. Myślę, że także w Polsce. Tak naprawdę nie ma wielu

specjalistów, którzy zajęli się podjętą przeze mnie tematyką: jakości życia ludzi w mieście i poświęcili jej tak wiele lat pracy i badań. Jednym słowem, wypełniłem pewną niszę i zostałem zauważony jako specjalista w tej rzadkiej dziedzinie. Dlatego pewnie zgłaszali się do mnie przedstawiciele kolejnych miast, którzy potrzebowali konsultacji, badań, interwencji urbanistycznych. Drugim czynnikiem była Kopenhaga sama w sobie. Władze innych miast, chcąc wzorować się na stolicy Danii, zaczęły szukać tych, którzy mieli wkład w jej obecny status. Istnieje jeszcze trzeci czynnik, tzw. poczta pantoflowa. Tak było w przypadku Australii. Tam sukces wdrożenia zmian sugerowanych i opracowanych przez Gehl Architects podziałał jak żywa reklama.

jedyną, wspaniałą drogą. Następnie ożeniłem się z absolwentką psychologii, która zadała mi pytanie: dlaczego nie interesuję się w tym całym projektowaniu przede wszystkim człowiekiem, który tak naprawdę powinien odgrywać kluczową rolę. Przecież żaden projekt bez odniesienia do ludzkiego życia nie ma racji bytu. I tak rozpoczęła się moja przygoda w równoległym poszukiwaniu optymalnych rozwiązań organizacji przestrzeni życia ludzkiego w zakresie architektury, planowania, psychologii i socjologii. Tuż przed moim odejściem z uczelni, na której uzyskałem tytuł profesora, miałem tak wiele próśb oraz zleceń na reorganizację przestrzeni miast rozlokowanych na całym świecie, że zdecydowałem się na zebranie swoich najlepszych studentów i założyłem biuro Gehl Architects.

AC: Czyli najpierw były książki, praca na Wydziale Architektury Royal Academy of Fine Arts w Kopenhadze, a dopiero potem powstało biuro Gehl Architects? JG: Może więc od początku. Po studiach architektonicznych, na których uczono mnie schematów planowania miasta, myślałem, że podążam

AC: Czyli można powiedzieć, iż świadomość w zakresie projektowania miast, zwrócenia uwagi na jakość życia znacząco wzrosła w ciągu ostatnich lat? JG: Wcześniej, chociażby w trakcie planowania Brasílii, nikt nie zastanawiał się nad tym, czy proponowane rozwiązania przestrzenne wpływają po lewej: Kopenhaga, dzielnica Nørrebro — ścieżka rowerowa, proj.: Gehl Architects

92

R O Z M O W Y

A & B

architektura & biznes 12013


na jakość życia ludzkiego. A prawda jest taka, że najpierw formuje się miasta, a potem te miasta formują nas. Jeśli jako dziecko mieszkasz w wieżowcu na samej górze, to spędzasz na okolicznym placu zabaw czterokrotnie mniej czasu niż dzieci mieszkające na parterze. Ale zanim ponownie zwróciliśmy uwagę na aspekt ludzki, zanim wyciągnęliśmy wnioski, minęło trochę czasu. Parę tygodni temu byłem w Petersburgu, gdzie poproszono mnie o urbanistyczne konsultacje. I zauważyłem, że ten modernistyczny, ale nie prohumanistyczny model projektowania osiedli jest wciąż powielany! Ta sama sytuacja ma miejsce w Chinach. Może także i w Polsce? Tego nie wiem, ale myślę, że raczej nie, w świecie macie opinię ludzi inteligentnych, umiejących wyciągnąć wnioski po podjęciu mało trafnych decyzji. AC: Nawiążmy zatem to Pańskiej wizyty w Polsce, około dwa lata temu. Czy była ona związana również z prośbą o swego rodzaju konsultacje w celu poprawienia warunków życia w jednym z miast? JG: Rzeczywiście, odwiedziłem kilka miast w Polsce, ale wizyta ta była związana z promocją mojej książki „Życie między budynkami”. Odwiedziłem Lublin, Kraków, Poznań, Warszawę, Gdańsk. Dałem wówczas również kilka wykładów, które cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. AC: A na co głównie zwrócił Pan uwagę? Czym z Pana punktu widzenia charakteryzują się polskie miasta ? JG: [zakłopotanie] Byliście społeczeństwem, które ja ko jedne z ostatnich dośw iadczył y posiadania samochodów na taką skalę. Byłem bardzo zszokowany sł ysząc, jaki jest wskaźnik ilości samochodów na tysiąc mieszkańców w Krakowie — otóż znacznie przewyższa on wskaźniki duńskie! Tak bardzo kochacie samochody. I zdaje się, że wolność pokomunistyczna wyraża się w prawie do parkowania wszędzie, gdzie popadnie. Odniosłem wrażenie, że polskie miasta są kompletnie przytłoczone ruchem samochodowym. I że, niestety, szybko zapominacie, że miasta są przede wszystkim środowiskiem życia ludzi, a wszystko inne powinno być tylko narzędziem do życia. Powinno służyć, nie dominować. Poza tym nie da się nie zauważyć — głównie na obrzeżach miast — osiedli mieszkaniowych, gdzie projektant nie dbał o jakość życia, tylko o ilość metrów kwadratowych i szybkość wykonania. Ale były też i dobre symptomy. Chyba dostrzegacie już skalę problemu związanego z nadmiernym użytkowaniem aut. Widziałem także przestrzenie zorientowane przede wszystkim na człowieka.

po prawej: Chongqing (środkowe Chiny) — „piesza” ulica śródmieścia Chongqing, proj.: Gehl Architects

JG: Oczywiście. Może zrodzić się pytanie — po co to wszystko? Na pewno nie chodzi tylko o takie powierzchowne podejście, by dana przestrzeń sprawiała jedynie wrażenie miłej, przyjaznej. Publiczne przestrzenie od wieków pełnią istotną funkcję — są miejscami spotkań, interakcji społecznych, kontaktu wzrokowego, obserwacji. Brak dbałości o organizację przestrzeni publicznych to nic innego, jak brak życia w społeczeństwie.

mocno zmieniło się od czasu Pańskiej ostatniej wizyty. JG: Trzeba tylko uważać na tzw. starchitektów. Nie wszystkie projektowane przez nich formy-rzeźby korelują z życiem toczącym się wokół. Starchitekci postrzegają architekturę jako okazję do tworzenia dziwnych kształtów, coś na kształt flakonów od perfum. Jeśli taki architektoniczny flakon jest wypełniony biurowymi papierami, wówczas jest to obiekt funkcjonalny. A le architektura to nie rzeźba, to zależność pomiędzy formą a życiem, interakcja pomiędzy tymi dwoma czynnikami. Jeśli brakuje tej interakcji — nie ma mowy o dobrej architekturze. Tym właśnie zajmuję się od lat: studiowaniem wzajemnych zależności. Wiele na temat projektowania miast dla ludzi, wzajemnego oddziaływania, wniosków z badań, zawartych jest w mojej książce „Cities for People”, jak również i w mojej pierwszej wspomnianej już parokrotnie książce „Życie między budynkami”.

Aleksandra Cymerman — architektka, design managerka; studiowała w Polsce i Holandii, pracowała w biurach architektonicznych w Szwecji oraz Danii; uczestniczka licznych międzynarodowych warsztatów architektonicznych (Maroko, Słowacja, Wiedeń, Turcja); założycielka i head managerka portalu „wnętrzarnia. olsztyn.pl”; obecnie prowadzi autorską pracownię grafiki architektonicznej oraz projektowania wnętrz „studio.oli”

AC: Wiele dobrych rozwiązań można śledzić także poprzez bloga prowadzonego przez Pańskie biuro: „Making cities for people”.

* Jan Gehl „Życie między budynkami”, tł. Marta A. Urbańska, RAM — wydawca miesięcznika A&B, Kraków 2009

AC: Dziękuję za rozmowę. rozmawiała: Aleksandra Cymerman fot.: Gehl Architects

po prawej: Melbourne Federation Square — przeprojektowane przez biuro Gehl Architects centrum miasta; zmiany w mieście zostały docenione w porwadzonym przez „The Economist” corocznym rankingu „World’s Most Liveable City”

AC: Czyli mamy jeszcze szansę na kopenhagizację naszych miast? JG: Oczywiście, jesteście w stanie zrobić dużo! Jest wiele dobrze zaprojektowanych dzielnic w wielu miastach Europy, które mogą posłużyć Wam jako przykład rozwiązań. AC: Mam nadzieję, że przy okazji kolejnej wizyty w Polsce dostrzeże Pan już kilka istotnych zmian na lepsze. Samo centrum Warszawy dość architektura & biznes 12013

R O Z M O W Y

A & B

93


architektura vs reklama zewnętrzna

Tomasz Koellner

J

ednym z aspektów przestrzeni publicznej współdecydującym o jej jakości jest jej wymiar estetyczny. Choć estetyka miejsca przekłada się na życie jego mieszkańców oraz, w nie mniejszym stopniu, na jego wizerunek, dbałość o harmonię, piękno i formę stanowi dopiero szósty z ośmiu stopni piramidy potrzeb Maslowa. Okres ostatnich dwudziestu lat w Polsce to historia powolnej wspinaczki. Problem estet yk i przestrzeni publicznej przedmio tem debaty stał się całkiem niedawno, a jeden z podstawowych jej punktów, obok grodzonych osiedli, stanowi rodzimy outdoor. Jeśli zawęzić perspektywę do zjawiska reklamy zewnętrznej, to już powierzchowna obserwacja otaczającej nas przestrzeni dowodzi, że na szóstym stopniu piramidy kładziemy dopiero dłoń. Pisząc tu o reklamie zewnętrznej, chciałbym skoncentrować się przede wszystkim na interesie architektów — a więc interesie natury jednostkowej. Błędem byłoby jednak nie zauważyć, że pomiędzy interesem architekta a kategorią dobra publicznego zachodzą głębokie i dwukierunkowe związki. Z jednej strony, inwazja outdooru zaśmiecającego fasady poszczególnych budynków to wyraz słabości państwa w urzeczywistnianiu interesu ogółu, który wyraża się w dbałości o ład estetyczny przestrzeni publicznej. Jakość przestrzeni publicznej jest ponadto w znacznej mierze sumą jakości jej składowych — w tym poszczególnych obiektów architektury, na które reklama wywiera głęboki, negatywny wpływ. Wobec niedomagań prawa administracyjnego, które nie wymagają tu szerszego komentarza, na pierwszy plan wysuwają się rozwiązania znane prawu cywilnemu. W dalszej części tego artykułu chciałbym udzielić odpowiedzi na pytanie o możliwość wykorzystania ich w celu zabezpieczenia projektantów przed inwazyjną reklamą zewnętrzną. umowa o wykonanie prac projektowych

Jedno z rozwiązań pozwalających na zabezpieczenie architekta przed niepożądanymi sposobami korzystania z budynku, w tym przed umieszczaniem na nim nośników rek lamy zew nętrznej, mogą stanow ić odpow ied nie postanowienia umowy o wykonanie prac projektowych. Choć jest to praktyka bardzo rzadko spotykana, brak jest jakichkolwiek prawnych przeciw wsk a za ń, by w umow ie o w ykonanie prac projektowych — obok typowych dla niej klauzul dotyczących obowiązków projektanta, nadzoru autorskiego czy odpowiedzialności — strony odniosły się również do kwestii

94

O K I E M

P R A W N I K A

korzystania z obiektu na potrzeby reklamy. Regulacja umowna w tym zakresie przybierać może bardzo zróżnicowaną formę. Po pierwsze, możliwe jest całkowite wyłączenie możliwości zamieszczania na budynku jakichkolwiek nośników reklamy zewnętrznej. Rozwiązanie to jest niewątpliwie bardzo atrakcyjne z punktu widzenia architekta, jednak przyjmując optykę inwestora — w wielu przypadkach może okazać się zbyt restrykcyjne, a przez to niemożliwe do akceptacji. Można spodziewać się, że będzie tak przede wszystkim w przypadku projektów o przeznaczeniu komercyjnym — galerii handlowych, multiplexów, itp. W wielu przypadkach praktyczniejsze okaże się rozwiązanie kompromisowe polegające na szczegółow y m określeniu w umow ie zasad umieszczania nośników reklamy zewnętrznej na powierzchni budynku. Nie chroni ono wprawdzie przed nią całkowicie, jednak pozwala architektowi zachować pewną kontrolę — niejako na zasadzie kontroli zniszczeń (damage control), co jest z pewnością lepsze od całkowitej samowoli inwestora. W umowie określić można w szc zegól nośc i ta k ie pa ra met r y rek l a my zewnętrznej jak: miejsca instalacji nośników, dopuszczalny ich rozmiar, ilość jednocześnie w ykorzysty wanych nośników, maksymalny czas pozostawania na powierzchni obiektu, forma nośników (jakość, rodzaj, kolorystyka), itp. Odrębnej regulacji dokonać można, przykładowo, na okoliczność przyszłych prac remontowych. Możliwości jest tu zdecydowanie więcej, a granice wyznacza zasadniczo jedynie zgodna wola projektanta oraz inwestora. W przypadku regulacji o wysokim stopniu skomplikowania dla uniknięcia wszelkich wątpliwości i precyzyjnego oddania jej treści zalecić należy załączenie do umow y odpowiednich r ysunków. Nie obejdzie się tu bez kilku uwag o charakterze techniczno-prawnym. Po pierwsze, należy wskazać, że proponowane wyżej rozwiązanie czerpie z instrumentarium prawa zobowiązań — a to nie uznaje jakichkolwiek stosunków o charakterze wieczystym. Jeśli zatem w odniesieniu do określonego zobowiązania nie wskazano czasu jego obowiązywania, wygasa ono w wyniku wypowiedzenia przez którąkolwiek ze stron umowy (art. 3651 k.c.). Ponieważ w interesie projektanta leży jak najdłuższe związanie inwestora przewidzianymi w umowie ograniczeniami eksploatacyjnymi, czas obowiązywania ograniczeń należy określić (przyjmuje się, że zobowiązania terminowe nie podlegają — co do zasady — wypowiedzeniu). Z uwagi na

charakter omawianego tu zobowiązania okres dwudziestu pięciu–trzydziestu lat nie wydaje się nadmiernie długi. Po drugie, trzeba zauważyć, że specyfiką zobowiązań jest również ich względny charakter — co oznacza, że wiążą one jedynie strony umowy. W konsekwencji powyższego, w wypadku zbycia przez inwestora nieruchomości, architekt nie miałby podstaw, by wymagać od nabywcy respektowania przewidzianych w umowie ograniczeń. Podobne problemy rozwiązuje się zwykle poprzez umowne nałożenie na zbywcę obowiązku zapewnienia skuteczności zobowiązania względem każdoczesnego nabywcy — metoda ta sprawdzi się i tutaj. Konsekwencją przyjęcia proponowanych rozwiązań jest to, że jeśli właściciel obiektu postępował będzie w sposób sprzeczny z przewidzianymi w umowie ograniczeniami, to architekt będzie mógł dochodzić zaniechania tych działań. Jest to przy tym ochrona na poziomie minimum. Znacznie lepszy skutek prewencyjny odniesie z pewnością kara umowna zastrzeżona na wypadek naruszenia przewidzianych w umowie ograniczeń. Podstawowa słabość przedstawionego wyżej rozwiązania wynika z przyczyn natury zasadniczo pozaprawnej. Mianowicie z faktu, że problem reklamy zewnętrznej dotyczy przede wszystkim inwestycji o bardzo dużej skali. Doświadczenie wskazuje, że w przypadku tego rodzaju przedsięwzięć inwestor dysponuje zwykle uprzywilejowaną pozycją negocjacyjną. Może to w niektórych przypadkach uniemożliwić zawarcie w umowie korzystnych dla architekta rozwiązań. możliwości tkwiące w prawie autorskim

Ze względu na wady przedstawionego w yżej rozw ią zania, mogące istotnie rzutować na jego przydatność, w dalszej kolejności chciałbym rozważyć, czy podstawę ochrony architekta przed inwazy jną reklamą zewnętrzną może stanowić prawo autorskie. Obok interesów majątkowych, ochroną objęty jest również pozamajątkowy aspekt twórczości, który prawo określa mianem „więzi twórcy z utworem” (art. 16 pr. aut.). W literaturze prawniczej podjęto wiele prób zdefiniowania tego, ukształtowanego jeszcze pod wpływem romantycznego paradygmatu twórczości, pojęcia. Uważam, że kategoria ta zachowuje sens także w dzisiejszych, nieromantycznych już czasach i należy definiować ją jako sferę wartości angażujących emocjonalny i wolicjonalny wymiar osobowości, a będących wynikiem aktu twórczego. Więź jest architektura & biznes 12013


więc konglomeratem wielu wartości i związanych z nimi dążeń twórcy. W kontekście zagadnienia reklamy zewnętrznej istotne są przede wszystkim te, które odnoszą się do nienaruszalności treści i formy dzieła. Wyłania się zatem zagadnienie związków reklamy zewnętrznej z prawem do integralności utworu architektonicznego. Więź z utworem to chronione przez prawo dobro osobiste twórcy, w tym również architekta. Pojawia się pytanie, czy dobro to naruszać może zainstalowanie na powierzchni budy n ku nośni ków rek la my zew nętrznej? W mojej ocenie w wielu przypadkach należy udzielić odpowiedzi twierdzącej. Choć działanie to nie stanowi tak bezpośredniej ingerencji w materię architektoniczną, jak wszelkie zmiany pierwotnych rozwiązań architektonicznych (przebudowy, nadbudowy, rozbudowy, etc.), to nie ulega wątpliwości, że pozostając z obiektem w bezpośredniej bliskości, reklama zewnętrzna może istotnie zniekształcić jego odbiór, m.in. poprzez naruszenie harmonii projektu, jasności podziałów, rozbicie rytmu, proporcji, etc. Skoro zresztą outdoor bez większych przeszkód degraduje krajobraz całych miast, to trudno rozsądnie przyjąć, by — oddziałując tak skutecznie w skali makro — nie mógł on deformować składowych przestrzeni, w tym poszczególnych obiektów architektury. W ten sposób reklama zewnętrzna może naruszać interes architekta, w szczególności z uwagi na fakt, że jego ocena jako twórcy i profesjonalisty dokonywana jest przede wszystkim w oparciu o odbiór dzieła. Sama ocena, czy poprzez instalację nośnika reklamy zewnętrznej doszło do deformacji projektu nie ma zresztą kluczowego znaczenia. Zgodnie bowiem z dominującym w polskiej doktrynie stanowiskiem, na gruncie Ustawy o prawie autorskim z 1994 roku (inaczej niż w przypadku uregulowania z 1952 roku, które za naruszenie prawa do integralności uznawało jedynie te zmiany, które zniekształcają treść lub formę albo pomniejszają wartość utworu) prawo do integralności utworu ma charakter „absolutny”. Oznacza to, że ustawodawca arbitralnie zadecydował, iż więź ulega naruszeniu poprzez sam tylko fakt dokonania zmian w utworze, bez odwoływania się do jakichkolwiek dalszych sądów wartościujących — m.in. bez oceny, czy konkretna zmiana zniekształca utwór, obniża jego wartość, etc. Pomimo pewnych wątpliwości uważam, że stanowisko to jest na gruncie obecnych przepisów prawidłowe, a ponadto właściwie koresponduje ono z istotą twórczości jako działania o charakterze immanentnie indywidualnym. Wolą twórcy jest przecież pozostawienie dzieła w niezmienionym kształcie — takim, jaki pierwotnie sam on mu nadał. W tym sensie zrozumiałe jest, że twórca dąży do zapobieżenia nie tylko takim zmianom, które obniżają wartość dzieła, ale generalnie każdej zmianie, w tym nawet jego ulepszeniu. W konsekwencji uważam, że instalacja na powierzchni budynku nośnika reklamy zewnętrznej każdorazowo narusza dobro osobiste architekta, jakim jest więź twórcy z utworem. Nie może to jednak stanowić samoistnej podstawy przyjęcia, że w konkretnym przypadku doszło do naruszenia jakichkolwiek „praw” architekta — wymaga to bowiem ustalenia, że naruszenie ma charakter bezprawny. architektura & biznes 12013

Właśnie do kategorii bezprawności odnosi się art. 49 ust. 2 pr. aut., zgodnie z którym bez zgody twórcy dopuszczalne jest dokonywanie jedynie takich ingerencji, które są oczywiście konieczne, a ponadto któr ym twórca nie miałby słusznej podstawy się sprzeciwić. Kryteria te mają w mniejszym lub większym stopniu charakter ocenny. „Oczywistą konieczność” odnosi się zwykle do sytuacji, w których dokonanie zmian jest niezbędne dla właściwego (poprawnego/zgodnego z prawem) korzystania z utworu. W kontekście projektu architektonicznego może chodzić tu przede wszystkim o wprowadzanie zmian podyktowanych względami konstrukcyjnymi, bezpieczeństwa, itp. W mojej ocenie, w większości przy padków trudno natomiast racjonalnie twierdzić, że instalacja na powierzchni budynku nośnika reklamy zewnętrznej jest podyktowana „oczywistą koniecznością”. Za taką nie może uchodzić w szczególności samo dążenie właściciela do maksymalizacji zysku, jaki przynosi mu nieruchomość. Na gruncie przesłanki „oczywistej konieczności” dopuścić należy, moim zdaniem, instalację niewielkich nośników reklamy, odnoszącej się do realizowanej przez konkretny budynek funkcji handlowej lub usługowej (szyldy, tablice informujące o ofercie sklepów i punktów usługowych działających w budynku), a także przysłanianie powierzchni budy nku rek lamą na czas jego remontu — przy czym każde tego rodzaju działanie poddać należy ocenie w świetle drugiej z wskazanych wyżej przesłanek, a więc braku uzasadnionych podstaw sprzeciwu twórcy. Konieczne jest tu dokonanie wyważenia interesów twórcy i użytkownika, uwzględniającego z jednej strony użytkowy charakter utworu architektonicznego (z różnym nasileniem tej cechy w zależności od konkretnego przypadku) oraz poziom jego indywidualności (co ma wpływ na ocenę nasilenia więzi twórcy z utworem), z drugiej zaś — rodzaj i intensywność konkretnej ingerencji w prawa osobiste architekta. Nawet zatem, gdy ingerencja jest „oczywiście konieczna”, to nie ulega wątpliwości, że powinna nastąpić w taki sposób, by ingerować w projekt w stopniu możliwie najmniejszym. Podsumowując — uważam, że instalacja nośników reklamy zewnętrznej na powierzchni budynku bez zgody architekta w większości przypadków narusza jego autorskie prawa osobiste, a precyzyjniej — dobro osobiste, jakim jest więź łącząca architekta z projektem. Autorskie prawa osobiste mogą tym samym stanowić podstawę ochrony architekta. W kontekście powyższego, trzeba tu dodatkowo wskazać na dość powszechną praktykę polegającą na zawieraniu w umowach o wykonanie prac projektowych postanowień ograniczających projektanta w wykonywaniu autorskich praw osobistych. Postanowienia te przybierają zróżnicowaną postać, jednak ich wspólną istotą jest zobowiązanie się projektanta do niewykonywania praw osobistych, w tym także prawa do integralności projektu, połączone często z wyrażeniem przez niego zgody na dokonywanie zmian przez inwestora. Dookreślając zakres zobowiązania (często brak jest jakiegokolwiek dookreślenia, a klauzula ma charakter bezwzględny), umowy posługują się z reguły tyleż syntetycznymi, co nieostrymi

nazwa obiektu

sformułowaniami, wskazując przykładowo, że „autor zobowiązuje się do niewykonywania nazwa pracowni autorskich praw osobistych w sposób sprzeczny z uzasadnionym interesem inwestora”. Ustalenie, czym jest ów uzasadniony interes i jakie są jego granice nie jest rzeczą łatwą. W każdym wypadku, jeśli postanowienie tego rodzaju zostało zawarte w umowie, to wykonywanie prawa do integralności utworu w celu obrony przed szpecącą reklamą zewnętrzną wiąże się dla architekta z istotnym ryzykiem, w szczególności wówczas, gdy jako sankcję na wypadek naruszenia zobowiązania zastrzeżono obowiązek zapłaty kary umownej (co jest regułą). Klauzule tego rodzaju wywierają zatem tzw. efekt zamrażający (ang. chilling effect). W interesie architekta leży, by nie znalazły się one w umowie o wykonanie prac projektowych — jednak również i tutaj problemem może okazać się przewaga negocjacyjna inwestora. potrzeba rozwiązań administracyjnych

W 2007 roku w jedenastomilionowym São Paulo, wbrew gorącemu sprzeciwowi branży reklamowej, wprowadzono całkowity zakaz stosowania reklamy zewnętrznej (sprawa oczywiście znalazła swój finał w sądzie — powództwo Clear Channel). Wedle sondażu przeprowadzonego w 2011 roku, 70% mieszkańców miasta popiera nowe prawo. Architektura, zagłuszana dotąd przez wzrastającą dżunglę outdooru, stała się na powrót widoczna, a miasto objawiło swe długo skrywane piękno. Także u nas reklama zewnętrzna, wobec swej niezwykle ekspansjonistycznej natury (którą najlepiej chyba ilustruje album „Polski outdoor” autorstwa Elżbiety Dymnej i Marcina Rutkiewicza), powinna podlegać ścisłej, specjalistycznej regulacji prawnej, choć niekoniecznie tak radykalnej jak ta z São Paulo. Problem zawłaszczenia przestrzeni publicznej przez reklamę zewnętrzną stopniowo przedziera się do świadomości społecznej, będąc obecnie przedmiotem licznych oddolnych inicjatyw. Prawdopodobnie minie jednak jeszcze dużo czasu, zanim dostrzeże go również polski ustawodawca. Jeszcze więcej, nim zdecyduje się podjąć próbę jego rozwiązania; wreszcie — nim zamiary te ulegną materializacji. W tak zwanym międzyczasie, pewnym rozwiązaniem dla architektów może okazać się instrumentarium prawa prywatnego, choć jego skuteczność w przeciwdziałaniu reklamie zewnętrznej nie została dotąd potwierdzona w orzecznictwie. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się ochrona oparta na przysługujących architektowi (zespołowi projektowemu) autorskich prawach osobistych. Trzeba zauważyć, że jeśli rozwiązanie to okaże się rzeczywiście skuteczne, to w interesie samego inwestora — a nie, jak dotąd, architekta — będzie zawarcie w umowie o wykonanie prac projektowych odpowiednich postanowień, pozwalających na ograniczoną eksploatację obiektu na potrzeby reklamy zewnętrznej. Tak czy inaczej, w wielu przypadkach na możliwość zastosowania przedstawionych wyżej rozwiązań rzutować może negatywnie przewaga kontraktowa inwestora. Tomasz Koellner — aplikant adwokacki, prawnik w kancelarii Markiewicz & Sroczyński.

O K I E M

P R A W N I K A

95


Architekci światła

Ciekawe obiekty w różnych zakątkach Polski zyskały na jedną noc nowe inspirujące oblicze. Zaproszeni architekci, przy wsparciu specjalistów z zespołu Philips, stworzyli niecodzienne projekty oświetleniowe — Fortu Sokolnickiego w Warszawie oraz iluminacje wybranych przestrzeni w Centrum Edukacji i Biznesu Nowe Gliwice w Gliwicach, w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu oraz na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Wspólne projektowanie, dobieranie odpowiednich opraw i tworzenie nowych koncepcji oświetleniowych to główne cele, które realizowano w czasie warsztatów oświetleniowych dla architektów przygotowanych przez firmę Philips w ramach programu „Architekci Światła”. Iluminacja osłony urządzeń technicznych, Centrum Biznesu Nowe Gliwice

Pierwsze spotkanie odbyło się w Forcie Sokolnickiego na warszawskim Żoliborzu. Wstępem do iluminacji były inspirujące wykłady, które otworzyła krótka historia Fortu Sokolnickiego. Architekt Michał Kaczmarzyk, właściciel pracowni architektonicznej Qbik, przybliżył techniki projektowania, wizualizacji i realizacji iluminacji w przestrzeniach publicznych. Po części teoretycznej, architekci podzieleni na grupy wybrali kilka przestrzeni w obrębie Fortu i zaczęli tworzyć szkice. Część praktyczna trwała kilka godzin, aż do uzyskania zakładanych efektów iluminacyjnych i odbywała się przy ścisłej współpracy specjalistów

z zespołu Philips, którzy przyczynili się do urzeczywistnenia projektów, proponując konkretne rozwiązania oświetleniowe. „Warsztaty to forma pokazania współpracy pomiędzy architektem, który szuka swojej drogi w realizowaniu tego typu projektów a firmą Philips, która stanowi wsparcie dla architektów. Warsztaty mają charakter twórczy, bo w czterech różnych miejscach przygotowano projekty typowo iluminacyjne. Udało nam się uzyskać zakładane efekty w oświetleniu. Jestem bardzo zadowolony z udanej współpracy pomiędzy firmą Philips a architektami, którzy otrzymali pełne wsparcie techniczne w czasie

realizacji swoich koncepcji” — mówi Michał Kaczmarzyk. Drugie spotkanie miało miejsce w maju w Centrum Edukacji i Biznesu Nowe Gliwice. Gościem specjalnym był Vincent Laganier — redaktor naczelny czasopisma „Luminous”, prezentując wykład o emocjach, jakie niesie światło w przestrzeni, w zależności od położenia geograficznego, pory roku, czy nawet religii. Poprzez przykłady iluminacji różnych form architektonicznych z całego świata, pokazał, w jaki sposób kolorem i natężeniem barw, można kreować przestrzeń i działać na emocje odbiorców.

Historia tego miejsca była inspiracją dla projektów iluminacyjnych kilku grup projektowych. Prace trwały do późnych godzin nocnych, ale dzięki temu udało się połączyć teorię z praktyką, a w efekcie powstały wspaniałe realizacje oświetleniowe. „«Architekci Światła»” to program dla osób, dla których światło jest pasją i sztuką. Którzy swoimi pomysłami sprawiają, że przestrzeń dookoła nas staje się piękniejsza. Dobre światło w mieście zabezpiecza nasze podstawowe potrzeby takie jak poczucie bezpieczeństwa i poprawia komfort życia” — mówi Marek Łasiński z Philips Lighting Poland.

Iluminacja skansenu Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu

96

B I Z N E S

architektura & biznes 12013


Iluminacja Fortu Sokolnickiego w Warszawie

Trzecie warsztaty „Architekci Światła” odbył y się w jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce — Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Do iluminacji w ybrano w yjątkowe i inspirujące miejsce, bo skansen został odtworzony z ogromnym pietyzmem, a we wnętrzach zadbano o najdrobniejsze szczegóły, tworząc unikalną wizytówkę dawnej wsi mazowieckiej. Wrześniowa pogoda nie zniechęciła uczestników i w strugach deszczu powstało pięć różnych projektów oświetlenia zewnętrznego i wewnętrznego obiektów w skansenie.

Gościem specjalnym był Marco Bevolo, twórca koncepcji city.people. light, który poruszył uczestników inspirującym wykładem, przedstawiając model rozwoju miast i regionów w ujęciu społeczno-kulturowym. Prezentując koncepcję szesnastu wariantów rozwoju miast pokazał, jaki wpływ na rozwój przestrzeni urbanistycznych i społeczeństwo mają kluczowe czynniki związane z oświetleniem. „Głównym celem projektu city.people. light jest wspieranie architektów i projektantów światła na całym świecie tak, aby ciągle przekazywać im pomysły i wizje

związane z oświetleniem miast i przestrzeni urbanistycznych” — podsumował Marco Bevolo. Na dzień przed II edycją Festiwalu Kinetycznej Sztuki Światła „Light Move Festival” w Łodzi odbyły się czwarte warsztaty. Tym razem architekci realizowali projekt oświetlenia przestrzeni miejskiej, czyli iluminacji zabytkowej kamienicy przy ulicy Piotrkowskiej. Eklektyczna kamienica „Pod Gutenbergiem” uznawana jest za jedną z najpiękniejszych w Łodzi, a jej ciekawa architektura była inspiracją dla projektantów do stworzenia nowej aranżacji oświetleniowej.

„Moim zadaniem jest przekształcenie wizji architektów w techniczny kształt, aby język światła w architekturze, przełożyć na język światła w technice, np. światło skupione przełożyć na wybór konkretnego sprzętu, który zostanie wykorzystany do oświetlenia obiektu” — powiedział Andrzej Wiórek z Philips Lighting Poland. Jak potwierdzili uczestnicy spotkań, warsztaty, jako forma praktycznej realizacji teoretycznych założeń projektów w unikalnych miejscach, przy bliskiej współpracy specjalistów pokazała, że Philips jest sprawdzonym partnerem architektów w zakresie oświetlenia.

Iluminacja zabytkowej kamienicy przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi

Przyłącz się do programu

i zainspiruj się!

www.philips.pl/architekciswiatla

architektura & biznes 12013

B I Z N E S

97





Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.